Jeśli mistrza poznaje się po uczniach, to wypinam pierś do orderu – tak o Pawle Grzegorczyku, nowym członku Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, mówi prof. Feliks Zedler.
TWARZE PRAWA: Paweł Grzegorczyk
Nowy. W KKPC. Bo wprawdzie już z komisją współpracował, ale nie był jej członkiem. I nie dał się jeszcze w pełni poznać prawniczej warszawce. To jednak jest bez znaczenia, kiedy się stroni od mediów i jest się człowiekiem spokojnym, pracowitym oraz akuratnym.
– To jeden z najzdolniejszych studentów, jakich kiedykolwiek miałem, i aż się niepokoję, bo nie widzę u niego wad – mówi uczciwie i serdecznie prof. Feliks Zedler, promotor i wieloletni opiekun naukowy prof. Grzegorczyka na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. – A jeśli mistrza poznaje się po uczniach, to wypinam pierś do orderu – dodaje z właściwym sobie poczuciem humoru.
– Specjalizację w dziedzinie postępowania cywilnego i związek z poznańskim ośrodkiem zawdzięczam prof. Zedlerowi właśnie. To świetny nauczyciel akademicki i legislator. Poza tym człowiek obdarzony ogromną życzliwością – przyznaje prof. Grzegorczyk.
Prawem zainteresował się jednak w domu, ponieważ jest synem radcy prawnego. Wychował się wśród kodeksów i akt. Niemniej w liceum przeżywał fascynację naukami medycznymi. Chodził do klasy o profilu biologiczno-chemicznym. Ostatecznie atmosfera, w której dorastał, okazała się silniejsza. Poszedł na prawo. Ojciec odetchnął.
– Martwię się o niego tylko dlatego, że za dużo pracuje. Skutkiem tego ma jednak dorobek, jakiego nie powstydziłby się niejeden stary profesor – ciągnie prof. Zedler. – A Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego na pewno skorzysta z jego wiedzy i umiejętności komparatysty – opowiada mistrz o swym naukowym wychowanku.
Na dodatek czwarty rok prof. Grzegorczyk wykłada na polsko-niemieckich studiach prawniczych prowadzonych wraz z europejskim uniwersytetem Viadrina.
– Staram się, żeby praca nie pochłaniała mnie w całości – broni się jednak. – Dlatego podróżujemy często z żoną i córeczką po Polsce, a jeśli czas na to pozwala, to również dalej – mówi, choć widać, jak cierpi przy tym jego introwertyczna natura.
– Wróżę mu wielką karierę – podkreśla prof. Józef Frąckowiak z Uniwersytetu Wrocławskiego, sędzia Sądu Najwyższego.
Tak więc o młodym, ambitnym i skromnym prof. Grzegorczyku wielcy prawniczego świata albo jeszcze nie wiedzą nic, albo mówią w samych superlatywach.
A zaczynał ów nowy członek KKPC pracę naukową od polskiej procedury cywilnej (procesu i postępowania egzekucyjnego). Następnie zainteresował się europejskim i międzynarodowym prawem procesowym cywilnym.
– Często podejmuję zagadnienia związane z prawodawstwem unijnym, które coraz szerzej ingeruje w systemy krajowe. Widać to zwłaszcza w takich sferach jak jurysdykcja krajowa, skutki orzeczeń zagranicznych czy nawet postępowanie dowodowe. Staram się uświadamiać to moim studentom. Lubię też problematykę pogranicza prawa konstytucyjnego i postępowania cywilnego – mówi prof. Grzegorczyk.
Na pytanie o pracę w KKPC nowy jej członek po przedstawieniu obowiązkowego podziwu i uprzejmości odpowiada, że procedowanie nad ustawami rangi kodeksów wymaga rozwagi i namysłu. Nowele o wąskim zakresie i doraźnym charakterze inspirowane czasem sprawami, które uzyskały rozgłos w mediach, kolidują – jego zdaniem – nie tylko z postulatem stabilności kodyfikacji, lecz także z racjonalną polityką legislacyjną. Poza tym utrudniają stosowanie prawa.
Dlatego za najważniejsze zadanie uważa profesor prace nad projektem nowego kodeksu postępowania cywilnego. Bo stary już się przeżył.
– Dostrzegam również potrzebę zmiany ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym. Od jej wejścia w życie mija pięć lat. Praktyka sądowa zdążyła ujawnić konkretne trudności związane z jej stosowaniem, przez które procedura nie realizuje w pełni stawianych przed nią celów – podkreśla prof. Grzegorczyk.
A przykład wymagający pilnego rozwiązania? Jest nim zdaniem profesora konieczność implementacji dyrektywy o dochodzeniu roszczeń odszkodowawczych z tytułu naruszenia prawa konkurencji. Chodzi zarówno o instrumenty procesowe, takie jak nieznany polskiemu kodeksowi obowiązek wzajemnego ujawnienia dowodów przez strony postępowania, na wzór anglosaskiej instytucji disclosure, jak i nowe przepisy prawa materialnego.