Prace nad ustawami zawsze powinny się rozpoczynać od założeń. Trzeba ujednolicić praktykę legislacyjną we wszystkich ministerstwach i upowszechnić platformę e-konsultacji. Każdy projekt powinien mieć metryczkę, w której odnotowuje się zmianę w dokumencie i osobę merytorycznie za nią odpowiedzialną. To ważniejsze konkluzje ponad 300-stronicowego raportu „Tworzenie i konsultowanie rządowych projektów ustaw”. Jego autorami są Grażyna Kopińska, Grzegorz Markowski, Piotr Waglowski oraz Marcin Wiszowaty. Zaprezentowano go podczas wczorajszej konferencji „Jakość i otwartość procesu legislacyjnego” zorganizowanej przez Fundację Batorego.
Prace nad ustawami zawsze powinny się rozpoczynać od założeń. Trzeba ujednolicić praktykę legislacyjną we wszystkich ministerstwach i upowszechnić platformę e-konsultacji. Każdy projekt powinien mieć metryczkę, w której odnotowuje się zmianę w dokumencie i osobę merytorycznie za nią odpowiedzialną. To ważniejsze konkluzje ponad 300-stronicowego raportu „Tworzenie i konsultowanie rządowych projektów ustaw”. Jego autorami są Grażyna Kopińska, Grzegorz Markowski, Piotr Waglowski oraz Marcin Wiszowaty. Zaprezentowano go podczas wczorajszej konferencji „Jakość i otwartość procesu legislacyjnego” zorganizowanej przez Fundację Batorego.
Autorzy raportu przebadali 110 projektów ustaw, nad którymi prace rozpoczęły się w 2012 r. Dokonali też pogłębionej analizy 6 przypadków. Uznali, że średnio jakość stanowionego prawa można ocenić na ok. 46 proc. (ideał to 100 proc.), czyli gdyby był to stopień szkolny, byłaby to trója z minusem.
– Dokonaliśmy analizy legislacji z perspektywy obywatela, który ufa państwu. Dlatego przyjęliśmy, że jeśli jakiegoś dokumentu nie ma np. na stronie Rządowego Centrum Legislacji, to oznacza, że go w ogóle nie ma – mówił Piotr Waglowski, prawnik, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet.
Tłumaczył, że projekty ustaw mają wciąż formę obrazków (PDF). To uniemożliwia ich przeszukiwanie i automatyczną analizę. Jego zdaniem na podstawie dokumentów rządowych obywatelowi trudno jest też odtworzyć proces myślowy towarzyszący legislacyjnemu. Dlaczego?
Tylko w przypadku 24 proc. zbadanych ustaw projektodawcy byli w stanie wskazać, co konkretnie uzasadnia ingerencję ustawodawcy. Cele nowelizacji zostały jasno wskazane jedynie w 55 proc. przypadków. Powszechną praktyką (70 proc.) był brak jakichkolwiek mierników osiągnięcia efektów poprzez zmianę prawa.
– Zauważyliśmy też, że w przypadku implementacji przepisów unijnych oceny skutków regulacji miały gorszą jakość – wskazywał Waglowski.
Lepiej było z konsultacjami. – Są zmiany na lepsze. Na 110 projektów tylko 8 nie poddano konsultacjom. Z czego w 5 przypadkach znajdowało to uzasadnienie, bo zmiany miały charakter czysto techniczny – wylicza Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. W 2008 r. nie przeprowadzono konsultacji w odniesieniu do 18 proc. projektów. Te przybierały zwykle tradycyjną formę: projekt zawieszano na stronie RCL i przesyłano do partnerów społecznych. Rzadko przeprowadzano badania ankietowe czy konferencje. Jedynie 13 nowelizacji na 110 projektów było poprzedzonych przygotowaniem założeń. – To zdecydowanie za mało – wskazywała Grażyna Kopińska.
Autorzy raportu rekomendują uregulowanie procesu legislacyjnego w ustawie oraz wprowadzenie obowiązku przeprowadzania konsultacji publicznych założeń i projektów.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama