Sądy nieumiejętnie formułują zagadnienia prawne, adwokaci piszą kasacje pod dyktando klientów, a legislator tworzy złe przepisy wymuszane populizmem
Sądy nieumiejętnie formułują zagadnienia prawne, adwokaci piszą kasacje pod dyktando klientów, a legislator tworzy złe przepisy wymuszane populizmem
Takie są wnioski w sprawozdaniu z działalności Sądu Najwyższego w 2013 r. Wynika z niego również, że wzrasta liczba spraw, które wpływają do SN. W zeszłym roku więcej skierowano zwłaszcza skarg kasacyjnych i kasacji.
To właśnie te sprawy sprawiały sędziom najwięcej trudności. „Są coraz bardziej skomplikowane, wymagają żmudnej i wszechstronnej analizy” – czytamy w sprawozdaniu.
SN wytyka, że skargi są coraz obszerniejsze, „co nie wpływa na ich lepszą jakość. Wielokrotnie liczba stawianych zarzutów przekracza granice rzeczowej potrzeby, a uzasadnienia bywają nierzadko bliższe naukowej dysertacji niż środkowi zaskarżenia”.
– To wynik nadmiernego formalizowania procedury, do którego ustawodawca został zainspirowany przez sędziów SN – odbija piłeczkę Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański.
Wskazuje, że częściowo wina leży po stronie sądów. – Jeżeli sędziowie piszą nie do zniesienia obszerne uzasadnienia, to odpowiedzią na to zjawisko są jeszcze bardziej obszerne środki zaskarżenia. Będzie bardziej liberalna procedura, krótsze i prostsze uzasadnienia, bez kopiuj-wklej dziesiątek stron komentarzy, to i adwokaci nie będą pisali o wszystkim, o czym się tylko da pisać – twierdzi mec. Michałowski.
Sąd Najwyższy podnosi również, że „znaczna liczba skarg o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia oraz skarg kasacyjnych jest wnoszona na specjalne życzenie klienta, z pominięciem ich celów i funkcji, także publicznoprawnych”. To – zdaniem SN – przyczyna tego, że większość z nich jest bezzasadna. W sprawozdaniu pojawia się także zarzut nadużywania przez strony i ich pełnomocników praw procesowych.
– Uleganie oczekiwaniom klientów to choroba znana adwokaturze od dawna – przyznaje Andrzej Michałowski.
Jego zdaniem lekarstwem wewnętrznym jest merytoryczna pewność adwokata co do własnego poglądu, niezależność od stanowiska klienta i niezależność finansowa. Receptą zewnętrzną powinno być zracjonalizowanie ocen sędziów w stosunku do adwokatów i rozumienie skomplikowanych zależności klient – adwokat.
– Prowadzenie postępowań w dobrej wierze, mimo zabiegów ustawodawcy i oczekiwań teoretyków, zależy nie od idealistycznego chciejstwa, lecz od przekonania, że rzetelność procesowa strony będzie korzystna, bo zaowocuje powodzeniem. Jeżeli w sądzie rzetelność nie jest promowana i wywołuje raczej negatywne skutki, to apele o rzetelność nie będą robiły na stronach wrażenia, a pełnomocnicy będą ją traktowali jak ozdobnik w kodeksie, którego nikt nie traktuje poważnie – kończy mec. Michałowski.
W sprawozdaniu dostaje się też sądom powszechnym. SN wskazuje, że „częściej niż w latach poprzednich stwierdzał nieumiejętne formułowanie zagadnień prawnych przedstawianych do rozstrzygnięcia, zarówno pod względem merytorycznym, jak i formalnym”.
Co jest tego przyczyną? Zdaniem samych zainteresowanych – brak szkoleń.
– Resort sprawiedliwości mimo szumnych zapowiedzi nie organizuje wystarczającej liczby szkoleń – mówi Bartłomiej Przymusiński. Dodaje, że na kilkuset sędziów w okręgu przypada średnio kilkanaście miejsc szkoleniowych.
Poza tym zdarza się, że sędziowie sami świadomie rezygnują z możliwości doskonalenia zawodowego.
– Jesteśmy nadmiernie obłożeni pracą i nie stać nas na luksus kilkudniowego szkolenia. Nikt w tym czasie nie zastąpi nas w wykonywaniu obowiązków. Po powrocie musimy więc nadrabiać zaległości, co przy tak dużym wpływie spraw nie jest łatwym zadaniem – tłumaczy sędzia Przymusiński.
Jego zdaniem przyczyn tego, że duża część zagadnień prawnych jest odrzucana przez SN, nie należy szukać w wygodnictwie sądów i chęci zrzucenia z siebie odpowiedzialności.
– Przygotowanie zagadnienia prawnego to ciężka praca. Wymaga od sędziego zapoznania się z orzecznictwem na dany temat oraz z poglądami doktryny. Z kolei odrzucenie przez SN wniosku o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego to dla każdego sędziego porażka. Nie wydaje mi się, aby z lenistwa podejmowali takie ryzyko – zaznacza Bartłomiej Przymusiński.
Najbardziej krytyczny jest SN w stosunku do ustawodawcy. Sąd dostrzega zjawisko obniżania się jakości przepisów prawa procesowego. Podkreśla, że liczba zmian kodeksu postępowania cywilnego dawno przekroczyła punkt krytyczny. Co gorsza, zmiany te nie są spowodowane rzeczywistymi potrzebami. Niejednokrotnie są one „wymuszane doraźnymi jednostkowymi przyczynami oraz populistycznymi postulatami płynącymi ze strony polityków”. Zmiany takie nie są koordynowane ani w czasie projektowania, ani uchwalania. To powoduje, że prawo procesowe staje się narzędziem skomplikowanym, a przez to mniej skutecznym i użytecznym. To zaś zagraża „sprawności postępowania, prawu do sądu oraz idei rzetelnego procesu”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama