Po wprowadzeniu nowych przepisów komornik uzyskał prawo do ustalania samodzielnie, jaki termin przedawnienia obowiązuje, nawet wbrew wyrokowi w tym zakresie.
Wdniu 21 sierpnia br. weszła w życie część przepisów nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego (Dz.U. z 2019 r. poz. 1469). Kilka z nich zostało dodanych – w mojej ocenie bardzo nieszczęśliwie – na etapie prac legislacyjnych. Jednym z takich przepisów jest art. 804 par. 2 k.p.c. Zgodnie z nim, jeżeli z treści tytułu wykonawczego wynika, że termin przedawnienia dochodzonego roszczenia upłynął, a wierzyciel nie przedłożył dokumentu, o którym mowa w art. 797 par. 11 k.p.c., organ egzekucyjny odmawia wszczęcia egzekucji. Na postanowienie sądu przysługuje zażalenie. W nowo dodanym art. 797 par. 11 k.p.c. wskazano, że jeżeli z treści tytułu wykonawczego wynika, że termin przedawnienia dochodzonego roszczenia upłynął, do wniosku należy dołączyć również dokument, z którego wynika, że doszło do przerwania biegu przedawnienia.
Trudności praktyczne
Regulacje te budzą poważne wątpliwości i zastrzeżenia. Po pierwsze, nie wiadomo, co oznacza sformułowanie, że „z treści tytułu wykonawczego wynika, że termin przedawnienia upłynął”. Ponieważ z pewnością nie chodzi o żadne dodatkowe adnotacje, wydaje się, że komornik będzie miał obowiązek sprawdzać samodzielnie na podstawie tytułu wykonawczego, czy doszło do przedawnienia. Teoretycznie jest to możliwe, gdy w treści tytułu wykonawczego wskazano datę wymagalności roszczenia (przez wskazanie początkowej daty naliczania odsetek), ale już w sytuacji, gdy w pozwie dokonano kapitalizacji odsetek, ustalenie takie jest praktycznie niewykonalne. W tytule wykonawczym nie wskazuje się też daty wniesienia pozwu, co również czyni ten nowy obowiązek komornika trudnym do zrealizowania – nie jest on bowiem w stanie określić, czy pozew został wniesiony przed datą przedawnienia.
Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem jest uznanie, że ustawodawcy chodziło o termin przedawnienia określony w art. 125 kodeksu cywilnego, czyli termin przedawnienia roszczeń określonych w prawomocnym orzeczeniu. Powyższe jednak nie wynika wprost z przepisu, co w mojej ocenie przynajmniej na początkowym stadium jego stosowania budzi poważne wątpliwości.
Kłopoty z dokumentem
Abstrahując od tych trudności praktycznych, należy zauważyć, że w ten sposób ustawodawca przerzuca na komorników prawa i obowiązki sądu. To komornik ma oceniać, czy roszczenie uległo przedawnieniu. Co więcej, został w tym zakresie mocno ograniczony. Jeśli uzna, że doszło do przedawnienia, wierzyciel może wymusić dalsze prowadzenie postępowania, przedkładając dokument potwierdzający, że doszło do przerwania biegu terminu przedawnienia.
Ustawodawca nie określił jednak, jaki ma to być dokument. W przypadku uznania, że przepis dotyczy każdego rodzaju przedawnienia (nie tylko prawomocnych orzeczeń), najbardziej oczywistym dokumentem byłoby uzasadnienie wyroku, w którym sąd stwierdzi, że podnoszony zarzut przedawnienia jest bezzasadny, bo doszło do przerwania biegu terminu przedawnienia. Ale co, jeśli sąd nie rozstrzygał zarzutu przedawnienia albo nie sporządzał uzasadnienia, bo nikt go nie zażądał, albo jeśli przepis ten ma dotyczyć wyłącznie prawomocnych orzeczeń? Wydaje się, że w takim wypadku możliwe jest dowodzenie przerwania biegu terminu przedawnienia w każdy możliwy sposób, tj. każdym możliwym dokumentem. W mojej ocenie, ze względu na treść art. 2431 k.p.c., dokumentem takim może być nośnik informacji zawierający tekst, który umożliwia ustalenie osoby, która go sporządziła, a więc między innymi podpisany e-mail.
Pojawia się jednak problem. Co gdy wierzyciel przedkłada np. e-mail napisany przez pracownika dłużnika. Czy jest to dokument potwierdzający przerwanie biegu przedawnienia? Na jakiej podstawie komornik ma to ustalać, zwłaszcza że nie może przeprowadzić postępowania dowodowego jak sąd, przesłuchać świadków, strony itp. Znając praktykę, jeden komornik będzie prowadził postępowanie, a drugi nie – nie poprawi to jednak pewności stosowania prawa.
Powstają jednak kolejne problemy. Co gdy do przerwania biegu terminu przedawnienia nie doszło w formie dokumentu (np. wierzyciel ma świadków, którzy mogliby potwierdzić, a nawet potwierdzili przed sądem, że dłużnik wielokrotnie uznawał ustnie dług i zobowiązywał się do jego spłaty)? Jeśli sąd nie sporządzi uzasadnienia, w którym się do tego odniesie (bądź przy stosowaniu tego przepisu tylko w zakresie art. 126 k.c.), wydaje się, że dług taki będzie nie do odzyskania, choć doszło do przerwania biegu terminu przedawnienia. Podobnie będzie w zakresie przerwania biegu terminu przedawnienia przez uznanie niewłaściwe, czyli każde zachowanie potwierdzające, że dłużnik zdawał sobie sprawę z długu, co przecież nie zawsze przybiera postać dokumentu.
Niestety, nowo wprowadzony przepis pozwoli dłużnikom w majestacie prawa unikać spłaty zobowiązań, i to nawet w sytuacji, gdy wierzyciel przed sądem wykaże, że doszło do przerwania biegu terminu przedawnienia, ewentualnie mógłby to wykazać w postępowaniu sądowym.
(Nadmierna) samodzielność komornika
Abstrahuję w tym kontekście od faktu, że komornik otrzymuje nagle uprawnienia zbliżone do sądu. Co więcej, może w zasadzie odmówić realizacji prawomocnego wyroku sądowego. Budzi to poważne zastrzeżenia, ale trzeba też pamiętać, że przedawnienie nie jest instytucją łatwą. O ile w przypadku np. sprzedaży można prosto określić termin przedawnienia, o tyle przy obecnym stopniu skomplikowania relacji gospodarczych sądy często nie są w stanie odpowiednio zakwalifikować danego zdarzenia lub umowy i określić terminu przedawniania. Efektem są dość częste skargi kasacyjne w tym zakresie i ustalanie okresu przedawnienia przez Sąd Najwyższy.
Po wprowadzeniu nowych przepisów komornik uzyskuje prawo do ustalania samodzielnie, jaki termin przedawnienia obowiązuje, nawet wbrew wyrokowi sądu w tym zakresie. Może więc dojść do sytuacji, w której sąd uzna, że do przedawnienia nie doszło, a komornik zdecyduje, że zastosowanie miał inny termin przedawnienia i roszczenie się przedawniło.
Nawet jednak przy stwierdzeniu, że przepis ten dotyczy wyłącznie należności określonych w prawomocnym wyroku, co czyni bezprzedmiotowymi zarzuty podniesione w poprzednim akapicie, pojawią się kolejne problemy. Nie wiadomo bowiem, jak komornik ma reagować na tytuł wykonawczy, z którego wynika, że przedawniła się część odsetek – czy ma odmówić prowadzenia egzekucji w całości, czy też w ogóle nie ma prawa korzystać z przysługujących mu na podstawie art. 804 par. 2 k.p.c. uprawnień.
Kolejną kwestią, o której ustawodawca nie pomyślał, jest sprzeczność zarzutu przedawnienia z zasadami współżycia społecznego. W takiej sytuacji sąd może go nie brać pod uwagę. Potwierdza to wyrok Sądu Najwyższego z 21 października 2010 r. (sygn. akt IV CSK 236/10), w którym sąd stwierdził, że zarzut przedawnienia podnoszony przez bank względem jego klienta można z założenia uznać za sprzeczny z zasadami współżycia społecznego.
W chwili obecnej, czyli po wejściu w życie nowelizacji, nawet jeśli sąd uzna, że zarzut przedawnienia był sprzeczny z zasadami współżycia społecznego i uwzględni to w orzeczeniu, prowadzenie egzekucji nie będzie możliwe. Wierzyciel bowiem nie wykaże, iż doszło do przerwania biegu terminu przedawnienia, a wszak tylko wtedy można prowadzić egzekucję przedawnionego roszczenia.
Nawet przy uznaniu, że nowy przepis odnosi się tylko do prawomocnych orzeczeń, należy mieć na uwadze, że dłużnik nadal może wystąpić z powództwem o pozbawienie wykonalności tytułu wykonawczego w związku z przedawnieniem. W toku postępowania sąd bada, czy doszło do przedawnienia, jest uprawniony do sprawdzenia, czy doszło do przerwania jego biegu, czy zarzut nie jest sprzeczny z zasadami współżycia społecznego etc. Prowadzi pełne postępowanie dowodowe przy wykorzystaniu dowodu tak z dokumentów, jak i przesłuchania świadków i stron. Sąd może więc jako jedyny dokładnie sprawdzić zasadność zarzutów dłużnika. Nowo wprowadzony przepis będzie konkurencyjny względem art. 840 par. 1 pkt 2 k.p.c. O tym, jak stosować te dwa przepisy, będą rozstrzygać praktyka i orzecznictwo.
Brak konsekwencji ustawodawcy
Wątpliwości budzi też nowy art. 825 pkt 11 k.p.c., zgodnie z którym organ egzekucyjny umorzy postępowanie w całości lub części, gdy zażąda tego dłużnik, jeżeli przed dniem złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji roszczenie objęte tytułem wykonawczym uległo przedawnieniu, a wierzyciel nie wykaże, że nastąpiło zdarzenie, wskutek którego bieg terminu przedawnienia został przerwany.
Widać tu brak konsekwencji ustawodawcy. Na podstawie art. 804 par. 2 k.p.c. komornik ma badać treść tytułu wykonawczego (co sugeruje, że powinien znaleźć zastosowanie tylko w zakresie należności objętych prawomocnymi orzeczeniami). Zgodnie z art. 825 pkt 11 k.p.c. wiążące ma być żądanie dłużnika, komornik nie bada już tytułu wykonawczego. Co więcej, gdy komornik odmawia wszczęcia egzekucji, wierzyciel musi wykazać przerwanie biegu terminu przedawnienia dokumentem, ale już przy umorzeniu na wniosek dłużnika nie ma zastrzeżenia, że przerwanie biegu terminu przedawnienia ma nastąpić dokumentem.
Powstaje pytanie, czy jest to zabieg celowy, czy przeoczenie. Nie mnie to oceniać, ale rodzi to kolejne problemy. Jeśli w tej sytuacji wierzyciel nie jest już związany tym, że ma wykazywać przerwanie biegu przedawnienia dokumentem, to – zakładając racjonalność ustawodawcy – ma w tym wypadku większe uprawnienia niż przy stosowaniu art. 804 par. 2 k.p.c. Czy to oznacza, że wierzyciel może wnioskować o przesłuchanie świadków przed komornikiem?
Oczywiście jest to teza śmiała i osobiście jej nie akceptuję, ale takie są skutki tej niefrasobliwej zmiany – wykładnia może być różna, czasem wręcz kuriozalna. Jak uzasadnić to, że na podstawie art. 804 par. 2 k.p.c. komornik ma badać treść tytułu wykonawczego, a na podstawie art. 825 pkt 11 k.p.c. ma się już opierać tylko na wniosku dłużnika? Powyższe sugeruje, że co najmniej w zakresie tego przepisu zasadne są wszystkie zarzuty podniesione powyżej.