Notarialny nakaz zapłaty będzie albo martwą instytucją, albo doprowadzi do pokrzywdzenia dłużników. Wiele instytucji apeluje więc, aby resort rozwoju w ogóle zrezygnował z tego pomysłu.
Wiele pracy przy nakazach / Dziennik Gazeta Prawna
Wicepremier Mateusz Morawiecki uważa, że jednym z największych problemów w prowadzeniu biznesu jest kłopot z egzekwowaniem wierzytelności. Dlatego też chce za pomocą tzw. pakietu wierzycielskiego, który w praktyce będzie nowelizacją kilku ustaw, uprościć dochodzenie pieniędzy od dłużników. Kluczowa w zaproponowanym rozwiązaniu jest zmiana prawa o notariacie (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 164) poprzez umożliwienie rejentom wydawania nakazów zapłaty. Ma to odciążyć sądy, którym zajmuje to – zdaniem Ministerstwa Rozwoju – zbyt wiele czasu. Sęk w tym, że o ile niektóre organizacje przedsiębiorców pomysł popierają, o tyle większość organów administracji publicznej jest zdecydowanie przeciwna.
Martwica instytucji
Resort rozwoju chce, by notarialne nakazy zapłaty rejenci doręczali osobiście. Ewentualnie mogliby to robić zatrudnieni w kancelariach pracownicy. W ramach konsultacji projektu ustawy ten pomysł został jednak zmiażdżony. „Stosowanie w praktyce tej instytucji będzie martwe” – twierdzi wiceminister infrastruktury Kazimierz Smoliński. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że rejent np. z Krakowa będzie jechał lub wysyłał swojego pracownika do Gdańska po to, by wręczyć jeden nakaz zapłaty. Ale kłopoty mogą wystąpić także w sytuacji, gdy notariusz będzie doręczał orzeczenia w swoim mieście. Bez trudu można sobie przecież wyobrazić sytuację, że nie zastanie dłużnika w domu. Projekt przewiduje zaś doręczenie do rąk własnych. Nie będzie więc można zostawić nakazu domownikom, dozorcy czy awizować. Wówczas takie niedoręczone orzeczenie będzie bezużyteczne i sam wystawiający rejent będzie musiał je uchylić. „Mogą to być częste sytuacje, co może spowodować nieskuteczność tej instytucji – pomijając kwestie rozliczania kosztów nieskutecznego doręczenia, stracony czas i zarobek notariusza, utratę klientów kancelarii notarialnej” – wylicza minister Smoliński.
Niedoinformowanie
Paradoksalnie jednak zdaniem wielu opiniujących projekt, gdyby notarialne nakazy zapłaty okazały się martwą instytucją, byłoby to najlepsze rozwiązanie. A to dlatego, że jeśli będą powszechnie stosowane, wywoła to masę komplikacji dla dłużników. A państwo nie powinno ich na to narażać. Ostrzega przed tym m.in. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Wiceprezes urzędu Dorota Karczewska przypomina, że już teraz w stosunku do konsumentów stosowane są dwa tryby dochodzenia roszczeń: zwykłe postępowanie sądowe i elektroniczne postępowanie upominawcze (EPU). Teraz pojawia się pomysł wprowadzenia trzeciego trybu. To zaś w ocenie prezes Karczewskiej wcale nie zwiększy realnie wachlarza możliwości dla wierzycieli, a jedynie zaszkodzi konsumentom. Będą oni mogli bowiem czuć się zagubieni w procedurach, które już obecnie nie są przejrzyste. „W opinii prezesa UOKiK jest wysoce prawdopodobne, że notarialne nakazy zapłaty będą wiązały się dla pozwanego-konsumenta ze wszystkimi zagrożeniami, z jakimi już obecnie wiąże się elektroniczne postępowanie upominawcze. A jest możliwe, że zagrożenia te będą jeszcze większe” – wskazuje Dorota Karczewska. I uprzedza, że wiele osób otrzymany od notariusza nakaz będzie mogło potraktować jedynie jako wezwanie do zapłaty, podobne do tych przesyłanych przez firmy windykacyjne, a nie środek, który może lada moment nabrać mocy tytułu egzekucyjnego.
Na ten sam problem zwraca uwagę Małgorzata Rothert, przewodnicząca Krajowej Rady Rzeczników Konsumentów. Przypomina, że rzecznicy niemal każdego dnia spotykają się ze sprawami ludzi, którzy mają istotne trudności w obronie swoich praw w trybie EPU. Często egzekwowane są w nim roszczenia nieistniejące lub sporne, gdyż firmy windykacyjne oraz kancelarie prawne liczą przede wszystkim na to, że pozwany nie wniesie w terminie sprzeciwu. Dlatego też w ocenie Rothert najlepiej by się stało, gdyby wskazać w proponowanym art. 105a prawa o notariacie, że notariusz wydaje notarialny nakaz zapłaty obejmujący roszczenia między przedsiębiorcami. Innymi słowy, nowa instytucja w ogóle nie powinna dotyczyć konsumentów.
– Nie sądzę, by pomysł nakazów wydawanych przez notariuszy znacząco przyspieszył dochodzenie wierzytelności, ale uważam też, że ograniczenie tej instytucji tylko do roszczeń między przedsiębiorcami byłoby błędem – twierdzi adwokat Radosław Płonka, ekspert BCC i partner w kancelarii Płonka Ozga. Jego zdaniem wprowadzenie takich rozróżnień doprowadziłoby do chaosu.
– Zresztą między wiedzą konsumenta a osoby prowadzącej jednoosobową działalność gospodarczą na ogół nie ma żadnej różnicy – mówi mec. Płonka.
Odpowiedzialność
Wiele wskazuje na to, że języczkiem u wagi będzie opinia Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. Ta bowiem wytacza argument koronny: notarialne nakazy zapłaty mogłyby narazić budżet państwa na bardzo duże – i zupełnie nieuzasadnione – wydatki. Chodzi o to, że do nowego instrumentu zastosowanie znajdą przepisy o wyrokach sądowych. A to oznacza, że za wydane przez rejentów orzeczenia, które naruszają prawo, odpowiedzialność będzie ponosił Skarb Państwa.
„Jest to rozwiązanie problematyczne i nieleżące w interesie Skarbu Państwa. Tym bardziej że nie ma żadnych instrumentów pozwalających na kontrolowanie i weryfikowanie prawidłowości czynności notarialnych” – pisze w swym stanowisku do pakietu wierzycielskiego Prokuratoria. I jednocześnie zaznacza, że nadużyciem intelektualnym ze strony resortu rozwoju jest wskazywanie, że notariusze wydawali już przez wiele lat nakazy (patrz grafika). W PRL-u bowiem zajmowali się tym nie notariusze prowadzący samodzielne kancelarie, lecz ci zatrudnieni w państwowych biurach notarialnych. Wtedy więc odpowiedzialność publiczna za działania rejentów była uzasadniona. Obecnie zastosowanie takiego rozwiązania – w ocenie Prokuratorii – nie ma żadnych podstaw.
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach