Rozszerzenie uprawnień nadzorczych szefa resortu sprawiedliwości o możliwość rugowania z zawodu, i to na podstawie niedookreślonych przepisów, to zdaniem ekspertów kiepski pomysł.
Ogrom spraw, mało czasu / Dziennik Gazeta Prawna
Szef resortu sprawiedliwości chce zastąpić sędziów, mimo że nie ma do tego najmniejszych kompetencji. Z pomocą swoich podwładnych będzie decydował o tym, którzy specjaliści z zakresu restrukturyzacji stracą prawo wykonywania zawodu. A to może być nawet niezgodne z konstytucją. Tak propozycję nowelizacji ustawy o licencji doradcy restrukturyzacyjnego oceniają sami doradcy oraz sędziowie upadłościowi.
Kluczowy ma być nowy rozdział 3a dotyczący ministerialnego nadzoru nad niedawno powołanym do życia na mocy obowiązującego od początku 2016 r. prawa restrukturyzacyjnego (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1574 ze zm.) zawodem. Zgodnie z projektowanym art. 20a ust. 3 uprawnienia nadzorcze ministra nad działalnością doradców obejmą zawieszenie praw z licencji, a w szczególnych przypadkach jej cofnięcie. Czyli w praktyce wilczy bilet dla najsłabszych. Zbigniew Ziobro uważa, że takie rozwiązanie jest potrzebne. Bo tak jak nowe procedury upadłościowe zasługują na pochwałę, tak nie ma co ukrywać – są osoby, które zamiast pomagać przedsiębiorcom, tak naprawdę w wyniku swojej niewiedzy bądź lenistwa im szkodzą.
Rzecz w tym, że przygotowane przepisy są nadmiernie ogólnikowe. Przez co – jak podkreślają eksperci – dadzą szefowi resortu zbyt dużą dowolność w decydowaniu o losie poszczególnych doradców.
– Proponowane brzmienie art. 20 ust. 2a, pozwalające zawieszać prawa wynikające z licencji w sytuacji „ochrony słusznych interesów uczestników postępowań”, jest nieprecyzyjne – twierdzi Stowarzyszenie Sędziów Upadłościowych i Restrukturyzacyjnych. I przypomina, że przecież w prowadzonych postępowaniach najczęściej dochodzi do zbiegu różnych spornych interesów. W efekcie niedookreślone pojęcia ustawowe mogą prowadzić do wykorzystania przepisów w sposób niewłaściwy. Bo przecież samo to, że doradca i minister co innego uznają za słuszny interes, nie powinno rodzić odpowiedzialności tego pierwszego.
– Może to doprowadzić do licznych nadużyć i w bardzo prosty sposób eliminować niewygodnych doradców – nierealizujących interesów danej grupy uczestników, a nawet tylko jednego z uczestników – z dalszego prowadzenia danego postępowania – zwraca uwagę SSUiR. Sędziowie podkreślają przy tym, że przecież to oni na co dzień spotykają się z doradcami i już teraz ustawowo sprawują nadzór nad ich działalnością.
– W jaki sposób minister sprawiedliwości, z natury rzeczy niemający bezpośredniego kontaktu z prowadzonym postępowaniem, szybciej niż sąd lub sędzia komisarz zdoła wychwycić ewentualne nieprawidłowości – pyta SSUiR.
Odpowiedź resortu jest prosta. Zbigniew Ziobro nie chce bowiem wcale osobiście ślęczeć nad dokumentami. Dlatego przygotowany projekt przewiduje, że nadzór będzie mógł być pełniony za pośrednictwem sędziów, referendarzy sądowych i prokuratorów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Ten pomysł krytykuje z kolei Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. – Projekt przewiduje bowiem możliwość nadzoru za pośrednictwem sędziów nieposiadających doświadczenia w sprawach upadłościowych i restrukturyzacyjnych, a nawet za pośrednictwem referendarzy sądowych, którzy nie mają nawet uprawnienia do pełnienia funkcji choćby sędziego komisarza – podkreśla Iustitia.
Wniosek? „Projekt należy ocenić bardzo krytycznie”, a „wychodzi (on – red.) naprzeciw obawom i potrzebom, które nie istnieją”. Służyć będzie zaś wyłącznie wzmocnieniu pozycji ministra sprawiedliwości. Na dodatek w zakresie czynności orzeczniczych, które są zastrzeżone dla sądów.
Sprawowania nadzoru przez sędziów np. sądów cywilnych czy karnych nie wyobrażają sobie również sami doradcy. Ogólnopolska Federacja Doradców Restrukturyzacyjnych i Syndyków postuluje w związku z tym, aby w imieniu ministra działali delegowani do resortu najlepsi doradcy. Bo to oni są najlepiej przygotowani do oceny swoich kolegów po fachu. A także, gdy przyjdzie decydować o ewentualnej sankcji za niedopełnienie obowiązków, będą wiedzieli, czy dane zachowanie było dyskwalifikujące, czy też można ograniczyć się do upomnienia.
Przypomnijmy, stworzony w ministerstwie projekt był opiniowany już przez Radę Legislacyjną. Rządowi eksperci wskazali na pewne wątpliwości (zbyt dużo nieostrych pojęć), ale zasadniczo poparli rozwiązanie. Pochlebnie o nim wypowiadał się również odpowiedzialny za przygotowanie reformy prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości w rządzie PO–PSL.
Antycypował na łamach DGP już w listopadzie 2016 r., że może pojawić się zarzut politycznego uzależniania doradców. Tyle że jego zdaniem jest on wyolbrzymiony. – Zbigniew Ziobro nie będzie przecież siedział z długopisem nad listą doradców i zastanawiał się, którego z nich wykreślić – mówił nam mec. Kozdroń. I dodawał, że jeśli z zawodu wypadliby najsłabsi, byłaby to dobra zmiana w restrukturyzacji.
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach