Wśród zaproszonych gości znaleźli się prócz Barbary Piwnik, byłej minister sprawiedliwości i prokurator generalnej, także: Zbigniew Ćwiąkalski – profesor prawa, adwokat, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny, Piotr Girwoyń – profesor prawa, laureat wielu nagród, Jarosław Gugała – dziennikarz telewizyjny, były ambasador w Urugwaju, Jacek Kondracki – adwokat oraz Agnieszka Dygant – mecenas Przybysz w popularnym serialu „Prawo Agaty”.
Czy prawo jest do czegoś potrzebne - rozpoczął dyskusję profesor Tadeusz Tomaszewski, przywołując stanowisko jednego z krytyków wymiaru sprawiedliwości – profesora Wiktora Osiatyńskiego, przekonującego, że prawo w obecnym kształcie jest do niczego i służy jedynie najbogatszym.
- Prawo niewątpliwie jest nam potrzebne – rozwiała wszelkie wątpliwości sędzia Piwnik, ale jak sama przyznała dziedzina ta nie jest pozbawiona wad.
Dyskutanci stworzyli wspólną listę powodów niedoskonałości polskich przepisów. Po pierwsze prawnicy mają zbyt mały wpływ na uchwalanie i tworzenie przepisów. Jak zauważyła była minister sprawiedliwości, nawet prawnicy z wieloletnią praktyką nie rozumieją sformułowań, które zostały zapisane i mają niedługo zacząć obowiązywać, a nowelizowanie nowelizacji nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Prawo jest przede wszystkim niechlujne od momentu samego stanowienia – uzupełnił mecenas Ćwiąkalski. Jego zdaniem potrzebny byłby w Polsce organ, który dbałby o porządne i spójne ustawy. - Przed wojną byli legislatorzy, którzy tworzyli prawo. Obecnie nie ma wykwalifikowanej kadry. Sejm, który tworzy prawo nie jest zbudowany z prawników, a nawet jeżeli posłowie mają wykształcenie prawnicze nie mają doświadczenia w stanowieniu prawa. - To, że ktoś jest adwokatem czy radcą prawnym nie oznacza, że potrafi interpretować ustawy.
Prawo jest oczywiście potrzebne, ale szkodzi mu hipertrofia - nadmiar przepisów – wyjaśnił mecenas Kondracki. Wydawanie kolejnych przepisów nie może być sposobem na wszystkie problemy. - Nic tak nie psuje państwa, jak prawo nieegzekwowane – podkreślił, a do tego dochodzi, gdy jest za dużo paragrafów.
Redaktor Gugała, spojrzał na problem od strony „zwykłego obywatela”. Polacy są sfrustrowani bo prawo nas zawodzi – powiedział. Wymiar sprawiedliwości działa za długo, procesy się ślimaczą, w gąszczu przepisów zaginął „duch prawa”, czyli dążenie do racjonalnej sprawiedliwości. Prawo zdaniem dziennikarza to „rozgrywki wtajemniczonych magów – prawników lub interesantów politycznych ewentualnie ekonomicznych, którzy blokują dobre intencje dążenia do prawdy”. Po co wprowadzać bzdurne przepisy, których i tak nikt nie przestrzega – pytał nawiązując do ograniczenia prędkości w Warszawie do 50 km/h.
Cechą polskiego społeczeństwa jest skłonność do naginania prawa – wtrącił prof. Girdwoyń. Także mecenas Ćwiąkalski wskazał złą organizację pracy sędziów oraz przewlekłość postępowań. To, że przedsiębiorca zostaje prawomocnie uniewinniony po 14 latach traci jakikolwiek sens – wyjaśnił. Mecenas Kondracki przyznał mu rację, dodał że sądów jest za mało.
Największym jednak problemem, wskazanym przez sędzię Piwnik jest brak świadomości obywatelskiej, co do sposobu funkcjonowania państwa oraz wymiaru sprawiedliwości. Ludzie nie rozumieją świata, w którym żyją oraz obowiązujących w nim zasad. Dlatego każdy obywatel powinien otrzymać niezbędną wiedzę, dzięki czemu światy prawa i „zwykłych ludzi” byłyby bardziej zbliżone.
-Serial „Prawo Agaty” spełnia potrzeby społeczeństwa, o których wspomniał redaktor Gugała. Sprawy odbywają się bardzo sprawnie. Zamykają się w 45 minutach, nie ma kolejnych instancji. Telewizyjny obraz działa ku pokrzepieniu serc. To scenarzysta decyduje na podstawie badań o tym, jakiego prawnika chcą oglądać widzowie. „Prawo Agaty” nie jest serialem dokumentalnym dlatego nie musi odzwierciedlać rzeczywistości. Choć, jak przyznaje aktorka gdyby jej postać była mniej idealna i popełniała ludzie błędy byłoby dla niej ciekawiej. - Marzę o tym by Agata poszła nieprzygotowana na rozprawę – przyznała Agnieszka Dygant, odtwórczyni roli Agaty. - Byłoby to zgodne z rzeczywistością – przytaknęli mecenas Kondracki i sędzia Piwnik.
Prawnicy zgodnie przyznają, że ludzie mylą fikcję z rzeczywistością i przychodząc na rozprawy wymagają zasad postępowania, jakie zaobserwowali na szklanym ekranie. Ponadto przedstawianie wyidealizowanych wizji negatywnie wpływa na relacje adwokata z klientem. - Nam, prawnikom, telewizyjne produkcje przysparzają wiele problemów – nawiązał mecenas Kondracki. Jego zdaniem programy pokroju „Sędzia Anna Maria Wesołowska” wołają o pomstę do nieba, gdyż budują mylne przekonanie na temat tego, jak funkcjonuje sala sądowa i wymiar sprawiedliwości oraz nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Ogromnym problemem zdaniem praktyka jest również kryształowy wizerunek pełnomocnika, jaki prezentuje aktorka. - W codzienności nie da się funkcjonować w ten sposób. Klientowi można dać kawałeczek serca, ale nie całe. Jest to niewykonalne. Adwokat musi mieć dystans, jego rolą nie jest przyjaźnienie się z klientem – dodał Kondracki.
Zdaniem sędzi Piwnik seriale tematyczne czynią bardzo dużo zła. Scenarzyści nie zwracają uwagi na szczegóły, które są ważne i mogłyby edukować, a niestety tego nie robią.
Kolejnym problemem są dziennikarze, którzy w nierzetelny sposób relacjonują postępowania. Skrótowość, brak czasu i nieznajomość prawa powodują, że opinia publiczna nie wynosi żadnej wiedzy z odbywających się procesów, a bardzo często przekazują przekłamane informacje.
Redaktor Gugała zarzucił szczególnie sędziom, że nie mówią ludzkim głosem. Nawiązał w ten sposób do istotnego zagadnienia, jakim są różnice pomiędzy językiem polskim a językiem prawa.
Prowadzący zapytał, czy zdaniem uczestników zaplanowana na lipiec 2015 roku zmiana procedury karnej pozytywnie wpłynie na omawiane problemy.
Sędzia Piwnik twierdzi, że zdecydowanie nie. Jej zdaniem „od lipca będzie dramat”. Młodzi prawnicy są nieprzygotowani do funkcjonowania na zasadach, jakich będzie od nich wymagał nowy sposób procesowania. - Reforma jest powrotem do tego, co już było, ale młode pokolenie nie odnajdzie się w tym systemie bo nie ma żadnego nawiązania. Prokuratorzy i adwokaci będą musieli być przygotowani do sprawy, w których występują. Będzie to dla nich novum. Rola sędziego będzie ograniczona – wyliczała była minister
Profesor Ćwiąkalski widzi parę plusów nowej formy. Jego zdaniem zmiana przepisów w zakresie biegłego i opinii będzie na korzyść.
Mecenas Kondracki wskazał na wprowadzone klauzule generalne, które pozwalają sędziemu na aktywność w „szczególnie uzasadnionych okolicznościach”. Jego zdaniem proces zmieni się jedynie, gdy sprawę będzie prowadził leniwy sędzia. Wścibscy i chcący poznać prawdę członkowie składu orzekającego będą pracować, tak jak teraz.
Ideałem byłoby gdyby zawód sędziego, tak jak w serialach był nobilitacją, nagrodą. By stanowiska te pełniły osoby posiadające odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Zdaniem Gugały nie powinien to być zawód, jak każdy inny, a najwyższy stopień na podium prawniczej kariery. Dziennikarz uważa, że taka zmiana mentalna wpłynęłaby na zmiany w procesie karnym.
Trzeba przyznać, że seriale dotyczące tematyki prawniczej od wielu lat budzą zainteresowanie nie tylko polskich widzów. „Prawo Agaty”, „Ally McBeal”, „Magda M.” to tylko nieliczne przykłady. Wciąż powstają nowe produkcje, których głównymi bohaterami są eksperci w tej dziedzinie. Może ich sukces tkwi właśnie w tym, że to co nieznane wzmaga ciekawość. Poznanie tajników prawa i odnalezienie się w gąszczu przepisów nie jest łatwe. Nie dziwi mnie wcale, że „przeciętny Kowalski” czuje się zagubiony, a słysząc hasło ”wezwanie do sądu” panicznie szuka jakichkolwiek informacji na temat tego, co może go spotkać. Filmowe i telewizyjne produkcje są najbardziej dostępnym środkiem poznania. Niestety, jak okazało się w trakcie debaty nieprawdziwym. Może jednak nie tak szkodliwym, jak ocenili go praktycy. Seriale pokazują ludzką twarz profesjonalistów, nie czynią z nich nadludzi ani magów. Przyznaję serialowa droga nie jest najlepsza, ale może lepsza taka niż żadna?