Komisja Europejska miała wątpliwości, czy obowiązujące w Polsce opłaty od skarg w sprawach przetargowych nie ograniczają prawa do sądu. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniało, że tak nie jest. Argumentem miało być to, że sądy uwzględniają większość wniosków o zwolnienie z kosztów. Trybunał Konstytucyjny uchylił jednak kontrowersyjny przepis.
Komisja Europejska miała wątpliwości, czy obowiązujące w Polsce opłaty od skarg w sprawach przetargowych nie ograniczają prawa do sądu. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniało, że tak nie jest. Argumentem miało być to, że sądy uwzględniają większość wniosków o zwolnienie z kosztów. Trybunał Konstytucyjny uchylił jednak kontrowersyjny przepis.
Pod koniec 2009 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 90, poz. 594 ze zm.), zgodnie z którą opłata sądowa od skargi na wyrok Krajowej Izby Odwoławczej, czyli drugiej instancji w sporach przetargowych, zaczęła wynosić 5 proc. wartości zamówienia, nie więcej niż 5 mln zł. Był to ewenement w polskim systemie prawa, w którym górną granicę kosztów sądowych wyznacza 100 tys. zł. Rząd nawet nie krył, że chodzi o ograniczenie liczby skarg, tak by nie blokować przetargów związanych z Euro 2012.
W kwietniu tego roku TK uchylił art. 34 ust. 2 ustanawiający tak wysoką opłatę, uznając, że może on ograniczać dostęp do sądu. Teraz okazuje się, że podobne wątpliwości miała wobec niego Komisja Europejska. Jak wynika z dokumentów, które właśnie uzyskała od niej w trybie dostępu do informacji publicznej Grupa Doradcza KZP, polskie Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniało unijne władze, że nasze przepisy jak najbardziej są uzasadnione i nie zamykają drogi do sądu.
Co uzasadniało tak wysoką opłatę? Według MS – realna wartość zamówień, których dotyczyły spory przetargowe, liczona nierzadko w setkach milionów złotych.
„Ustalanie opłaty od skargi zgodnie z mechanizmem podstawowym, czyli uwzględnieniem jej górnej granicy w wysokości 100 tys. zł, prowadziłoby do tego, że opłata ta byłaby wielokrotnie niższa niż standardowe 5 proc. wartości przedmiotu spraw” – tłumaczył resort.
Argumentem przemawiającym za tym, że droga sądowa mimo tak wysokich opłat była dostępna, miało być z kolei uwzględnianie wielu wniosków o zwolnienie z kosztów. W 2012 r. uwzględniono ich ponad 50 proc., a w pierwszej połowie 2013 r. – 40 proc.
– Ciekawe natomiast jest to, że ministerstwo zupełnie nie ustosunkowuje się do kilkukrotnego spadku liczby skarg. W 2007 r. zaskarżono 19 proc. wyroków KIO, a w 2011 r. już tylko 5 proc. Resort sprawiedliwości nie mówi też nic o tym, ile z tych skarg rzeczywiście było rozpoznawanych – komentuje Dariusz Ziembiński, ekspert Grupy Doradczej KZP.
Dane można znaleźć w sprawozdaniu Urzędu Zamówień Publicznych za 2013 r. Okazuje się, że ponad 50 proc. skarg nie było rozpoznawanych, większość właśnie z tego powodu, że nie wniesiono opłaty.
Co interesujące, MS w piśmie do KE broniło przepisu, którego zmianę samo proponowało. Już w 2012 r. przygotowało bowiem założenia projektu nowelizacji, w których proponowało, by górna wysokość opłaty wynosiła 100 tys. zł.
Ostatecznie przepis został uchylony przez TK wyrokiem z 15 kwietnia 2014 r. (sygn. akt SK 12/13). Od tego czasu opłata od skargi wynosi pięciokrotność wpisu wnoszonego przed KIO, czyli w praktyce od 37,5 tys. zł do 100 tys. zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama