Czy radcy lub adwokaci, którzy naruszą zasady etyczne, mogą zakwestionować orzeczenie sądu korporacyjnego drugiej instancji? Rozstrzygnie to SN.
Orzeczenia uchylające wyrok / Dziennik Gazeta Prawna
Rzecznicy dyscyplinarni samorządów zawodowych są przekonani, że kwestia ta ma kluczowe znaczenie dla określenia kształtu prawniczych postępowań dyscyplinarnych. Odnosi się bowiem do uprawnień procesowych ich uczestników. Wątpliwości dotyczą sięgania w sprawach dyscyplinarnych po nowy środek zaskarżenia wprowadzony wraz z nowelizacją procedury karnej, która obowiązuje od 15 kwietnia 2016 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 437). Jest nią skarga do Sądu Najwyższego na orzeczenie sądu odwoławczego uchylające wyrok wydany w pierwszej instancji i nakazujące przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania (rozdział 55a k.p.k.). Musi ona zostać wniesiona w terminie 7 dni od daty doręczenia rozstrzygnięcia drugiej instancji z uzasadnieniem. To spowoduje wstrzymanie jego wykonania.
Skarga umożliwia zakwestionowanie orzeczenia w całości bądź części, co według intencji pomysłodawców miało doprowadzić przede wszystkim do eliminowania bezzasadnych uchyleń wyroków, a z drugiej strony – prewencyjnie powstrzymać sądy odwoławcze przed zbyt pochopnym kierowaniem spraw do ponownego rozpoznania.
Zgodnie z ustawami określającymi status i rolę korporacji prawniczych w sprawach, które nie są w nich uregulowane, do postępowań dyscyplinarnych stosuje się odpowiednio przepisy kodeksu procedury karnej. Powstało więc pytanie, czy dotyczy to także nowych przepisów regulujących skargę na orzeczenia sądów odwoławczych.
– Nie widzę ku temu żadnych przeszkód – przekonuje adw. Radosław Baszuk. – Znowelizowano przepisy o postępowaniu odwoławczym w k.p.k., w efekcie czego obowiązuje w tej chwili model rewizyjny, a nie kasatoryjny. Nie rozumiem, dlaczego w postępowaniach dyscyplinarnych miałoby nie być sankcji za uchylanie wyroku bez powodu – dodaje.
Podobne spostrzeżenia mają przedstawiciele korporacji radcowskiej. – Przyjęliśmy, że skoro wprowadzono instytucję skargi do k.p.k., to brak podstaw, by jej nie stosować w sprawach dyscyplinarnych. Zwłaszcza że stanowi ona dodatkowy element kontroli i daje szansę na skorygowanie wyroku sądu drugiej instancji, który może się pomylić – wyjaśnia mec. Jarosław Sobutka, główny rzecznik dyscyplinarny Krajowej Izby Radców Prawnych.
SN, do którego wpłynęło zagadnienie prawne w tej sprawie wniesione przez I prezes prof. Małgorzatę Gersdorf, zwrócił uwagę na powstałą już rozbieżność orzecznictwa. W jednej ze spraw dyscyplinarnych, dotyczącej radcy prawnego, SN pozostawił skargę na wyrok sądu odwoławczego bez rozpoznania (sygn. akt VI KS 1/17), a jako przyczynę podał m.in. brak choćby częściowego unormowania tej instytucji w ustawie korporacyjnej.
– W ustawie o adwokaturze nie ma też ani słowa o wznowieniu postępowania dyscyplinarnego, a mimo to do wznowień dochodzi i SN to akceptuje – zauważa mec. Baszuk.
W przytoczonym orzeczeniu Sąd Najwyższy dowodzi jednak, że rozpoznanie skarg na orzeczenia sądu II instancji byłoby przyznaniem mu uprawnienia „umożliwiającego daleko idącą ingerencję w funkcje orzecznicze samorządu”. To zaś wymaga szczególnego uzasadnienia, tak jak wznowienie postępowania, które pełni ważną funkcję gwarancyjną w postępowaniu dyscyplinarnym.
Natomiast w innej sprawie radcy prawnego SN stwierdził przeciwnie, że regulacje dotyczące postępowania odwoławczego z k.p.k. mają odpowiednie zastosowanie w przypadku dyscyplinarek (sygn. akt VI KS 2/17). Skargę uznał więc za dopuszczalną. W swoim wniosku o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego sama I prezes SN podkreśla zresztą, że przemawia za tym nie tylko odesłanie do k.p.k. w ustawie korporacyjnej, lecz także gwarancyjny charakter omawianej instytucji – uchylenia wyroku sądu II instancji nie należy postrzegać jako korzystnego albo niekorzystnego dla obwinionego, a raczej jako wyjście naprzeciw jego interesom.
Główny rzecznik dyscyplinarny KIRP przyznaje, że choć sam opowiada się za takim stanowiskiem, to dostrzega potencjalne ryzyko związane z sięganiem po nowy środek zaskarżenia. – Stwarza on możliwość torpedowania orzeczeń sądów odwoławczych, co wiąże się z niebezpieczeństwem, że instytucja skargi będzie nadużywana – zaznacza mec. Sobutka. – Można także sobie wyobrazić, że jej złożenie spowoduje znaczące przeciągnięcie postępowania, a w rezultacie będzie dochodzić do przedawnienia. Gdyby jednocześnie zmieniono okresy przedawnienia, wówczas nie byłoby takiego ryzyka – dodaje.