Do polityków wszystkich opcji należy zaapelować o więcej roztropności i bezwzględne powstrzymywanie się od używania prawa karnego w bieżącej walce.
W ferworze politycznych zawirowań, debaty nad projektami, które już wpłynęły do Sejmu albo są dopiero zapowiadane (jak np. duża zmiana kodeksu karnego, omówiona w swych założeniach przez ministra sprawiedliwości), uwadze opinii publicznej umyka projekt może z powodu sejmowej arytmetyki nieistotny w tej chwili, ale ważny z uwagi na przyszłe kierunki związków prawa i polityki. Mowa o niewielkim projekcie ustawy o zmianie kodeksu karnego, który do marszałka Sejmu złożyli posłowie Platformy Obywatelskiej (nr druku 2430). Jest to rzecz drobna, ale warta wspomnienia, bowiem – mówiąc najbardziej ogólnie – dotyczy ona dodania nowych (konkretnie trzech) przestępstw w Rozdziałach XVII i XXX k.k. Przede wszystkim przestępstw przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej w ramach Rozdziału XVII. W intencji wnioskodawców – według wskazanych w uzasadnieniu motywów – nowelizacja ma za zadanie wprowadzić penalizację „czynności polegających na naruszeniu konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej”. Autorzy wskazują także, że „nowelizacja ma za zadanie zapobiegać zmianom ustroju, które dokonywane są metodami na pozór demokratycznymi, tj. w formie ustaw uchwalanych przez Sejm i Senat, natomiast w sposób sprzeczny z ustawą zasadniczą”.
Zabronione – określone
Już takie postawienie sprawy zdaje się stawiać przed techniką legislacyjną oraz współczesnymi poglądami doktryny nauk penalnych nowe wyzwania. Jak pogodzić szczytne założenia autorów projektu z fundamentalnymi zasadami prawa karnego, przede wszystkim – jak się wydaje w odniesieniu do tak postawionego założenia – z zasadą nullum crimen sine lege certa, tj. zasadą oznaczoności znamion. Mówiąc najbardziej ogólnie, sprowadza się ona do maksymalnej możliwej precyzji oznaczenia znamion (czyli cech charakterystycznych czynu zabronionego) przy wykorzystaniu metod kodowania znaczeń przy zastosowaniu reguł językowych. Zasada ta jest dopełnieniem (a w ustrojach demokratycznych bywa uważana za logiczne rozwinięcie) podstawowej dla cywilizowanego świata zasady nullum crimen sine lege (nie ma przestępstwa bez ustawy). Innymi słowy zakłada ona konieczność doprecyzowania nawet moralnie lub intuicyjnie pojmowanych zakazów przeciwko czynom godzącym w określone dobra. Na gruncie prawnym i procesowym nie wystarczy bowiem wskazać, że np. „zakazane jest zabijanie”. Wymaga się dookreślenia, kto popełnia ten czyn i przeciwko komu/czemu (czy zakazane jest zabicie tylko człowieka, czy także zwierzęcia?). Przykład może wydawać się trywialny, ale właśnie zestawiając proponowane przez autorów nowe, dodawane przestępstwa z obowiązującymi, oddaje on istotę rzeczy.
Zajmijmy się najpierw tym, co już obowiązuje. Autorzy proponują bowiem dodanie art. 127a (po obowiązującym przestępstwie zamachu stanu z art. 127 k.k.), art. 128a (po obowiązującym przestępstwie zamachu na konstytucyjny organ RP). Oba obowiązujące czyny z art. 127 i art. 128 k.k. można popełnić przez działanie rozumiane jako podejmowanie czynności zmierzających do oderwania części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej (art. 127 k.k.). Co do zasady oba te czyny penalizują tzw. aktywne formy zamachu stanu i zamachu na konstytucyjny organ RP (art. 128 k.k.). To drugie przestępstwo polega na penalizacji usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej poprzez podjęcie działalności zmierzającej bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu. Oba istniejące przepisy wprowadzają karalność także za przygotowanie i oba czyny są zbrodniami (zamach stanu zagrożony jest obecnie karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż lat 10, karą 25 lat pozbawienia wolności albo dożywotniego pozbawienia wolności, natomiast zamach na konstytucyjny organ RP karą pozbawienia wolności nie krótszą niż trzy lata). Najistotniejsze, że oba te przestępstwa znamiona strony przedmiotowej określają jako aktywną działalność, która zmierza w sposób bezpośredni do usunięcia konstytucyjnego organu państwa, albo jak w przypadku art. 127 k.k. m.in. zmiany ustroju państwa. Penalizowane są aktywne formy takiej działalności, przede wszystkim przemoc. Karalne jest zatem organizowanie puczu czy demonstracji mających na celu doprowadzenie przemocą do skutków opisanych w treści tych przepisów. Czyny te, jak wskazuje się w literaturze, polegają na tym, że zachowania „sprawcy godzą przy tym również w konstytucyjne zasady ustroju” (T. Bojarski, „Komentarz do art. 128 k.k.”).
Działalność sprawcy może przybrać różne formy, w tym organizowanie samego aktu obalenia głowy państwa lub rozwiązania Sejmu za pomocą sił policyjnych lub wojskowych. Oba te przestępstwa to tzw. czyny formalne, co oznacza, że ich byt nie zależy od tego, czy sprawca osiągnął przewidziane w treści tych przepisów skutki. Wystarczy samo podjęcie działań, które z użyciem przemocy mają doprowadzić m.in. do zmiany ustroju konstytucyjnego lub usunięcia określonego organu konstytucyjnego RP.
Co do tego ostatniego wymagane jest, by był to organ umocowany konstytucyjnie; przy czym niezrozumiałe są spory co do tego, czy za takowe należy uznawać sądowe organy stosowania prawa (np. sądy kasacyjne). Ograniczanie zakresu penalizacji tylko do organów ustawodawczych i wykonawczych państwa jest przykładem uzupełniania podstawy do interpretacji prawa (tekstu aktu normatywnego) o słowa w nim niewystępujące. Kodeks karny wymaga tylko, by był to konstytucyjny organ RP, zatem taki, który posiada umocowanie konstytucyjne (jest wymieniony w konstytucji). Są to bowiem organy z istoty rzeczy związane z ustrojem państwa polskiego.
Chodzi zatem o usunięcie za pomocą przemocy organów władzy publicznej, które wymienione są w ustawie zasadniczej. Takie opisanie znamion tych czynów gwarantuje realizację zasady nullum crimen sine lege certa. Ogólnie rzecz biorąc, polega ona na tym, żeby ustawodawca, używając najpoważniejszej i najdalej idącej w skutkach odpowiedzialności prawnej, jaką jest odpowiedzialność karna, nie tylko ogólnie wskazał, naruszenie jakiego dobra jest zabronione i pod jaką karą (o czym stanowi zasada nulla puena sine lege), lecz by na tyle, na ile pozwalają środki językowego wyrazu, precyzyjnie opisał, jaka jest dokładna charakterystyka tego czynu. Tak aby potencjalny sprawca znał dokładną charakterystykę penalizowanego zachowania, a organy wymiaru sprawiedliwości były w stanie określić (stąd nazwa: zasada określoności znamion czynu zabronionego), jakie zachowanie wypełnia cechy danego czynu zabronionego, a jakie tylko pozornie je wypełnia, acz z przestępstwem nie ma nic wspólnego.
Cel szlachetny, skutek marny
Autorzy projektu odwołują się bez wątpienia do szlachetnego celu. Niezależnie od ocen i polemik co do charakteru przesilenia politycznego z ostatnich dwóch lat ten felieton po pierwsze skupia się jedynie na tym, by wskazać, że proponowane przepisy są tak dalece ogólne, że w istocie naruszają podstawowe zasady określoności czynów zabronionych w demokratycznym państwie prawnym, a po drugie – co wydaje się ważniejsze – winien być odczytany jako przestroga kierowana do polityków wszelkiej maści przed (mówiąc potocznie) szafowaniem instrumentarium prawa karnego w bieżącej walce politycznej. Należy to rozumieć jako tworzenie właśnie czynów zabronionych pod pretekstem reakcji na określone zachowania polityczne. Prawo karne materialne to niebezpieczne narzędzie, zwłaszcza że proponowane przepisy są tak ogólne, że w nieokreślonej przyszłości mogłyby zagrozić... samym ich twórcom albo w ogóle obecnej elicie politycznej, na przykład w sytuacji przejęcia władzy przez jakieś nowe środowisko polityczne o silnie populistycznych czy rewolucyjnych zapędach. Sytuacje takie są w Europie znane.
Co więc zawierają proponowane przepisy? Projektowany art. 127a brzmi: „kto, mając na celu zmianę konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej w sposób sprzeczny lub niezgodny z Konstytucją RP, podejmuje samodzielnie lub w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio lub pośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5”. Przepis w zakresie bezpośredniej penalizacji działań zmierzających do zmiany konstytucyjnego ustrojowi RP jest w zasadzie powieleniem obecnie obowiązującego art. 127. Należy rozumieć, że „bezpośrednia działalność” dotyczy właśnie owej aktywnej, za pomocą przemocy, działalności skierowanej przeciwko ustroju RP. Kompletnym nieporozumieniem jest natomiast wskazywanie dodatkowego znamienia – „pośrednio”. W uzasadnieniu projektu do rozumienia tego słowa autorzy się nie odnoszą. A jest ono nad wyraz ogólne. Cóż właściwie miałoby ono znaczyć? Czy pośrednia działalność zmierzająca do zmiany ustroju to działalność werbalizowana np. przez partię Janusza Korwin Mikkego, który wprost wskazuje, że nie zgadza się z obowiązującym ustrojem i dąży do jego zmiany? Słowo „pośrednio” jest tak ogólne i nieprecyzyjne, że tworzy zbyt szeroki w demokratycznym państwie prawnym zakres penalizacji. Za takie zachowania mogą być uznane działania mieszczące się w normalnej, nawet ostrej, grze politycznej. Na marginesie można jedynie wskazać, że Konstytucja RP nie zna tzw. sztywnych postanowień, tzn. takich, których w żadnym (nawet kwalifikowanym) trybie nie można by zmienić. Tym samym można się nawet zastanawiać, czy w formie ustawy zwykłej nie penalizuje się działań zmierzających do przeformułowania ustroju, nadal w ramach ustroju demokratycznego, czego obowiązująca konstytucja (w zakresie zmiany) nie przewiduje.
Jak zabronić kandydować
Podobny zabieg uczynili autorzy projektu w ramach art. 128a k.k., który w projekcie został opisany jako czyn polegający na tym, że „kto kandyduje, lub wyraża zgodę na wybór, powołanie albo mianowanie na stanowisko w centralnym, konstytucyjnym organie państwa, opróżnione w sposób niezgodny z Konstytucją RP, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od roku do lat 3”. W tym przypadku problematyczne jest stwierdzenie o stanowisku „opróżnionym w sposób niezgodny z Konstytucją RP”. Pomińmy toczącą się polemikę wokół tego, czy stanowiska w Trybunale Konstytucyjnym czy Sądzie Najwyższym zwalniane były (są) w sposób zgodny z Konstytucją RP. W jaki jednak sposób i czy w ogóle czyn taki należy za pomocą prawa karnego penalizować? Trudno bowiem sobie wyobrazić, by o stanie takim decydował sąd powszechny w ramach zwykłego ustalenia faktycznego będącego podstawą wyrokowania. Stwierdzenia takiego stanu rzeczy należałoby oczekiwać raczej od Trybunału Stanu albo Trybunału Konstytucyjnego. W każdym razie konieczne byłoby w tej materii jakieś tzw. orzeczenie wstępne, którym taki sąd byłby związany na mocy art. 8 par. 2 k.p.k. (który stanowi, że wiążące dla sądu karnego jest prawomocne rozstrzygnięcie sądu kształtujące prawo lub stosunek prawny).
Przepis ten zakresem penalizacji obejmuje tylko centralne organy konstytucyjne państwa na stanowiskach tzw. niesędziowskich. Jego dopełnieniem jest zatem proponowany jedynie w stosunku do stanowisk sędziowskich art. 247b, który według projektodawców miałby brzmieć: „kto kandyduje lub wyraża zgodę na wybór, powołanie albo mianowanie na stanowisko sędziego opróżnione w sposób niezgodny z Konstytucją RP, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od roku do lat 3”.
Oba te przepisy są w praktyce niestosowalne, bowiem każdej ustawie przysługuje tzw. domniemanie konstytucyjności. Sąd musiałby zatem wydawać orzeczenie skazujące bez formalnego uchylenia ustawy, na podstawie której określone osoby objęły stanowiska wymienione w przepisach z art. 128a i art. 247b k.k. Rozumiejąc intencje i problemy dostrzegane przez autorów projektu, sprowadźmy rzecz do tego, czy wskazywane przez nich sytuacje są realnie możliwe do penalizacji w reżimie demokratycznego państwa prawnego. Pojawia się przy tym przecież dodatkowy problem w postaci zakazu retroaktywności, co do zasady bezwzględnie obowiązującej w państwach demokratycznych (jest ona wyłączona jedynie w sytuacjach, gdy zmiana działa na korzyść). Karalność osób, które objęły stanowiska, gdy proponowane przepisy nie były częścią systemu prawa, jest niemożliwa bez naruszenia tej zasady.
Projekt można ocenić jako element gry politycznej bez większego znaczenia. I dlatego, że nie uzyska on przecież akceptacji obecnej większości parlamentarnej, i mając na uwadze jego jedynie pokrótce omówione wady redakcyjne. Wątpliwości budzi sama efektywna możliwość penalizacji zachowań opisanych przez autorów projektu, z uwagi na ich niedookreśloność. W tym celu właśnie rozróżnia się inne formy odpowiedzialności, przede wszystkim konstytucyjną. Nazywając rzecz po imieniu, projekt pod pozorem szlachetnych intencji posługuje się sprzeczną z zasadami demokratycznego państwa prawnego metodą regulacji. Najistotniejsze jest jednak przesłanie, że projekty takie jak ten mogą otwierać puszkę Pandory i wykorzystywania prawa karnego w celu, do którego nie jest przeznaczone. Doprowadziłoby to tylko do obniżenia standardu rodzimej kultury politycznej i instrumentalizowałoby prawo. Politycy powinni zrozumieć, że prawo karne nie jest środkiem do realizacji określonej polityki. W złym kierunku podąży kraj, jeśli jakiekolwiek rozliczenia polityczne będą przeprowadzane poprzez instrumentalizowane prawo karne, z obniżeniem standardów legislacyjnych. Przypomina to leczenie dżumy cholerą, całkowicie abstrahując już od dywagacji, na ile przepisy takie znalazłyby zastosowanie w doświadczeniach polskich, jeszcze z uwzględnieniem zakazu retroaktywności.