Policja powinna móc sprawdzić, do kogo obywatel pisze, ale nie powinna mieć uprawnień do czytania jego korespondencji.
Propozycję takiego doprecyzowania w przepisach projektu nowelizacji ustawy o Policji zgłosił na wczorajszym posiedzeniu sejmowej podkomisji Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych, który reprezentował rząd. Rada Ministrów zarekomendowała też zawężenie przesłanek pozyskiwania danych telekomunikacyjnych oraz wprowadzenie nakazu bezzwłocznego niszczenia informacji zgromadzonych w trakcie kontroli operacyjnej, gdy zawierają one dane objęte bezwzględnym zakazem dowodowym.
Służby mogłyby zatem inwigilować obywateli tylko, gdy chodziłoby o zapobieganie lub wykrycie przestępstwa (ustalenie wszystkich jego okoliczności), a nie – jak to jest w poselskim projekcie – także w celu rozpoznawania czynów zabronionych (a więc ustalenia wstępnych informacji o nim) albo uzyskania i utrwalenia dowodów. Decyzja o przyjęciu tej poprawki nie uspokoi jednak tych, którzy zarzucają, że służby będą miały zbyt dużo swobody. Jak bowiem wskazywali w opiniach złożonych w Sejmie m.in. generalny inspektor ochrony danych osobowych oraz Biuro Analiz Sejmowych, problemem jest przede wszystkim to, że w projekcie jest mowa o wszystkich przestępstwach ściganych z urzędu. Tymczasem zarówno Trybunał Konstytucyjny, jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka uznają, że ingerencja w prywatność jest możliwa tylko, gdy chodzi o ściganie i zapobieganie najpoważniejszym przestępstwom.
Zgodnie z kolejną poprawką w ustawie znajdą się przepisy, z których jasno wynika, że uprawnione służby mogą pozyskiwać tylko takie dane telekomunikacyjne, pocztowe lub internetowe, które nie stanowią treści przekazu. Innymi słowy – np. policja będzie mogła sprawdzić, do kogo obywatel dzwoni, czy też pisze maile, ale nie będzie mogła – bez zgody sądu – poznać treści takiej rozmowy czy korespondencji.
Rząd zarekomendował też – a posłowie przyjęli – wpisanie do projektu przepisu, który nakazuje bezzwłoczne niszczenie zgromadzonych w czasie kontroli operacyjnej materiałów dowodowych, które mogłyby zawierać informacje objęte bezwzględnym zakazem dowodowym. Jak można przeczytać w stanowisku rządu, chodzi o informacje objęte tajemnicą obrończą oraz tajemnicą spowiedzi (art. 178 kodeksu postępowania karnego).
– Mimo to projekt nadal wywołuje poważne wątpliwości co do zgodności z konstytucją. Największym problemem jest to, że przewiduje jedynie następczą, fakultatywną kontrolę sądu nad pozyskiwaniem przez służby danych telekomunikacyjnych i internetowych – ocenia Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon.
Tymczasem, jak przypomina Wojciech Klicki, zarówno TK, jak i ETPC jasno wskazują, że kontrola taka powinna być podejmowana zawczasu, przed ingerencją w prywatność. Jak jednak argumentował wczoraj Kamiński, wprowadzenie takiej uprzedniej kontroli sądowej doprowadziłoby do sparaliżowania działalności służb. Oznaczałoby bowiem np., że policja musiałaby za każdym razem, kiedy miałaby potrzebę sięgnąć po billing, najpierw zapytać o zgodę sąd.
Strasburg ogranicza inwigilację
ETPC wydał kolejny już wyrok dotyczący przepisów – tym razem węgierskich – pozwalających na niejawne inwigilowanie obywateli. Chodziło o regulacje, które pozwalają policji m.in. niejawnie przeszukiwać mieszkania, nagrywać rozmowy, otwierać paczki i listy, a także sprawdzać i nagrywać treści e-maili. ETPC wytknął m.in., że w przepisach nie została określona kategoria osób, które mogłyby podlegać niejawnemu nadzorowi, niewystarczająco precyzyjnie określono maksymalny okres trwania nadzoru, a także nie przewidziano środków prawnych przysługujących inwigilowanym.
Etap legislacyjny
Projekt przed II czytaniem w Sejmie