Do DGP zgłosił się czytelnik, którego skarga na przewlekłość postępowania została odrzucona przez WSA. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wyrok był dwukrotnie prostowany.
Czytelnik wniósł do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie skargę na przewlekłość postępowania przed organem budowlanym w sprawie wydania pozwolenia na budowę. Sąd odrzucił ją (sygn. akt VII SAB/Wa 16/18) ze względu na brak wcześniejszego ponaglenia organu, czego wymaga art. 37 kodeksu postępowania administracyjnego (wcześniej wezwał do dostarczenia dowodu, że takie ponaglenie było wniesione). Zrobił tak, choć w skardze czytelnik wyjaśnił, że nie wnosił ponaglenia, ale złożył od razu skargę, aby uniknąć dwóch pism wymagających odrębnego rozpatrzenia i wyjaśnienia.
Przypomnijmy, że skargę do sądu składa się za pośrednictwem organu, którego ona dotyczy.
– Organ taki w każdym przypadku ma obowiązek przekazać sprawę sądowi administracyjnemu, ale wcześniej może uwzględnić ją w ramach samokontroli. W przypadku nieskorzystania z tego trybu kompetencja do rozstrzygnięcia sprawy przysługuje sądowi administracyjnemu – wyjaśnia radca prawny Tomasz Zaremba z kancelarii M. Wojciechowska i Wspólnicy.
Jak podkreśla ekspert, nie ma podstaw, by przyjąć, że na tym etapie organ powinien pouczyć skarżącego o konieczności wcześniejszego wyczerpania środków zaskarżenia, ponieważ skarga została już wniesiona do sądu. Pouczenie o możliwości złożenia ponaglenia powinno nastąpić na etapie poprzedzającym złożenie skargi, tj. wraz z zawiadomieniem strony o nierozpatrzeniu jej sprawy w terminie.
Dodaje, że gdyby czytelnik złożył takie ponaglenie, wyczerpałby środki zaskarżenia w rozumieniu art. 52 par. 2 ustawy – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1302 ze zm.; dalej: p.p.s.a.), co warunkowało wniesienie skargi na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Treść art. 52 par. 2b p.p.s.a. jest bowiem jednoznaczna i przesądza, że wyczerpanie środków zaskarżenia następuje w momencie wniesienia ponaglenia z art. 37 par. 1 k.p.a., a nie bezskutecznego upływu terminu na jego rozpatrzenie.
Niewłaściwe pouczenie
Do postanowienia WSA w Warszawie wydanego 23 maja 2018 r. dołączono pouczenie, że przysługuje na nie zażalenie. Czytelnik wniósł je, ale miesiąc po wydaniu postanowienia sąd doręczył jego odpis ponownie, tym razem z informacją, że poprzednie pouczenie było błędne, a środkiem odwoławczym, jaki przysługuje w tej sprawie, jest skarga kasacyjna.
– Jeśli złożone przez czytelnika zażalenie spełniałoby wymogi przewidziane dla skargi kasacyjnej (co do formy, terminu) oraz zostało wniesione przez adwokata lub radcę prawnego, sąd powinien uznać je za taką właśnie skargę, bez konieczności ponownego składania środka odwoławczego przez skarżącego. O charakterze pisma nie decyduje bowiem jego tytuł – zwłaszcza, gdy nieprawidłowość wynikła z błędnego pouczenia – ale treść – tłumaczy mec. Tomasz Zaremba.
Doktor Jowanka Jakubek-Lalik z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że art. 112 k.p.a. stanowi, że błędne pouczenie w decyzji co do prawa odwołania (albo wniesienia powództwa do sądu powszechnego lub skargi do sądu administracyjnego) nie może szkodzić stronie, która zastosowała się do tego pouczenia. Błędne informacje organu dotyczące przysługujących stronie środków prawnych nie przerywają jednak biegu terminu do wniesienia takich środków.
Niestety, czytelnik zażalenie podpisał osobiście, dlatego musiał składać skargę kasacyjną, tym razem przez profesjonalnego pełnomocnika. Zażalenie zaś zostało zostawione w aktach bez rozpatrzenia.
Oczywista pomyłka
To jednak nie koniec perypetii z wyrokiem. 24 sierpnia (a zatem 3 miesiące po pierwszym rozstrzygnięciu) sąd wydał kolejne postanowienie, w którym prostował oczywistą pomyłkę pisarską w oznaczeniu organu. Postanowienie sądu dotyczyło bowiem postępowania wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, podczas gdy w skardze czytelnik wskazywał, że chodzi o organ powiatowy.
Artykuł 156 p.p.s.a. pozwala na poprawienie takich oczywistych błędów pisarskich lub rachunkowych z urzędu. Jak jednak stwierdza sam sąd w postanowieniu, mogą one polegać na przekręceniu nazwy lub wyrazu, mylnej pisowni, opuszczeniu, niewłaściwym użyciu lub błędzie gramatycznym. Czy kryteria te na pewno spełnia pomylenie nazwy jednego organu z innym?
Tomasz Zaremba wyjaśnia, że w orzecznictwie sądów administracyjnych przyjmuje się stosunkowo liberalną wykładnię pojęcia „niedokładność”. Może ona polegać na błędnym oznaczeniu stron lub innych uczestników postępowania oraz nazwy organu, którego bezczynności skarga dotyczy.
– Pozytywną przesłanką jest oczywisty charakter nieprawidłowości, a negatywną – zasada, że sprostowanie orzeczenia nie może prowadzić do zmiany zawartego w nim rozstrzygnięcia. W okolicznościach sprawy nie budzi wątpliwości, którego organu bezczynność stanowiła przedmiot skargi, a zatem skorzystanie przez sąd z instytucji sprostowania wydaje się nie naruszać prawa – tłumaczy ekspert.
Zgadza się z nim dr Jakubek-Lalik. Wyjaśnia, że w orzecznictwie sądowoadministracyjnym przyjmuje się, że błędne oznaczenie organu, jeżeli jest oczywistą omyłką i nie ma wpływu na rozstrzygnięcie w decyzji, może być sprostowane.