Przepisy miały pomóc osobom w trudnej sytuacji finansowej. I pomogły. Ale zarazem przez nieuwagę zaszkodzono byłym małżonkom upadających.
Kuriozalny przepis może być bolesny w skutkach: jeżeli jedno ze współmałżonków zadłuży się w ciągu 12 miesięcy od uprawomocnienia się orzeczenia o rozwodzie i nie spłaci zobowiązań, to wierzyciele mogą upomnieć się o pieniądze u tego drugiego. Tak stało się w przypadku Grzegorza Żurawskiego, o którym jako pierwsze poinformowało Radio ZET. Mężczyzna rozwiódł się z żoną i był pewien, że rozpoczyna nowe życie (także w wymiarze finansowym). Ale po kilku miesiącach okazało się, że jego była wybranka serca narobiła długów i ogłosiła upadłość konsumencką, zaś pożyczkodawcy postanowili zwindykować mężczyznę.
– Mam spłacać nowe długi byłej żony, na dodatek z pieniędzy, które uzyskałem już po rozwodzie. To absurdalne! – nie kryje oburzenia Żurawski. I dodaje, że nie można wykluczyć sytuacji, w której była żona wykaże we wniosku do sądu fikcyjne umowy pożyczek. Sąd w ogóle tego nie zweryfikuje, bo opiera się na oświadczeniach upadłego. Wtedy zaś były małżonek ze swojego majątku spłaci nieistniejące długi, a pieniądze te mogą trafić nie do rzeczywistych wierzycieli, lecz do kieszeni przebiegłej żony.
– Ponoszę konsekwencje tego, że przepisy o upadłości konsumenckiej zostały napisane bez głębszego zastanowienia. Dla polityków liczyło się tylko to, by je szybko uchwalić, a następnie pochwalić się, że ulżyli zadłużonym – stwierdza poszkodowany.
Doktor Patryk Filipiak, członek zespołu przy ministrze sprawiedliwości ds. przygotowania projektów ustaw z zakresu prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego, przyznaje, że ustawa zawiera błędy. I że może się zdarzyć, że nieuczciwy małżonek się zadłuży, w ciągu roku od rozwodu złoży wniosek o upadłość, a jego nowi wierzyciele będą zaspokajani z byłego majątku wspólnego. – W takiej sytuacji rzeczywiście dochodzi do pokrzywdzenia współmałżonka – stwierdza dr Filipiak. I deklaruje, że eksperci jeszcze w tym roku zaproponują nowelizację przepisów.
Patologia prawa upadłościowego: przez rok od rozstania można zadłużać się na koszt eksmałżonka
Duża nowelizacja ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze, która weszła w życie 31 grudnia 2014 r., miała spowodować lawinę wniosków o oddłużenie. I tak się stało. Przy okazji jednak uwypukliła błędy popełnione przez ustawodawcę przed wieloma laty.
Art. 125 ust. 3 prawa upadłościowego (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 233 ze zm.) istnieje od 2003 r. Przez lata nie wzbudzał większych emocji. W uproszczeniu stanowi on, że ustanowienie rozdzielności majątkowej powstałej z mocy prawa w wyniku rozwodu, separacji albo ubezwłasnowolnienia jednego z małżonków jest przez rok bezskuteczne w stosunku do masy upadłości. Mówiąc jeszcze prościej: możliwa jest sytuacja, w której ludzie wezmą rozwód, a i tak jeden z byłych małżonków będzie odpowiadał za zobowiązania drugiego.
– To przepis, który ma sens w odniesieniu do upadłości firm, lecz jest zupełnie niepotrzebny, a wręcz szkodliwy przy upadłości konsumenckiej – komentuje dr Tomasz Chilarski, wspólnik w kancelarii Głowacki Chilarski Sielicki, pełnomocnik Grzegorza Żurawskiego, który padł ofiarą kontrowersyjnej regulacji.
Możliwa bowiem jest sytuacja, w której jeden z rozwodników ogłasza upadłość konsumencką, a co za tym idzie pozbywa się długów np. związanych ze spłatą kredytów. Z zobowiązaniami zostaje wówczas ten eksmałżonek, który upadłości nie ogłosił. Możliwa jest także taka sytuacja, w której rozwodnik już po orzeczeniu rozwodu narobi długów i dopiero wtedy ogłosi upadłość. Wierzyciele w takiej sytuacji będą mogli żądać spłaty od tego, który się nie oddłużył.
Przepis taki, jak podnosi mec. Chilarski, ma rację bytu w odniesieniu do upadłości gospodarczych, gdyż tam głównym celem jest zaspokojenie wierzycieli. Ale cel upadłości konsumenckiej jest zgoła odmienny: chodzi o pomoc osobie mającej problemy finansowe.
– Nie może to się jednak odbywać z pokrzywdzeniem innej, zupełnie niewinnej w tej sytuacji osoby – podkreśla pełnomocnik Żurawskiego.
Paradoksalnie lepiej by się stało, gdyby mężczyzna również ogłosił upadłość. Teraz bowiem został ze wszelkimi kredytami do samodzielnej spłaty oraz wierzycielami byłej żony. Teoretycznie sam może się domagać od upadłej pieniędzy, jako że przejął jej zobowiązania. W praktyce jednak szansa wierzycieli prywatnych na udział w zaspokojeniu należności w wyniku realizacji planu spłat przez bankruta jest iluzoryczna.
Wszystko wskazuje na to, że ustawodawca po prostu nie zwrócił uwagi na dyskusyjną regulację. Przez lata problem był niedostrzegalny w praktyce, gdyż liczba ogłaszanych upadłości konsumenckich była bardzo mała (patrz ramka).
– Obowiązujący system jest uzasadniony ochroną wierzycieli: gdyby art. 125 nie było, to w bardzo prosty sposób można by wyłączyć majątek objęty wspólnością (czyli z reguły prawie cały majątek) spod potencjalnej windykacji przez wierzycieli – tłumaczy adwokat dr Patryk Filipiak, partner w kancelarii Filipiak Babicz i członek zespołu przy ministrze sprawiedliwości ds. przygotowania projektów ustaw z zakresu prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego.
Jak mówi, wystarczyłoby pójść do notariusza lub przeprowadzić fikcyjny rozwód, ustanowić tym samym rozdzielność majątkową, a następnie dokonać podziału majątku i cały przepisać na współmałżonka, który nie jest zadłużony.
– Obecne przepisy zaś wcale nie wyłączają skuteczności rozwodu. Jedynie dają dodatkowy rok na utrwalenie stanu prawnego zapoczątkowanego rozwodem – wyjaśnia dr Filipiak.
Przyznaje jednak, że może zdarzyć się sytuacja, w której co do zasady dobry przepis uderzy w Bogu ducha winnego człowieka. Ergo: ustawodawca stworzył przepis z myślą o tych, którzy kombinują. Nie wziął jednak pod uwagę, iż istnieją też uczciwi.
Stąd też pomysł dr. Filipiaka, aby możliwie szybko dokonać nowelizacji. Ekspert ma już nawet pomysł. Sugeruje, że wystarczyłoby dodać do art. 125 ust. 4 w brzmieniu: „jeśli do niewypłacalności dłużnika doszło w wyniku braku wykonania zobowiązań powstałych po ustanowieniu rozdzielności majątkowej w wyniku rozwodu, separacji albo ubezwłasnowolnienia jednego z małżonków, to art. 125 ust. 3 nie stosuje się”. Inna możliwość to wyłączenie stosowania całego art. 125 w stosunku do upadłości konsumenckiej.
Pokrzywdzony przepisem Grzegorz Żurawski twierdzi jednak, że prawo upadłościowe zawiera znacznie więcej luk, przez które ucierpieć mogą niewinne osoby. W związku z tym planuje zainteresować problemem rzecznika praw obywatelskich. Liczy też na to, że za jakiś czas niepożądanymi skutkami art. 125 zajmie się Trybunał Konstytucyjny.
– Odnoszę wrażenie, że przepis ten w zakresie, w jakim dotyczy upadłości konsumenckich, może być niezgodny z ustawą zasadniczą – twierdzi dr Tomasz Chilarski.
Ministerstwo Sprawiedliwości dużego problemu jednak nie widzi. Jak wyjaśnia nam Wioletta Olszewska z MS, do tej pory nikt nie zwracał uwagi na problemy związane z art. 125. Wskazuje przy tym, że w omawianym przypadku mogło dojść do próby nadużycia instytucji upadłości, a to powinno doprowadzić do oddalenia wniosku. Tak się jednak nie stało.
– Konieczne jest przeprowadzenie dokładnych analiz, czy zastosowanie art. 125 ust. 3 może mieć trudne do zaakceptowania skutki wymagające interwencji ustawodawcy, czy też stanowi uzasadniony kompromis w ochronie praw dłużnika i wierzyciela w ramach procedury przeznaczonej, ze swej istoty, dla pełnego umorzenia zobowiązań dłużnika kosztem wierzycieli – wyjaśnia Olszewska.