Niestety wojny parkingowe są jedną z najczęstszych przyczyn konfliktów sąsiedzkich. W dodatku należą one do tych trudno rozwiązywalnych, niełatwo też znaleźć arbitra. Raczej nie znajdziemy pomocy u strażników miejskich, gdyż – jak tłumaczy Jolanta Borysewicz ze Straży Miejskiej m.st. Warszawy (rzecz dzieje się na stołecznym Żoliborzu) – sposób dysponowania miejscami postojowymi określa zarządca danego terenu, w związku z czym to do niego czytelnik powinien zwrócić się żeby wyjaśnić całą sytuację.
A zatem, zależnie od tego, kto jest administratorem osiedla, pan Marcin może zwrócić się po pomoc do zarządu spółdzielni, zarządu wspólnoty mieszkaniowej lub do zakładu gospodarowania nieruchomościami w dzielnicy. Te instytucje, jako władające terenem, mogą podjąć interwencję i skłonić do przestrzegania dobrych obyczajów zastawiającego miejsce parkingowe sąsiada.
Mają do tego prawo na mocy kodeksu cywilnego, który stanowi, że w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może korzystać z rzeczy zgodnie z jej społeczno-gospodarczym przeznaczeniem.
W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą. Posiadacz nieruchomości może też zastosować obronę konieczną, aby odeprzeć samowolne naruszenie posiadania. Ma więc w takiej sytuacji prawo niezwłocznie przywrócić własnym działaniem stan poprzedni; nie wolno mu jednak stosować przy tym przemocy względem osób.
Przedstawiciel zarządcy może też po prostu usunąć zastawiający miejsce parkingowe pachołek. Nie namawiamy, by pan Marcin robił to samodzielnie, by nie eskalować konfliktu.
Podstawa prawna
Art. 140, art. 343 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz.U. z 2016 r. poz. 380).