W obowiązującej jeszcze ustawie już w art. 1 jest wyraźnie zaznaczone, że Sąd Najwyższy jest powołany do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. W nowej tego nie ma. Ma jedynie stać na straży, zapewniać nadzór, rozpatrywać itd. Freudowska pomyłka czy rezygnacja w pełni zamierzona? – pyta w rozmowie z DGP Stanisław Zabłocki, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego.

Był pan na niedzielnym „światełku” przed gmachem Sądu Najwyższgo?

Tak. Obecność uważałem za powinność każdego sędziego. Spotkanie to miało z założenia - i chwała organizatorom, że udało im się ten cel zrealizować - całkowicie apolityczny charakter. Chodziło przy tym o uświadomienie milionom ludzi, jak ważna jest niezależność sądów i niezawisłość sędziowska. To „światełko” ukazało jak na dłoni, jak kapitalnie różnią się wiece partyjne od spotkania obywatelsko-sędziowskiego. Jak różni się język polityki od języka prawa. Można bez krzyków, bez ataków, bez inwektyw. Było spokojnie, godnie i pięknie.