Przypomniał o tym sąd, skazując w piątek członka palestry za zniesławienie warszawskiej notariusz.
Sprawa zaczęła się w maju 2015 r. od wyemitowanego w telewizji Polsat programu „Interwencja”. Dotyczył on dwóch kobiet, które straciły dach nad głową. Z powodu długów musiały sprzedać prawo do spółdzielczego lokalu, w którym mieszkały. Wbrew oczekiwaniom nie otrzymały jednak lokalu komunalnego. Nie chciały więc wydać mieszkania nabywcy. Po zmianie zamków przez komornika stały się bezdomne. W reportażu wypowiedział się adwokat reprezentujący jedną z kobiet, który stwierdził, że podczas podpisywania aktu notarialnego popełniono przestępstwo.
Elżbieta Drążek, rejent, która sporządziła dokument, poczuła się urażona. Jej zdaniem takie sformułowanie sugeruje, że przestępstwo popełnił notariusz. Choć jej imię i nazwisko nie pada w programie, widoczny jest zarys sylwetki, kolor włosów i charakterystyczne wejście do kancelarii. Słychać także jej niezmieniony głos. Pozwalało to na jej identyfikację.
Elżbieta Drążek wytoczyła adwokatowi sprawę z oskarżenia prywatnego na podstawie art. 212 kodeksu karnego. Sąd I instancji skazał mecenasa na zapłatę grzywny w wysokości sto stawek dziennych (po 30 zł każda) oraz 5 tys. zł nawiązki na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża. W zeszły piątek sąd II instancji podtrzymał ten wyrok.
Oskarżony w apelacji podnosił, że za treść reportażu odpowiada redakcja, która go zmontowała i wyemitowała, a nie osoba udzielająca wypowiedzi. Powoływał się na odpowiedzi z Ministerstwa Sprawiedliwości oraz prokuratur: krajowej, okręgowej i regionalnej, z których wynikało, że skargi złożone w sprawie podejrzenia przestępstwa przy podpisaniu aktu są wciąż procedowane. Jego zdaniem oznaczało to, że słowa wypowiedziane w reportażu były uzasadnione.
Pierwsze doniesienie o podejrzeniu przestępstwa przy podpisywaniu aktu wniesiono jednak jeszcze przed emisją reportażu i postępowanie w tej sprawie zostało umorzone. Naruszenia prawa przy tej czynności nie dopatrzył się też sąd cywilny, który oddalił powództwo o uznanie jej za bezskuteczną.
Sąd Okręgowy Warszawa -Praga uznał, że skład orzekający w pierwszej instancji prawidłowo rozstrzygnął sprawę. W ustnych motywach uzasadnienia wskazał, że od strony będącej adwokatem należy wymagać większej odpowiedzialności za słowa. Podkreślił też, że nie można mówić o przestępstwie, dopóki danej osobie nie udowodniono winy. Stwierdził ponadto, że adwokat udzielający wypowiedzi był świadomy, czego ona dotyczy i jak zostanie wykorzystana.
Zdaniem sądu zaś w odbiorze przeciętnego widza reportażu stwierdzenie, jakiego użył adwokat, sugeruje, że przestępstwa dopuścił się właśnie notariusz. Mogło więc to w oczach opinii publicznej narazić ją na utratę zaufania, zwłaszcza że ze względu na wykonywany zawód nie może być kojarzona z przestępstwem. Doszło więc do wyczerpania znamion z art. 212 k.k.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z 5 kwietnia 2019 r., sygn. akt IV K 1060/16. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia