Ponad cztery osoby ubiegały się o jedno miejsce na prawie w zeszłorocznej rekrutacji na Uniwersytecie Warszawskim. Dane te są porównywalne z pochodzącymi z lat ubiegłych. Prawo i medycyna wciąż należą do kierunków prestiżowych. Wysokie progi, konieczność wykazania się szeroką wiedzą powodują, że słowa „chcę studiować prawo” są odbierane z podziwem. Dostanie się na wymarzone studia to dopiero początek pracy nad poważaniem w branży.
Do tej pory w Polsce nie przeprowadzono kompleksowego badania zawodowych losów absolwentów. Jak informuje przedstawiciel Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego rok 2015 pod tym względem ma być przełomowy. Obecnie zbierane są dane w tym zakresie, lecz poznamy je zapewne na początku przyszłego roku. Z własnej inicjatywy Wojewódzki Urząd Pracy w Gdańsku przygotowuje od paru lat raport na temat bezrobocia wśród absolwentów pomorskich uczelni. Z badania wykonanego w 2013 r. dowiadujemy się, że prawo plasuje się na siódmym miejscu kierunków z największą liczbą bezrobotnych. Niestety wyniki pochodzące z jednego województwa nie mogą być miarodajne.
Losy absolwentów z poszczególnych uniwersytetów są również owiane tajemnicą. Jedynie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie był w stanie dostarczyć szczątkowe dane. Obejmują one absolwentów całego Wydziału Prawa i Administracji, którzy w roku akademickim 2012/2013 opuścili mury uczelni. Z przekazanych dla GazetaPrawna.pl statystyk wynika, iż 6 miesięcy po zakończeniu edukacji 71,4 proc. osób wykonuje pracę przynoszącą zarobek. Dodatkowe 13,3 proc. wykonywało pracę przynoszącą nieregularne zarobki. Pozytywnie wyszedł w badaniu również czas poszukiwania pierwszej pracy – 76,8 proc. absolwentów znalazło ją w ciągu pierwszych trzech miesięcy od otrzymania dyplomu. 19,2 proc. osób znalazło pracę w administracji publicznej, 12,6 proc. zajmowało się działalnością naukową i profesjonalną, 11,6 proc. znalazło zatrudnienie w branży finansowej, a 19,7 proc. trafiło do innych branży usługowych. Kluczem do kariery nie są jednak tylko studia.
Z wypowiedzi byłych studentów wynika, żeby zapewnić sobie prestiżowe miejsce pracy, należy efektywnie spożytkować czas wolny od zajęć. Praktyki, staże, prace na 1/4 etatu to obecnie niezbędne elementy, by po zakończeniu edukacji płynnie wejść na rynek pracy. Choć jak wiadomo, część włożonej podczas studiów pracy wygląda dobrze tylko w CV.
- W czasie studiów, na 4 i a 5 roku robiłam kilkumiesięczne, bezpłatne praktyki w małych kancelariach, ale nie mogę powiedzieć, że wiele się tam nauczyłam. W 2011 roku zrobiłam 3 miesięczny staż w kancelarii w Budapeszcie w ramach programu Erasmus. Zdobyłam tam całkiem niezłe doświadczenie. Poza tym, w czasie studiów trzykrotnie brałam udział w międzynarodowych konkursach prawniczych z prawa międzynarodowego. – mówi Karolina, aplikantka adwokacka zawiązana z jedną z większych kancelarii prawniczych w Warszawie.
Nie bez znaczenia jest też pochodzenie. Zdaniem Waldemara, radcy prawnego prowadzącego własną kancelarię nazwisko i znajomości ułatwiają początek, ale nie załatwiają wszystkiego.
- Osobom pochodzącym z rodzin prawniczych jest łatwiej. Mają dobry start finansowy, wsparcie merytoryczne i duże znajomości. Łatwiej znajdują oni pracę, patrona i wejść na rynek. Ludziom, którzy zaczynają od zera najtrudniej jest nawiązać kontakty i wyrobić nazwisko. Nie odczułem jednak, żeby takie osoby miały łatwiej pod względem wiedzy. Kto nie umiał dostawał dwóję i tyle, niezależnie kogo znał i jakich miał rodziców - wyjaśnia.
Prawo to koszty
Truizmem jest stwierdzenie, że studiowanie kosztuje. Najlepszym odpada jednak opłata za samą edukację. A ta nie jest mała. Za rok wieczorowej nauki na kierunku prawo na Uniwersytecie Warszawskim zapłacimy minimum 7 tys. złotych. Tańszą opcją będzie wybór jednej z uczelni prywatnych. Przykładowo na rzeszowskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji opłata za rok studiów stacjonarnych to 3900 zł. Ci, którzy zdecydują się później na odbywanie aplikacji, również muszą liczyć się ze sporym obciążeniem portfela. Szczęśliwcom opłaty za kurs pokryje pracodawca.
- Roczny koszt aplikacji to ok 5300 złotych. Mam to szczęście, że kancelaria w której pracuję, pokrywa te opłaty. Samą pracę zaczęłam w zasadzie od razu po studiach. Początkowo był to kilkumiesięczny płatny staż, a następnie umowa o pracę na czas nieokreślony. Zarobki lekko przekraczają średnią krajową – mówi Karolina.
A utrzymanie w dużym mieście to też spore wydatki. Niektórzy przez cały czas odbywania aplikacji otrzymują więc wsparcie od rodziców. Dzięki takiej pomocy edukację kontynuuje jedna z rozmówczyń.
- Prawda jest taka, że gdyby nie pomoc rodziców musiałabym się skupić na zarabianiu pieniędzy a nie zdobywaniu wiedzy. Skończyłoby się pewnie na tym, że byłabym zmuszona szukać intratnych zarobków poza branżą prawniczą – wyjaśnia.
Życie młodych adeptów prawa przybiera różne scenariusze. Zdarza się, że mimo najszczerszych chęci muszą oni rezygnować z marzeń, gdyż nie są w stanie się utrzymać.
- Znam wiele osób, które poza prawem wykonywały inne zawody by zdobyć niezbędne środki utrzymania. Kierowca, kontroler biletów czy kelnerka to tylko parę przykładów, które przychodzą mi do głowy – wylicza Waldemar.
Są też pozytywne relacje. Jednak, jak wszędzie wiele zależy od szczęścia.
- Zostałam przyjęta na okres próbny w pierwszej kancelarii notarialnej do której aplikowałam. Po okresie próbnym zaproponowano mi umowę zlecenie z wynagrodzeniem 1,200 zł netto. Niestety jak się później okazało byłam potrzebna tylko na okres wakacyjny. We wrześniu podziękowano mi za współpracę, gdyż kancelarii nie było stać na dodatkowego pracownika. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Okazało się, że asesor, którą poznałam w dotychczasowym miejscu pracy planowała otwarcie własnej kancelarii i zaproponowała mi pracę. Moja sytuacja zawodowa zmieniła się. Po pierwsze dostałam umowę o pracę na czas nieokreślony, poprzedzoną umową na okres próbny. Zaczynałam z wynagrodzeniem 1,600 zł netto. Teraz kiedy dostałam się na aplikację notarialną zarabiam 2,500 zł netto – opowiada Agnieszka, aplikantka notarialna. Jednak jest to za mało by samodzielnie funkcjonować w Warszawie – przyznaje.
Nie tylko kancelaria
Studia, aplikacja, własna kancelaria. Tak dla większości studentów wygląda ścieżka prawniczej kariery. Doświadczenie jednak pokazuje, że możliwości po prawie jest znacznie więcej. Wydziały prawa rodzą dziennikarzy (Tomasz Sekielski, Tomasz Zimoch), polityków (Ryszard Kalisz), biznesmenów, a nawet muzyków (Stachursky). Znaczna część absolwentów znajduje zatrudnienie w strukturach administracji publicznej, gminnej czy też rządowej – to główne miejsca pracy osób, które nie chcą wiązać się na całe życie z korporacyjnymi. Część osób na początku studiów wie, że nie chce występować przed sądem.
- Właściwie od początku studiów wiedziałem, że nie chcę być adwokatem, ani radcą prawnym i bardziej interesowała mnie praca naukowa łączona z pracą jako praktyk w organach administracji publicznej. Przez całe studia specjalizowałem się w prawie konstytucyjnym i teorii prawa, w związku z czym naturalny był dla mnie wybór Kancelarii Sejmu, w której zajmowałem się legislacją. Po studiach zostałem na uczelni i rozpocząłem doktorat, więc wszystko utwierdzało mnie w przekonaniu, że wybrałem dobrą ścieżkę – mogłem łączyć teorię z praktyką, i jak mi się wydawało z korzyścią dla obu – mówi Mateusz, obecnie pracownik jednej z warszawskich kancelarii prawniczych.
Realizacji pasji nie udało się jednak związać z odpowiednimi zarobkami.
- Okazało się, że Sejm może zaproponować mi tylko umowę zlecenie ze stawką odpowiadającą praktycznie minimalnej krajowej. Na uczelni zaproponowano umowę o dzieło z niewiele wyższym wynagrodzeniem, za to znacznie mniejszą ilością godzin. Już po pierwszym miesiącu okazało się, że jako młody doktorant i młodszy specjalista ds. legislacji nie jestem w stanie zarobić na wynajem niedużego dwupokojowego mieszkania w średnim standardzie i zapłatę podstawowych rachunków – tłumaczy.
Czasami o wyborze ścieżki kariery zadecyduje przypadek.
- Prawdę powiedziawszy to po studniach nie szukałem pracy. Wysłałem jedno CV i zacząłem przygotowywać się do egzaminu na aplikację. Po dwóch tygodniach dostałem telefon z kadr firmy, do której aplikowałem i siłą rzeczy kodeksy i ustawy poszły w odstawkę. Muszę podkreślić fakt, że pracę dostałem dzięki wykształceniu językowemu (anglistyka), ukończone studia prawnicze nie odegrały w rekrutacji żadnej roli. – mówi Tomasz pracujący w korporacji zajmującej się audytem.
Czy warto iść na prawo?
Tutaj zdania naszych rozmówców są podzielone.
- Osobiście nie narzekam na moją sytuację finansową i pewnie, gdybym miała wybierać drugi raz też zdecydowałabym się na prawo. Ale nie jestem pewna czy polecałabym komuś rozpoczynanie studiów prawniczych w tej chwili - rynek powoli się nasyca i nie jest już tak łatwo o dobrze płatną pracę – ostrzega Karolina.
Nie wszyscy jednak poszliby drugi raz tą samą drogą.
- Nie wybrałbym drugi raz tych studiów, pomimo tego, co udało mi się osiągnąć. I nawet nie chodzi tu o kwestie finansowe, czy brak czasu na „normalne” życie. Niestety wydaje mi się, że podobnie jak 90% moich koleżanek i kolegów nie miałem zielonego pojęcia, czym tak naprawdę jest „prawo”, czego uczą te studia i czym będziemy zajmować się do końca życia – wyjaśnia Mateusz.
- W przyszłości kiedy moje dziecko będzie zastanawiało się nad wyborem zawodu dla siebie, zdecydowanie odradzę mu kierunki prawnicze. Jest to ciężka i niepewna droga. Mimo otwarcia zawodów prawniczych i łatwiejszego dostępu na aplikację nie jest łatwo ją ukończyć i zdać egzamin państwowy dający uprawnienia. Gdybym miała drugą szansę zastanowiłabym się dwa razy zanim wybrałabym prawo – przyznaje Katarzyna, aplikantka notarialna.
Gdzie więc leży problem?
- Większość społeczeństwa żyje w stereotypowym przekonaniu, że wszyscy prawnicy mają wspaniałe życie, mnóstwo pieniędzy i spacerują całe dnie w swych skrojonych na miarę garniturach i sukienkach między jednym biurowcem a drugim, w międzyczasie popijając kawę na skórzanych kanapach. No więc rodzice wysyłają dzieci na studia prawnicze, myśląc że zapewniają im i sobie świetlaną przyszłość – kwituje Mateusz.
Czy warto więc iść na prawo? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że należy to dobrze przemyśleć.