Stacja benzynowa. Do kasy podchodzi sędzia Mirosław Topyła i podaje ekspedientce butelkę wody. Niemal w tym samym czasie do tej samej kasy podchodzi inna klientka, która chce zapłacić za tankowanie.
Kładzie na ladzie 50 zł i nachyla się, by poszukać drobnych brakujących do rachunku. W tym czasie Topyła zabiera banknot, chowa do kieszeni i płaci bilonem na swoje zakupy. Czy zrobił to odruchowo czy celowo?
Podczas wczorajszej rozprawy dyscyplinarnej, podczas której dwukrotnie wyświetlono nagranie, Sąd Najwyższy tego nie rozstrzygnął. Wcześniej rozpatrujący sprawę w I instancji łódzki sąd apelacyjny nie miał wątpliwości. Uznał, że sędzia popełnił wykroczenie z art. 119 par. 1 kodeksu wykroczeń, za co wymierzono mu najwyższą możliwą karę dyscyplinarną, jaką jest wydalenie z zawodu.
– Nie jest prawdą, że zabranie cudzej rzeczy stanowi czyn zabroniony pod groźbą kary. Nie jest nawet prawdą, że chęć zabrania cudzej rzeczy wystarcza do skazania za kradzież. Bo jeżeli chcę zabrać cudzą rzecz, będąc przeświadczony, że jest moja, to nie popełniam przestępstwa, lecz działam w błędzie – mówił sędzia Dariusz Wysocki, obrońca Topyły. Podkreślając, że z własnej woli zdecydował się reprezentować sędziego po wyroku SA w Łodzi.
Zdaniem obrońców sąd pierwszej instancji popełnił błąd proceduralny nie zasięgając opinii biegłych psychologów. Ich wykonanie zlecił podczas poprzedniej rozprawy SN, lecz wczoraj, na wniosek obrony, wyłączył ich jawność. Z mów końcowych wynika jednak, że opinia biegłego świadczy o tym, że sędzia jest człowiekiem roztargnionym czy nawet zakręconym. – Pełnię tę funkcję honorowo, bo jako stary sędzia nigdy nie skazałbym człowieka, jeżeli nie byłbym pewny, że zabierając cudzą rzecz, czynił to w celu przywłaszczenia. Na to nie pozwalałoby mi prawo, poczucie sprawiedliwości, sumienie sędziego i zwykła przyzwoitość – mówił sędzia Wysocki. Wnosząc o uniewinnienie, nie był w stanie powstrzymać łez.
Sędzia Joanna Cieślak, zastępca rzecznika dyscyplinarnego, przyznała, że po kolejnym obejrzeniu nagrania z monitoringu ma wrażenie, że sędzia widział moment, w którym inna klientka kładła banknot na ladzie. Zwróciła też uwagę, że zeznania prokuratora podróżującego tamtego dnia z sędzią samochodem przeczą temu, że Topyła był wówczas roztargniony.
– W tej sprawie jest wiele elementów, które podważają zarówno tezę o automatyzmie, jak i o umyślności. Według mnie tylko i wyłącznie odpowiedź na pytanie, czy można jednoznacznie i w 100 proc. odrzucić wersję o automatyzmie działania, prowadzi do prawidłowego rozstrzygnięcia tej sprawy. Przy połowicznej ocenie każde inne rozstrzygnięcie będzie fałszywe – przyznała sędzia Cieślak, która w świetle zeznań biegłych zmieniła zdanie i przyłączyła się do wniosku obrony o uniewinnienie.
Sam Topyła w emocjonalnym wystąpieniu powiedział, że on i jego rodzina czują się skrzywdzeni wyrokiem pierwszej instancji. – Wbrew dowodom postanowili mnie poświęcić – powiedział sędzia, który uważa, że stał się kozłem ofiarnym złożonym dla oczyszczenia stanu sędziowskiego. Mediom zarzucał, że godzą się na jego linczowanie. – Wiem, że uznanie za niewinną osobę, która zabrała cudzą rzecz, wymaga nie lada odwagi od sądu. Ale w jednym z ostatnich orzeczeń SN stwierdził, że w niezawisłość sędziowską wpisuje się także odwaga – apelował. SN podejmie decyzję w tej sprawie 20 lutego.