Spotkanie z dziennikarzami odbyło się w centrum konferencyjnym Polskiej Agencji Prasowej.

Jeśli po raz czwarty musimy robić deregulację, to znaczy, że coś poszło bardzo źle z regulacją. Trzeba się zastanowić, dlaczego tak się stało i co zrobić, żeby tym razem to się udało – powiedział Robert Gwiazdowski, ekspert ds. podatków Centrum im. Adama Smitha.

Prawo w teorii i w praktyce

Jak wskazywał Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji w ZPP, deregulacja jest procesem, który odbierany jest pozytywnie. Zwrócił jednak uwagę na istotny rozdźwięk między zamierzeniami ustawodawcy a praktyką działania administracji. Podkreślił, że choć część uchwalanych przepisów jest słuszna i ma na celu ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej, to w praktyce część dobrych rozwiązań nie przyjmuje się. Mimo formalnego wejścia w życie, wiele z nich nie zostaje skutecznie zastosowanych przez urzędy, więc ich wpływ na codzienne funkcjonowanie przedsiębiorców okazuje się znikomy.

Bywa, iż mamy do czynienia z sytuacjami, w której dobre prawo pozostaje martwe – niewdrożone, pomijane lub ignorowane przez administrację, co dziś również podważa zaufanie biznesu do deklarowanej przez rząd polityki deregulacyjnej.
Jak podkreślił Jakub Bińkowski, mimo retoryki o budowie zaufania i dialogu, codzienność w kontaktach z administracją, zwłaszcza podatkową, często temu przeczy.

O konieczności spójności między zapowiedziami a praktyką mówił także Marcin Cichy, dyrektor zarządzający Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej. Przyznał, że deregulacja tylko częściowo spełniła oczekiwania inwestorów.
W Polsce mamy tendencję do leczenia skutków, a nie przyczyn. Ocena skutków regulacji, zarówno ex ante, jak i ex post, praktycznie nie funkcjonuje – mówił. Tymczasem taka praktyka w państwach Zachodu jest standardem.

Traktowanie przedsiębiorców: przykład z życia

Jednym z najważniejszych tematów podjętych podczas konferencji był brak jednolitych zasad traktowania przedsiębiorców.
– Nie ma zgody na to, żeby stosować dwa różne standardy postępowania w zależności od tego, jaki produkt firma wprowadza na rynek. Jeśli coś jest legalne, powinno podlegać tym samym procedurom administracyjnym. Tymczasem dziś mamy chaos – jedni przedsiębiorcy są traktowani według zasad praworządności, a inni z pominięciem tych reguł – mówił Jakub Bińkowski.
Przykład? Branża tytoniowa. Podczas spotkania mówiono, że sektor ten mierzy się nie tylko z coraz to nowymi ograniczeniami regulacyjnymi, ale też z działaniami urzędów.Opisano przykładowo sprawę z Poznania, gdzie służby celno-skarbowe od kilku miesięcy przetrzymują 200 tysięcy kartridży firmy British American Tobacco o wielomilionowej wartości. Towar został zatrzymany na podstawie wątpliwości co do etykiet, mimo że Policja umorzyła postępowanie. Problem w tym, że zatrzymanie miało miejsce przed wejściem w życie nowej akcyzy (40 zł za sztukę), która zaczęła obowiązywać 1 lipca. Oznacza to wymierne straty.

Jak podkreślał Jakub Bińkowski, takie działania urzędów mają wymierne konsekwencje.
– To nie tylko straty biznesowe, ale też naruszenie zaufania. Jeśli przedsiębiorca wie, że urzędnik może mu zatrzymać legalny towar i nie poniesie za to konsekwencji, trudno mówić o bezpieczeństwie regulacyjnym – mówił dyrektor w ZPP.

Marcin Cichy zauważył, że firma taka jak BAT ma środki, by się bronić, ale koszty utraconych korzyści mogą być podstawą do roszczeń wobec Skarbu Państwa. W jego ocenie sytuacja ta wysyła fatalny sygnał do zagranicznych inwestorów.
– Jeśli działasz w legalnym sektorze, a mimo to państwo może cię zatrzymać proceduralnie, to nie jest kraj przewidywalny inwestycyjnie – mówił przedstawiciel Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej.

Plantatorzy próbują rozmawiać z ministerstwami

Krzysztof Konieczny, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Plantatorów Tytoniu, mówił bez ogródek: Jestem zwykłym chłopakiem ze wsi. Chcę produkować tytoń i z tego żyć. Jeśli prawo dalej będzie niejasne i nieprzyszłościowe, te firmy się wyprowadzą, a ja nie będę miał komu sprzedać swojego produktu – wyjaśniał, dodając, że nie można traktować w taki sposób potężnego rynku, jakim jest Polska. Działają tu bowiem wszyscy najwięksi globalni producenci, eksportujący na całą Europę.
Dodał też, że głos plantatorów nie jest brany pod uwagę, mimo prób dialogu z resortami.
– Jeździliśmy do ministerstw, do Sejmu. Nikt nas nie słucha. Tytoń zawsze był tym złym, a przecież w paczce papierosów 80 proc. to podatki, VAT, akcyza, CIT. To realne wpływy do budżetu – mówił Krzysztof Konieczny.

Zagrożone zaufanie do Polski

– Czy ktoś jeszcze wierzy w deklaracje rządu? – pytał retorycznie Robert Gwiazdowski, dodając, iż ustawodawca wprowadza przepisy, ale później organy regulacyjne robią wszystko po swojemu.

Uczestnicy konferencji zgodzili się, że regulacje muszą być tworzone nie tylko szybko, ale mądrze, a więc z uwzględnieniem oceny skutków, dialogu z branżami i przewidywalności stosowania prawa przez urzędy.
– Jeśli zmiany mają poprawić warunki prowadzenia biznesu w Polsce, muszą sięgać głębiej niż tylko do poziomu ustaw. Muszą się przełożyć na codzienną praktykę urzędów. Inaczej stracimy nie tylko zaufanie, ale i inwestorów – podkreślał Jakub Bińkowski.– Z tych głosów można wysnuć smutny wniosek. Kiedy mówimy o konkurencyjności, przejrzystości działań administracji i deregulacji, głos takich branż jak tytoniowa jest w ogóle niesłyszany. Powstaje wręcz mechanizm dokręcania śruby przedsiębiorcom – podsumowała prowadząca debatę Julia Muszyńska, analityk prawny w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

KR