Polscy przedsiębiorcy, zwłaszcza mali i średni, wciąż niezbyt chętnie startują w przetargach. Zachęcić ma ich dalsze upraszczanie procedur, w tym – być może – wprowadzenie systemu certyfikacji.
Komisja Europejska w październiku przyjęła pakiet rozwiązań dotyczących zamówień publicznych. Jednym z celów jest poprawa skuteczności ich udzielania.
– KE chciałaby, aby zamówienia publiczne przestały być postrzegane jedynie jako utrudnienia biurokratyczne i administracyjne, a zaczęły jako strategia służąca ogólnemu rozwojowi – wyjaśniała wczoraj Marta Laszczuk, reprezentująca KE na międzynarodowej konferencji zorganizowanej w Warszawie przez Urząd Zamówień Publicznych. Celem spotkania była wymiana doświadczeń po implementacji nowych dyrektyw unijnych (2014/24/UE i 2014/25/UE).
Polska wdrożyła te przepisy z niewielkim poślizgiem, ale jak się teraz okazuje, pod pewnym względami wyprzedzając unijną strategię.
– Nie chcieliśmy jedynie przepisywać dyrektyw, ale też uwzględnić polską specyfikę, a przede wszystkim pokazać, że zamówienia publiczne mogą być impulsem do rozwoju – przekonywał Mariusz Haładyj, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju. Jednym z polskich rozwiązań, na które teraz kładzie nacisk również KE, jest uwzględnianie klauzul społecznych podczas organizowania przetargów. Nasze przepisy od ponad roku wymagają, aby wszędzie tam, gdzie to jest uzasadnione, wpisywać do specyfikacji przetargowych obowiązek zatrudniania pracowników na etat. KE kładzie również duży nacisk na innowacyjne zamówienia. Temu miał z kolei służyć wpisany do polskiego prawa nakaz stosowania kryteriów pozacenowych (muszą one stanowić co najmniej 40 proc. wagi wszystkich kryteriów). Jak przyznał Mariusz Haładyj, ten przepis jeszcze nie do końca spełnił swój cel, gdyż wciąż znaczna część zamawiających poprzestaje na najprostszych kryteriach, takich jak termin realizacji zamówienia czy okres gwarancji.
– Jednak tam, gdzie zamawiającemu chce się nieco pogłówkować i ustalić sensowne kryteria, możemy zaobserwować interesujące tego efekty – podkreślił wiceminister rozwoju.
Największą bolączką polskich przetargów wciąż jest niewielkie zainteresowanie nimi ze strony przedsiębiorców, zwłaszcza tych z sektora MSP. Nie pomogły tu ani przepisy upraszczające procedury, ani dzielenie zamówień na mniejsze części. Wciąż są branże, w których średnio składa się po jednej tylko ofercie.
Niewykluczone, że zachętę do udziału firm w przetargach mogłoby stanowić ich dalsze odbiurokratyzowanie, w tym wprowadzenie systemu certyfikacji. Podczas wtorkowej konferencji zaprezentowano rozwiązanie przyjęte w Czechach, dzięki któremu wykonawcy nie muszą być indywidualnie weryfikowani w każdym osobnym przetargu. Tamtejsze Ministerstwo Rozwoju Regionalnego prowadzi listę zatwierdzonych, czyli zweryfikowanych wykonawców, funkcjonuje także system ich certyfikacji.
– Zastanawiamy się, czy takich rozwiązań nie wdrożyć także w Polsce, a jeśli tak, to w jakim zakresie – zaznaczyła Małgorzata Stręciwilk, prezes UZP.