Obalenie domniemania praworządności nad Wisłą może odbić się na losach wielu Polaków. Choć, wbrew temu, co mówią politycy opozycji, jeszcze nie dziś i nie jutro
Obalenie domniemania praworządności nad Wisłą może odbić się na losach wielu Polaków. Choć, wbrew temu, co mówią politycy opozycji, jeszcze nie dziś i nie jutro
/>
Zeszłotygodniowy głośny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE (sygn. akt C-216/18) dotyczył procedury europejskiego nakazu aresztowania (ENA). Ale spostrzeżenia zawarte w jego uzasadnieniu mają charakter ogólny.
– Cały świat obserwuje, jak umiera demokracja w Polsce. Realizowana tzw. reforma sądownictwa, krytycznie oceniana przez Komisję Europejską, a teraz krytycznie oceniona przez Trybunał Sprawiedliwości UE, dotyczy przecież nie tylko ENA – mówi mocno prof. Laurent Pech, kierownik Wydziału Prawa i Polityki londyńskiego Middlesex University.
Wyrok TSUE jest ważny nie tylko dla polityków i rodzimych przestępców, którzy być może unikną kary. Jest istotny dla przeciętnego obywatela, który będzie miał do załatwienia transgraniczną sprawę.
Współpraca sądowa w sprawach cywilnych w UE opiera się na zasadzie wzajemnego uznawania orzeczeń. Ta z kolei oparta jest na zasadzie wzajemnego zaufania. – Uchylenie domniemania zaufania do polskiego systemu prawnego ze względu na treść uzasadnionego wniosku Komisji z art. 7 ust. 1 Traktatu o UE może szybko zostać wykorzystane przez pełnomocników w innych sprawach – rodzinnych, cywilnych, gospodarczych – uważa dr Maciej Taborowski z Wydziału Prawa i Administracji UW.
Podobnie twierdzi Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Wkrótce po wydaniu wyroku przez trybunał stwierdził, że jego konsekwencje mogą być daleko większe niż tylko dotyczące procedury ENA. Zdaniem mec. Pietrzaka sądy innych państw unijnych będą mogły powoływać się na systemowe naruszenia w Polsce także w sferach prawa cywilnego, rodzinnego czy gospodarczego. Może chodzić chociażby o postępowania egzekucyjne, upadłościowe i spadkowe.
Przy czym prawdopodobnie nie będzie mowy o automatyzmie. Można się spodziewać – jak tłumaczy dr Taborowski – że niektóre sądy postanowią zadać TSUE własne pytania prejudycjalne, w których spytają o to, jak ten brak zaufania przekłada się na stosowane przez nich procedury.
Szczególnie istotne – i kłopotliwe dla Polski w świetle wyroku dotyczącego ENA – mogą być europejskie sprawy o wydanie dziecka. W orzecznictwie TSUE ugruntował się pogląd – oparty na brzmieniu motywu 21 unijnego rozporządzenia nr 2201/2003 – że kluczową kwestią przy uznawaniu i wykonywaniu orzeczeń sądowych jest zasada wzajemnego zaufania, a przyczyny nieuznania orzeczenia powinny być możliwie najmniej liczne.
W uproszczeniu: po wyroku dot. ENA – może być tak, że polski sąd stwierdzi, iż dziecko powinno być przy polskim rodzicu w Polsce. A sąd w innym państwie członkowskim – powołując się na problemy z praworządnością i niezawisłością sądów – odmówi realizacji orzeczenia.
– Bardzo istotne jest to, co TSUE zawarł w punkcie 56 wydanego wyroku. Stwierdził, że wymagane jest, aby nie tylko orzeczenie w sprawie wykonania europejskiego nakazu aresztowania, lecz także orzeczenie dotyczące wydania takiego nakazu były wydawane przez organ sądowy spełniający wymogi skutecznej ochrony sądowej, w tym gwarancji niezawisłości. To oznacza, że jeśli zaczęłoby się rozprzestrzeniać przekonanie, że polskie sądy nie są niezawisłe – pojawiłoby się ryzyko, że w każdej z procedur opartych na zasadzie wzajemnego zaufania orzeczenia naszych sądów mogłyby przestać być uznawane w Niemczech czy we Francji – przyznaje dr Maciej Taborowski.
Problemy mogą mieć też same nasze rodzime sądy. Często zajmują się sprawami obcokrajowców. A zdaniem dr. Macieja Taborowskiego można przypuszczać, że gdy obywatele innych państw członkowskich będą mieli do załatwienia sprawę przy udziale naszego sądu, będą mogli podnosić argumenty o braku zaufania do polskiego systemu prawnego i braku niezawisłości sądów. Wiele osób w ten sposób będzie mogło chcieć przenieść swoje postępowanie do własnego kraju, licząc na korzystniejszy wyrok.
Pojawia się też pytanie o zasady współpracy w sprawach technologicznych, jak np. prywatności, ochrony danych czy cyberbezpieczeństwa. Doktor Łukasz Olejnik, ekspert i badacz cyberbezpieczeństwa i prywatności, jednak uspokaja.
– Nie wygląda, by to orzeczenie miało proste przełożenie. Nie powinno wpłynąć na współpracę między europejskimi organami ochrony danych – uważa. Choć zarazem zastrzega, że nie można zapominać o dużym znaczeniu politycznym wydanego wyroku.
– Sądy w przypadku GDPR (u nas to rozporządzenie funkcjonuje pod nazwą RODO – red.) odgrywają istotną rolę. Niezależność sądownictwa ma więc też wpływ na gwarancje sprawności systemu ochrony danych – zauważa dr Łukasz Olejnik. I dodaje, że choć według unijnego rozporządzenia organy ochrony danych cechuje niezwykła niezależność i wzajemne zaufanie, podlegają one przecież sądowej kontroli. Gdyby więc któryś z organów zakwestionował system innego kraju, a zatem niezależność organu ochrony lub sądów, miałoby to bardzo poważne konsekwencje, niejako usuwające kraj poza ramy UE w zakresie ochrony danych. Tyle że – zdaniem eksperta – to na razie pieśń przyszłości. I istotniejsze tu mogą być losy wszczętej przez Komisję Europejską procedury z art. 7 traktatu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama