Minister sprawiedliwości sprawuje nadzór nad notariatem na podstawie ustawy – Prawo o notariacie (Dz.U. z 2008 r. nr 189, poz. 1158 z późn. zm.). Taki rodzaj nadzoru nie występuje w żadnym innym z zawodów prawniczych. Jak wskazano w uzasadnieniu projektu, wynika to z tego, że „czynności notarialne dokonywane przez notariusza mają charakter dokumentów urzędowych, generalnie podlegają kontroli sądu i niejednokrotnie kształtują stan stosunków prawnych w nieodwracalny sposób”. Zdaniem projektodawcy czynności nadzorcze w stosunku do notariatu – dla podniesienia prestiżu – powinny być wykonywane przez osoby pełniące funkcje wizytatorów w resorcie. Po wejściu w życie zmian wizytatorami będą mogli zostać również sędziowie delegowani „do pełnienia czynności administracyjnych w MS w departamencie lub biurze sprawującym nadzór nad działalnością notariuszy i organów samorządu notarialnego”. Ma to podkreślać szczególne kwalifikacje i kompetencje wizytatorów.
Choć w projekcie pada zapewnienie, że zmiana rozporządzenia nie będzie skutkowała zwiększeniem liczby sędziów delegowanych, to przy okazji i tak wraca dyskusja o tym, czy naprawdę konieczne jest, aby do resortu było delegowanych tak wielu sędziów.
– Gdyby chociaż istniały jakieś ograniczenia co do tego, na jak długo sędzia może być delegowany do resortu. Obecnie delegacje, zamiast trwać kilka miesięcy, trwają nieraz kilka lat – mówi sędzia Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
I pyta, czy jest sens, aby to sędziowie wykonywali nadzór nad notariatem. Nie ma bowiem takiego przymusu ustawowego. Prawo o notariacie stanowi, że minister sprawiedliwości może sprawować nadzór nad działalnością notariuszy i organami samorządu notarialnego osobiście, za pośrednictwem prezesów sądów apelacyjnych lub okręgowych albo przez wyznaczone osoby.
– Dlaczego więc tych funkcji nie mogliby pełnić urzędnicy MS? Odrywanie sędziów od orzekania to nie jest dobry pomysł. Ciągle mamy przecież braki kadrowe w sądach – komentuje sędzia Żurek.