Niedawne zabójstwo 14-latki na pasach czy przedawnienie wykroczeń słynnego pirata Froga zaowocowały propozycjami dalszego zaostrzenia prawa. Doświadczenie pokazuje jednak, że efekty surowszych przepisów są chwilowe.
Niedawne zabójstwo 14-latki na pasach czy przedawnienie wykroczeń słynnego pirata Froga zaowocowały propozycjami dalszego zaostrzenia prawa. Doświadczenie pokazuje jednak, że efekty surowszych przepisów są chwilowe.
Ubiegły rok był najbezpieczniejszym na naszych drogach od 30 lat. Duży wpływ na to miało zaostrzenie przepisów wobec prowadzących pojazdy – obowiązujące od 18 maja 2015 r. surowsze sankcje dla pijanych kierowców i zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 50 km/h. Sukces? Jeśli tak, to chwilowy. Sytuacja na drogach wraca bowiem do smutnej „normy”. W maju – w porównaniu z majem ubiegłego roku – znowu wszystkiego było więcej: wypadków (wzrost o 17,5 proc. – o 466), ofiar śmiertelnych (o 16,9 proc. – o 34 osoby) i rannych (o 16,7 proc.). W czerwcu znów wypadków było więcej o 10,5 proc. (o 306), liczba zabitych na drogach zwiększyła się prawie o jedną czwartą (24,8 proc. – o 54 osoby), a rannych o 8,1 proc.
– Podobnie było, gdy na przełomie wieków zaostrzano kary dla pijanych kierowców. Wówczas nastąpił zauważalny spadek liczby osób jadących na podwójnym gazie, ale niedługo potem liczba pijanych kierowców znowu zaczęła rosnąć – przypomina Adam Jasiński, prawnik specjalizujący się w ruchu drogowym.
– To tylko kolejny dowód na to, że nie surowość sankcji, a skuteczność i nieuchronność kary mogą przynieść pozytywny skutek – przekonuje.
Działanie pod publiczkę
Czy tak będzie i tym razem? Pod wpływem tragicznego wypadku z Warszawy, gdzie pirat drogowy zabił na pasach 14-latkę, Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało kolejne zaostrzenie przepisów wobec drogowych przestępców (patrz: grafika). Niektóre propozycje budzą zdumienie nawet wśród policjantów. Resort chce np., by niezatrzymanie się do kontroli drogowej nie było już wykroczeniem, lecz przestępstwem. W dodatku zagrożonym karą do pięciu lat pozbawienia wolności.
– Przecież za jazdę w stanie nietrzeźwości grożą dwa lata. Poza tym chciałbym zobaczyć sąd, który nakłada taką karę – dziwią się mundurowi.
Oficjalnie Marek Konkolewski z biura ruchu drogowego Komendy Głównej Policji przepisu jednak broni. – Często nie zatrzymują się do kontroli osoby nieposiadające prawa jazdy albo młodzi ludzie, którzy wzięli samochód bez wiedzy rodziców. Niebezpieczeństwo, jakie stwarzają na drodze, uciekając przed radiowozem, jest często poważniejsze niż pierwotna przyczyna zatrzymania. Dlatego liczę, że te przepisy zadziałają prewencyjnie. Kierowca musi mieć świadomość, że gdy nie zatrzyma się do kontroli policji, żarty się skończą, a konsekwencje będą poważne – tłumaczy Konkolewski.
Czy skłoni to do zmiany decyzji osoby, które jadą pod wpływem alkoholu, w okresie zakazu prowadzenia pojazdów czy kradzionym autem? – Być może. Teraz takiej osobie opłaca się ryzyko. Jak ucieczka się uda, to ryzykuje co najwyżej, że później będzie odpowiadał za wykroczenie – uważa Adam Jasiński.
Jednak zdaniem prof. Ryszarda Stefańskiego, karnisty z Uczelni Łazarskiego, to typowe działanie pod publiczkę. – Po pierwsze, nie ma jakichkolwiek podstaw do wprowadzania tak wysokich sankcji, po drugie, nie zmniejszy to w żaden sposób liczby tego rodzaju zachowań. Poza tym są to marginalne zdarzenia – twierdzi prof. Stefański.
– W momencie podejmowania decyzji, czy zatrzymać się do kontroli, czy uciekać, nikt nie zastanawia się, czy popełnia wykroczenie, czy już przestępstwo – tłumaczy.
Pozytywnie zaś ocenia pomysł wprowadzania minimum dwóch lat więzienia dla pijanych sprawców wypadków, których skutkiem jest śmierć lub ciężkie obrażenia ciała. – W takich przypadkach nie powinno być możliwości orzekania kary w zawieszeniu, i teraz tak będzie – mówi prof. Stefański.
Najłatwiej napisać ustawę
Kluczowe nie są jednak zmiany przepisów, lecz usprawnienie działalności sądów i organów ścigania. Resort sprawiedliwości planuje, by sądy dostawały obligatoryjnie informację o poprzednich wykroczeniach oskarżonego czy odebraniu mu uprawnień. Tyle że w przypadku osób notorycznie łamiących przepisy policja już teraz wraz z wnioskiem o ukaranie składa do sądu całe dossier kierowcy.
Ministerstwo chce też zwiększyć kary dla jeżdżących bez uprawnień. Osoba, która złamie sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, ma ryzykować nie trzy, a pięć lat pozbawienia wolności. Natomiast jeśli złamie zakaz administracyjny, może stracić prawo jazdy na okres od roku do 15 lat.
– Zwiększanie sankcji nie rozwiąże problemu jeżdżących bez uprawnień – wskazuje Adam Jasiński. – Zamiast kolejnego zaostrzania sankcji na papierze należy dążyć do uszczelnienia systemu i lepszego wykorzystywania istniejących instrumentów – przekonuje.
Inaczej, by osiągnąć pozytywny efekt na drogach, trzeba by zmieniać przepisy co rok.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama