Dopóki Sąd Najwyższy nie podejmie uchwały w pełnym składzie, Krajowa Rada Sądownictwa nie zamierza nakłaniać „pogowinowców” do powrotu do orzekania. I odradza to innym „osobom trzecim”
Wydawało się, że po tym, jak Sąd Najwyższy wyznaczył na 28 stycznia 2014 r. datę podjęcia w pełnym składzie uchwały dotyczącej podpisywania decyzji o przenoszeniu sędziów przez wiceministrów sprawiedliwości, temperatura emocji na linii sędziowie – resort sprawiedliwości nieco zmalała. Na powrót podniosły ją jednak listy do Krajowej Rady Sądownictwa kierowane przez Marka Biernackiego, ministra sprawiedliwości. Domagał się w nich, aby rada zajęła stanowisko w sprawie sędziów, którzy złożyli oświadczenia o powstrzymaniu się od orzekania. Wczorajsze stanowisko KRS, będące odpowiedzią na te pisma, nie usatysfakcjonowało jednak szefa resortu.
– Minister sprawiedliwości zapoznał się ze stanowiskiem Krajowej Rady Sądownictwa z 3 grudnia 2013 r. Nie wymaga ono komentarza – powiedział DGP sędzia Waldemar Szmidt, dyrektor departamentu sądów, organizacji i analiz wymiaru sprawiedliwości w resorcie.
Zaznaczył, że niepokój opinii społecznej wywołują nie tyle wątpliwości interpretacyjne dotyczące przepisów prawa, ile mające miejsce odmowy przez niektórych sędziów wydawania wyroków.
Potępienie szefa resortu
W takim też tonie pisane były listy Biernackiego. Ich autor nie pozostawiał żadnych wątpliwości – sędziowie powinni wrócić do orzekania, bo nie mają podstaw do tego, aby odchodzić od sędziowskich stołów. Minister wskazywał w nich na bardzo trudną sytuację, w jakiej znalazł się wymiar sprawiedliwości po opublikowaniu w październiku uzasadnienia uchwały SN, w której to wskazano, że wiceminister nie może podpisywać decyzji o przeniesieniu sędziego, a sędzia w taki sposób przeniesiony nie powinien orzekać (sygn. akt III CZP 46/13). Na skutek tego w części sądów przekształconych reformą ministra Gowina w wydziały zamiejscowe większych jednostek nie są prowadzone sprawy; sędziowie nie wydają orzeczeń, część z nich nie wychodzi również na sale rozpraw.
„Z najwyższym niepokojem i troską stwierdzam, że sytuacja, w której poszczególni sędziowie odmawiają wykonywania czynności orzeczniczych, powołując się na treść uchwały Sądu Najwyższego z 13 lipca 2013 r., zagraża nie tylko autorytetowi wymiaru sprawiedliwości, ale godzi w podstawy konstytucyjne państwa prawnego” – napisał minister Biernacki w liście z 4 listopada.
Troska podzielona
We wczorajszym stanowisku KRS również pada słowo niepokój. Rada podkreśla, że zdaje sobie sprawę z tego, że takowy panuje wśród społeczeństwa. Jednocześnie jednak wskazuje, kto jest winny tej całej sytuacji. KRS pisze bowiem, że sytuacja ta została „wytworzona na skutek tego, że część decyzji o przeniesieniu z 1 stycznia 2013 r. sędziów sądów rejonowych do nowych siedzib została podpisana przez jego zastępców zamiast ministra sprawiedliwości”. Rada ewidentnie bierze w obronę sędziów, którzy powstrzymali się od orzekania. Wskazuje, że zrobili to „z obawy o ważność wydawanych rozstrzygnięć”.
Gremium kończy stanowisko stwierdzeniem, że nie będzie już się wypowiadać w tej sprawie przed podjęciem uchwały SN w pełnym składzie. Uznaje bowiem, że byłoby to niestosowne i niedopuszczalne. Zaznacza jednocześnie, że do tego czasu każdy z sędziów powinien podejmować samodzielnie decyzje, czy będzie orzekał, czy nie. Rada podkreśla tylko, że muszą to robić w sposób odpowiedzialny, w zgodzie z własnym sumieniem i według własnego rozumienia wchodzących w grę przepisów ustrojowych i procesowych. I, co chyba najistotniejsze, powinni to robić bez jakichkolwiek ingerencji osób trzecich.
Radość środowiska
Stanowisko KRS, jak można było się spodziewać, zostało przyjęte w środowisku z entuzjazmem.
– Kamień spadł mi z serca – przyznaje Paweł Pośpiech, jeden z sędziów, którzy podjęli decyzję o nieorzekaniu. Podkreśla, że tym stanowiskiem KRS udowodniła, że rzeczywiście stoi na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów.
– Gdyby KRS wskazała, że sędziowie nie mają podstaw do powstrzymania się od orzekania, to mogłaby tym samym zachęcić Ministerstwo Sprawiedliwości do wywierania nacisków na sędziów – zaznacza Paweł Pośpiech.
Stanowisko znalazło aprobatę również w zarządzie Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– KRS zrobiła to, co do niej należało. Oczekiwaliśmy tego i nawet się zastanawialiśmy, czy nie zwrócić się do rady z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie nacisków na sędziów i listu ministra Biernackiego. Rada zadziałała sama – mówi sędzia Maciej Strączyński, prezes Iustitii.
Dodaje, że decyzja rady powinna powstrzymać wszelkie próby wywierania presji na nieorzekających sędziów.
– A takowe ciągle występują. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że sędziowie jednego z sądów, którzy powstrzymali się od sądzenia, dostali polecenie, by przygotowywać orzeczenia kolegom. Już pomijam sam to, że jest to co najmniej dziwne, gdyż stawia ich w pozycji asystentów sędziów. Najważniejsze są tu poważne wątpliwości proceduralne. Bo skoro jeden sędzia przygotowuje orzeczenie, a drugi tylko ma je podpisać, to rodzi się pytanie, kto tu tak naprawdę orzeka – tłumaczy prezes Strączyński.
Szef resortu po zapoznaniu się ze stanowiskiem KRS uznał, że nie wymaga ono komentarza
Komentarze(14)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeKorona z głowy spadnie?
Tym co powstrzymali się do czasu rozwiania wątpliwości składa się tzw. "górka" i za 2 miesiace będą mieli piekło bo Pan Minister wtedy łaskawie podpisze zgodne z prawem decyzje. Nikt za nich nie pracuje - sprawy czekają na rozwianie wątpliwości.
Natomiast kwestia pomocy jest bardziej złożona, ponieważ nie może być sytuacji w której przychodzisz na salę, rozprawę prowadzi sędzia X, a wyrok przygotowuje Ci sędzia Y, który na oczy Cię nie widział i nie zna sprawy z sali... To się nazywa szumnie "przygotowywyaniem projektów orzeczeń"... No ale wybacz - trudno, żeby taki projekt pisał sędzia. To nie jest w zakresie jego obowiązków.. Ci co się powstrzymują na razie (podkreślam na razie) bo póxniej nie będą wiedzieć gdzie żyją i jak się nazywają, przygotowują się do prowadzenia swoich spraw i analizują swoje akta, piszą stosowne zarządzenia... Wszystko po to żeby jak najszybciej z 4-miesięcznych zaległości wyjść.
I trzeba bardzo doceniać tych sędziów, bo oni wiedząc, że będa mieli koszmar i będą nadrabiać, nie wydają wyroków, właśnie po to żeby nikt nie zakwestionował jego treści i żeby strona postępowania sądowego nie poniosła kosztów czy strat związnaych z wydaniem niewaznego wyroku.
Już dzisiaj jest pewne, że MS będzie musiał osobiście podpisać decyzje i wydac je ponownie. Wtedy wszystko wróci do normy. Problemem jest to, że MS nie chce się przyznac do błędu i tak naprawdę w d..pie ma obywatela. Jemu zalezy tylko na pijarze i propagandzie jak to stara się o człowieka.
Uważam, że nie bez winy są też sędziowie SNu, bo wcześniejsze uchwały dopuszczające przenosiny za zgodą sędziego wsparły fatalną praktykę "zastępowania" ministra- i to się zemściło gdy Ministerstwo przymusowo przeniosło sędziów. Jedynie autorzy zdań odmiennych do uchwały z 2007 mają w tej sprawie czyste sumienie. Druga rzecz- sposób uzasadnienia lipcowej uchwały SNu i zamieszczenie kluczowych rozważań w sentencji też nieco namieszało- skład orzekający mając tego rodzaju ustalenia powinien od razu zwrócić się o uchwałę pełnego składu (można byłoby co najmniej oszczędzić czas od lipca do października). Wreszcie, wyznaczenie posiedzenia na 28 stycznia 2014 gdy tysiące spraw utknęły w martwym punkcie też jest niepoważne.
Natomiast, niezależnie od powyższego, główną odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi Minister Sprawiedliwości i wiceministrowie odpowiedzialni za podpisywanie decyzji. Co więcej, już od października wiedząc że jest problem, MS mógł dodatkowo zatwierdzić przenosiny przez podpis na każdej z decyzji. Ale nie- dla Ministra obrona prestiżu i racji własnego ministerstwa jest ważniejsza niż tysiące spraw stron. W tym momencie za przewinienie Gowina i jego ekipy pośrednio odpowiada również minister Biernacki, gdyż nie poczynił dostatecznych starań celem jak najszybszego powrotu sędziów do orzekania.
za stan wstrzymywania orzekania powinien być pociąqnięty pod odpowiedzialność Filozof.
Filozof musi zapłacić odszkodowania za przewlekłość jaką spowodował