Do Krajowej Rady Sądownictwa startuje sędzia w stanie spoczynku. Prawnicy co do jednego są zgodni – ustawodawca znów się nie popisał. Zdaniem ekspertów problematyczne zgłoszenie powinno zostać odrzucone.
Do Krajowej Rady Sądownictwa startuje sędzia w stanie spoczynku. Prawnicy co do jednego są zgodni – ustawodawca znów się nie popisał. Zdaniem ekspertów problematyczne zgłoszenie powinno zostać odrzucone.
„To bardzo dużo, o trzech za dużo. Trzeba będzie w związku z tym dokonać wyboru” – tak informację o tym, że chęć wystartowania do KRS zgłosiło 18 sędziów spośród niemal 10 tys., komentował Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości. Może się jednak okazać, że Sejm de facto nie będzie miał prawie żadnego wyboru. Mnożą się bowiem wątpliwości co do tego, czy potencjalni kandydaci spełniają warunki.
W zeszłym tygodniu DGP pisał o problemach Macieja Nawackiego, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie. Pięciu sędziów spośród 28, którzy podpisali się pod jego zgłoszeniem, wycofało poparcie.
Teraz pojawiają się wątpliwości co do kolejnego kandydata. Chodzi o płk. Mariusza Lewińskiego, którego kandydaturę wystawiła Konfederacja Polski Niepodległej – Niezłomni. Lewiński został już jakiś czas temu przeniesiony w stan spoczynku. Tymczasem, jak zauważa m.in. Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku, wszystko raczej wskazuje na to, że w wyborach do rady powinni brać udział tylko sędziowie czynnie orzekający.
Legislacyjny bubel
Ustawa o KRS (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 976 ze zm.), a konkretnie jej art. 14 ust. 1 pkt 6 mówi, że mandat członka KRS wygasa w razie przejścia lub przeniesienia sędziego w stan spoczynku. Próżno jednak w tym akcie szukać normy, która by wprost zakazywała takim sędziom samego startu w wyborach do KRS. Artykuł 9a ust. 1 ustawy wprowadzony ostatnią nowelizacją (Dz.U. z 2018 r. poz. 3) stanowi jedynie, że „Sejm wybiera spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych piętnastu członków Rady na wspólną czteroletnią kadencję”.
– To kolejny dowód na to, jak wielkim bublem legislacyjnym jest ta ustawa – zauważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Wtóruje mu sędzia Królikowski, podkreślając, że niedopatrzenie jest prawdopodobnie efektem pośpiechu, w jakim nowela była uchwalana. – Autorzy tego przepisu zapewne nawet nie pomyśleli, że przez pojęcie „sędziego” można rozumieć zarówno sędziów czynnie wykonujących ten zawód, jak i tych, którzy już przeszli w stan spoczynku – przypuszcza.
Eksperci są jednak zgodni – intencją ustawodawcy nie było umożliwienie startu w wyborach do KRS także tym sędziom, którzy już nie orzekają.
– Choć nie jest to wskazane wprost, to normę tę należy wyinterpretować, stosując wykładnię celowościową i systemową, z innych przepisów ustawy – przyznaje dr hab. Sławomir Patyra, konstytucjonalista z UMCS w Lublinie. Wskazuje przy tym (oprócz wspomnianego już art. 14 ust. 1 pkt 6) m.in. na przepis, w którym ustawodawca mówi wprost, że popierać kandydatów na członków KRS nie mogą sędziowie w stanie spoczynku.
– Można więc przypuszczać, że ustawodawca jednak nie chciał, aby ta grupa sędziów była reprezentowana w KRS – zauważa dr hab. Patyra.
Z kolei Krystian Markiewicz zaznacza, że intencje autorów ostatniej noweli ustawy o KRS stają się jasne, gdy przyjrzymy się chociażby ruchom ministra sprawiedliwości. – Wszyscy sędziowie, którzy startują do KRS, a byli na delegacji w resorcie sprawiedliwości, musieli podjąć decyzję o odejściu z ministerstwa i wrócić do sądów. Przepisy bowiem nie pozwalają łączyć orzekania z delegacją – przypomina. Jego zdaniem świadczy to o tym, że również w MS mają świadomość, iż członkiem KRS może być jedynie sędzia czynnie wykonujący swój zawód.
Dziurawa procedura
Wygląda więc na to, że zgłoszenie płk. Lewińskiego powinno zostać odrzucone. Rodzi się jednak pytanie, kto ma podjąć taką decyzję. W ustawie nie zostało to rozstrzygnięte. Wstępną selekcję zgłoszeń przeprowadza co prawda marszałek Sejmu, jednak jego kompetencje zdają się ograniczać do sprawdzenia otrzymanych dokumentów. – Kompetencji organów państwowych nie należy domniemywać. Skoro więc marszałek Sejmu został w tej procedurze sprowadzony de facto do roli skrzynki podawczej, to ocena tego, czy kandydaci spełniają odpowiednie wymogi formalne, powinna być dokonana na kolejnym etapie procedury – twierdzi prezes Iustitii. Jego zdaniem więc decyzja o ewentualnej dyskwalifikacji sędziego powinna zostać podjęta przez sejmową komisję. To ona ma decydować o ostatecznym kształcie listy kandydatów, nad którą głosować będzie w końcowym etapie wyborów Sejm.
Inne zdanie na ten temat ma sędzia Królikowski. Uważa, że weryfikacja tego, czy kandydat spełnia wymogi formalne, powinna należeć do zadań marszałka Sejmu. – A co by było, gdyby zgłoszono osobę, która na przykład w ogóle nie jest sędzią? Czy w takim przypadku marszałek również powinien dopuścić takiego kandydata, bo przepis pozwala mu wprost tylko na badanie prawidłowości podpisów osób popierających? – pyta retorycznie.
Prawnicy co do jednego są zgodni – ustawodawca znów się nie popisał.
DGP zapytał Centrum Informacyjne Sejmu, czy marszałek Sejmu miał jakieś wątpliwości co do poszczególnych zgłoszeń. Nadal czekamy na odpowiedź.
Pałacowi kandydaci
/>
Względem kandydatów pojawiają się również inne zarzuty. Wskazuje się m.in. na to, że duża część z nich jest związana z Ministerstwem Sprawiedliwości (patrz: grafika). I nie chodzi tylko o to, że niektórzy jeszcze niedawno byli na delegacji w resorcie, ale również o to, że spora część sędziów startujących do KRS objęła całkiem niedawno stanowiska prezesów sądów. Stało się to w trybie kontrowersyjnych przepisów, które pozwalają ministrowi sprawiedliwości dokonywać arbitralnych zmian na stanowiskach funkcyjnych w sądach.
– Tak jest chociażby w przypadku sędziego Rafała Puchalskiego, który jeszcze nie tak dawno walczył z pałacem, a dziś sam stał się synonimem tego pojęcia – zauważa Markiewicz.
Jednym z postulatów zgłaszanych od lat przez środowisko sędziowskie, w tym także przez SSP „Iustitia”, którego członkiem jest również sędzia Puchalski, jest wprowadzenie zakazu łączenia stanowisk funkcyjnych w sądach z członkostwem w KRS.
– Uważam, że sędziowie sprawujący funkcje prezesów sądów powinni unikać zasiadania w radzie. Są oni bowiem w pewnym stopniu zależni od ministra sprawiedliwości, który przecież sprawuje nadzór administracyjny nad sądami. Tymczasem KRS, która przecież ma stać na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów, powinna się składać z osób, które nie podlegają władzy wykonawczej – podkreśla sędzia Królikowski. Przypomina jednocześnie, że praktyka łączenia funkcji prezesowskich z członkostwem w radzie nie jest nowa.
– To zjawisko występuje od lat. Od lat jest też poddawane krytyce przez środowisko sędziowskie – zauważa płocki sędzia.
Co ciekawe, pierwsza wersja projektu zmian w ustawie o KRS, według której członków rady mieli wybierać sędziowie w wyborach powszechnych i która wyszła z resortu sprawiedliwości, zawierała taki zakaz. I choć spotkała się z dużym entuzjazmem środowiska, kolejne wersje projektu już takiego zapisu nie zawierały.
Kolejnym zarzutem zgłaszanym wobec potencjalnych kandydatów na członków KRS jest to, że trójka z nich ma na swoim koncie postępowania dyscyplinarne. Choć z całą pewnością powinno mieć to wpływ na ocenę kandydatów, to jednak nigdzie w ustawie nie stwierdzono wprost, że w radzie zasiadać nie mogą sędziowie skazani dyscyplinarnie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama