Jak wyjaśnia prawniczka, Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest pierwszym międzynarodowym aktem prawnym, który w tak kompleksowy i interdyscyplinarny sposób ustala zasady przeciwdziałania przez państwa przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie. Dokument stanowi o: działaniach profilaktycznych i edukacyjnych, pomocy i wsparciu dla ofiar przemocy, ściganiu i karaniu sprawców oraz działaniach korekcyjno-edukacyjnych adresowanych do sprawców. Jest to swoisty elementarz dla rządzących w zakresie polityk antydyskryminacyjnych i antyprzemocowych.
- Przemoc wobec kobiet jest bowiem najbardziej drastyczną formą dyskryminacji. Jedną z idei Konwencji jest stworzenie Europy wolnej od przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie. Ze szkodą dla kobiet kwestia przemocy została zideologizowana. Poprzedni rząd zwlekał z ratyfikacją Konwencji ponad 2 lata od jej podpisania. Potem, już po ratyfikacji, Konwencja nie była w pełni i prawidłowo wdrażana – podkreśla.
Pytana o dziennikarskie informacje dotyczące prac nad wypowiedzeniem dokumentu, zapewnia że nie dotarły do niej żadne formalne sygnały.
- Mam nadzieję, że doniesienia medialne się nie potwierdzą. W najbliższych dniach zamierzamy zwrócić się do rządu, z pytaniem czy takie działania są podejmowane – dodaje.
- Konwencja jest fundamentalnym narzędziem przeciwdziałania przemocy, określa nie tylko zasady i instrumenty, ale pełni także ważną funkcję edukacyjną. Wypowiedzenie Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej oznaczałoby dla Polski cofnięcie się o wiele lat w sensie społecznym i prawnym. To byłby zły sygnał - dla społeczeństwa polskiego i dla społeczności międzynarodowej - że walka z przemocą wobec kobiet i przemocą w rodzinie jest w Polsce marginalizowana – tłumaczy.