Przemoc wobec kobiet to poważny problem?
Zgodnie z wynikami badań profesor Beaty Gruszczyńskiej co trzecia kobieta w Polsce doświadczyła na jakimś etapie swojego życia przemocowych zachowań, skierowanych przeciwko niej właśnie dlatego, że jest kobietą. Co istotne, zjawisko to przyjmuje różne formy i ma różne przejawy. W Polsce najczęstszą postacią przemocy wobec kobiet jest przemoc w rodzinie. Są konkretne statystyki policyjne i sądowe, chociaż jest ciemna liczba spraw, o których nie wiemy.
Co mówią liczby?
Statystyki policyjne pokazują, że co roku funkcjonariusze wszczynają około 100 tys. procedur Niebieska Karta. W ramach tych postępowań 90 proc. ofiar stanowią kobiety i dzieci. Oznacza to, że 90 proc. pokrzywdzonych, zgłaszających się na policję, to kobiety szukające pomocy dla siebie lub swoich dzieci. Po stronie sprawców też mamy prawidłowość, która nie wszystkim się podoba. 90 proc. z nich to mężczyźni. To statystycznie oni biją czy stosują inną przemoc wobec kobiet, dzieci i innych mężczyzny (starszych, niepełnosprawnych).
Rejestry sądowe wykazują dużo mniejszą liczbę przypadków. Czyli coś się dzieje pomiędzy wszczęciem procedury Niebieska Karta, a sformułowaniem aktu oskarżenia. Corocznie skazywanych jest około 11 – 12 tys. sprawców, najczęściej z art. 207 kodeksu karnego. Prawidłowości co do płci ofiar i sprawców są bardzo podobne. Większość ofiar to kobiety i dzieci. Większość sprawców to mężczyźni.
A ciemna liczba?
Niewiele o niej nie wiemy i nie dowiemy się, jeśli nie udoskonalimy naszego systemu prawnego, sposobu, w jaki traktujemy ofiary, bo cały czas będziemy mieli problem z tym, że ofiara będzie się bała, będzie bezradna. Nie będzie mogła liczyć na czyjąś pomoc i dlatego nigdy nie dowiemy się o stosowanej wobec tej osoby przemocy i nie będziemy mogli jej przeciwdziałać.
Skąd taka rozbieżność pomiędzy danymi?
Najistotniejszą przyczyną jest niespójność dwóch systemów: prawa administracyjnego i prawa karnego. W przypadku wszczęcia procedury Niebieska Karta stosowane są pojęcia z ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Tamtejsza definicja przemocy w rodzinie jest bardzo pojemna. W przypadku prawa karnego sprawdzić należy, czy doszło do wyczerpania znamion jakiegoś konkretnego przestępstwa, zazwyczaj przestępstwa określonego w art. 207 kodeksu karnego. Nie zawsze zachowania mieszczące się w definicji przemocy w rodzinie wyczerpują znamiona przestępstwa znęcania się, dlatego nie zawsze będzie podstawa do tego, aby wszcząć postępowanie karne przeciwko sprawcy.
Po drugie, procedura Niebieska Karta jest pierwszym sygnałem ze strony państwa, który ma spowodować przerwanie przemocy. Ofiara, podejmując działania, bardzo często chce po prostu, by oprawca przestał stosować przemoc. Mam nadzieję, że tak się dzieje. Świadczyłoby to o skuteczności procedury.
Czyli przypadki przemocy w rodzinie psują policyjne statystki?
Problem jest głębszy. Życzyłabym sobie, żebyśmy podchodzili do znęcania się tak, jak podchodzimy do innych bardzo poważnych przestępstwo. Bardzo często organy władzy publicznej, z którymi ma styczność osoba doświadczająca przemocy, nie udzielają jej koniecznej pomocy i wsparcia. Często zdarza się, że śledczy polegają na ofierze jako jedynym "środku” dowodowym.
Ograniczają swoje działania do przeprowadzenia przesłuchania i odebrania zeznań od pokrzywdzonej. Tymczasem dopóki nie będą szukać innych dowodów, które będzie można wykorzystać w sytuacji, gdy ofiara przestaje współpracować, mogą mieć poczucie, że przypadki przemocy w rodzinie psują statystyki. A przecież osoby najbliższe mogą odmówić odpowiedzi na pytanie, a także odmówić składania zeznań.
Postępowania trwają za długo, śledczy nie wykazują empatii. Czy są jakieś inne przyczyny, którymi kierują się kobiety rezygnujące z dochodzenia sprawiedliwości?
Musimy zdawać sobie sprawę, że dla ofiary osoba, która stosuje przemoc, nie jest obca. To człowiek, którego ofiara kochała lub nadal kocha, z którą łączy ją bardzo wiele relacji, dzieci, od której ofiara jest zależna finansowo. Nie możemy oczekiwać, że pokrzywdzona przez wiele miesięcy, a często i lat, będzie konsekwentnie zeznawała przeciwko sprawcy, jednocześnie żyjąc z nim, prowadząc wspólne gospodarstwo domowe, wspólnie wychowując dzieci.
Jak więc powinna wyglądać pomoc państwa?
Nie ma w polskim prawie wykazu, tym bardziej wykazu zamkniętego środków dowodowych. Mamy absolutną dowolność, wszystko co dopuści sąd, może być dowodem w sprawie. Wystarczy pomyśleć, co może udowadniać tę przemoc w rodzinie, a nie oczekiwać, że ofiara przemocy przedstawi skrupulatnie zbierane dowody.
Popatrzmy na przestępstwo zabójstwa. Oczywiście , liczba zabójstw w porównaniu do liczby przestępstw znęcania się jest nieporównywalna. W Polsce dochodzi do 600-700 zabójstw rocznie. Ofiara nie żyje i podejmowany jest szereg działań, prowadzących do wykazania, czy dane zachowanie wyczerpywało znamiona zabójstwa i kto zabił. Nawet gdy nie ma ciała, organy ścigania poprzez ciąg poszlak wykazują przebieg zdarzenia. W przypadku znęcania się sytuacja jest, wydawałoby się, bardziej „komfortowa” dla organów ścigania. Jest pokrzywdzona, która może współpracować. Dodatkowo należy bardzo odpowiedzialnie myśleć o sytuacji pokrzywdzonej i podejmować takie działania, które zabezpieczą prawidłowy tok postępowania, a jednocześnie zagwarantują jej bezpieczeństwo. Jednym ze sposobów może być zapewnienie takich warunków, by sprawca nie miał kontaktu z ofiarą.
Całkowita separacja jest możliwa?
Sposoby izolacji sprawcy od ofiary udoskonalane są od kilkunastu lat. Obecnie mamy takie narzędzia, ale są one ściśle związane z postępowaniem karnym bądź cywilnym.
W prawie karnym funkcjonują: nakaz opuszczania lokalu, zakaz zbliżania się i zakaz kontaktu. Od początku postępowania karnego mamy możliwość prawną odseparowania sprawcy przemocy od ofiary. Prokurator i sąd mają takie kompetencje, by stosować je aż do zakończenia postępowania.
Od 2010 roku istnieje także cywilny nakaz opuszczenia lokalu, który może być orzeczony przez sąd cywilny na wniosek ofiary, bezterminowo do czasu uchylenia lub zmiany tego postanowienia.
W żadnym z tych przypadków sąd nie ma podstawy, by badać prawo własności, czyli czyj jest lokal/ dom/ mieszkanie. Ich celem jest zabezpieczenie toku postępowania i ochrona pokrzywdzonego. Żadne z rozwiązań nie jest równoznaczne z eksmisją. Właściciel nie traci tytułu do nieruchomości. Przez pewien czas nie może korzystać z pewnych elementów prawa własności.
Jeżeli jednak mimo, wszystko ofiara nie chce pozostać w przestrzeni, w której dochodziło do przemocy, państwo powinno zapewnić jej miejsce w schronisku. Miejsce dostępne od ręki i na taki czas, jaki ona potrzebuje by tam przebywać. Tymczasem Polska nie odpowiada w pełni na te potrzeby. Nie ma odpowiedniej liczby schronisk, nie ma w nich odpowiedniej liczby miejsc. Dodatkowo jest określony czas przebywania – 3 miesiące.
W innych krajach europejskich opieka nad ofiarami przemocy domowej wygląda lepiej?
Polska w 2015 roku ratyfikowała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Jesteśmy więc zobowiązani do wprowadzenia europejskich standardów.
Ponadto sposób, w jaki Polska radzi sobie z przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie znajduje się pod stałą obserwacją Komitetów ONZ (Komitetu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych oraz Komitetu Praw Człowieka). Za każdym razem zwracają one uwagę na niedoskonały sposób rozwiązania problemu izolacji sprawcy od ofiary. Zdaniem organów w polskim ustawodawstwie brakuje natychmiastowego i niezależnego środka, który pozwalałby na odseparowanie sprawcy. Dodatkowo środki, które funkcjonują w polskim porządku prawnym, używane są za rzadko.
Co kryje się pod określeniem „natychmiastowy i niezależny” ?
Wzorcowy przykład rozwiązania tego problemu wprowadziła ponad 20 lat temu Austria. Wiele państw skorzystało z tych przepisów i wprowadziło je do krajowych regulacji.
Policjanci, którzy przyjeżdżają na interwencję domową, w ściśle określonych przypadkach mogą wydać sprawcy nakaz opuszczenia lokalu na 14 dni. Funkcjonariusze są szkoleni, by odpowiednio badać zaistnienie przesłanek, niezbędnych do zastosowania tej możliwości. Wiedzą np., co musi się wydarzyć bezpośrednio przed interwencją lub podczas niej, a procedury są bardzo szczegółowe, po to, żeby wyeliminować ryzyko błędu. Sprawca musi zabrać przy policjantach wszystkie osobiste rzeczy, żeby nie mieć pretekstu do powrotu.
Omawiany nakaz jest zaskarżalny do sądu. Jest to więc gwarancja procesowa dla sprawcy.
W ciągu 24 h od wydania nakazu z ofiarą kontaktuje się organizacja pozarządowa, która świadczy kompleksową pomoc i zapewnia ją ofierze. Pokrzywdzona nie czuje się pozostawiona sama sobie.
Policjanci nie mają prawa przyjmować argumentów sprawcy, że ofiara go prowokowała, że to nie jest jego wina, że on jest spokojny, że coś się wydarzyło, że to nie on ponosi odpowiedzialność za przemoc. Ustawodawca austriacki przyjął, że podmiotem wyłącznie odpowiedzialnym za przemoc jest ten, kto ją stosuje. Nikt nie jest temu winien, nikt nie jest współodpowiedzialny.
Nakaz opuszczenia lokalu jest wyraźnym sygnałem dla sprawcy „Widzimy Cię. Zauważyliśmy, co robisz. To jest naganne. Mamy narzędzia, żeby Cię powstrzymać i nie zawahamy się z nich skorzystać”.
Nie można skorzystać z austriackich doświadczeń i wprowadzić odpowiednią procedurę w Polsce?
W 2003 roku pani premier Jaruga-Nowacka miała plan, żeby z tego rozwiązania skorzystać, jednak wówczas wygrała konieczność ochrony „świętego” prawa własności sprawcy. Postanowienia konwencji zobowiązują nas do wprowadzenia takiego rozwiązania. Co kilka miesięcy w ostatnim czasie RPO pyta MRPiPS o to, czy i kiedy ten nakaz zostanie wprowadzony oraz na jakim etapie są prace zmierzające do nowelizacji ustawy o policji lub ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie . Na razie jednak nic nie wiemy o etapie prac, tym bardziej nie mamy żadnych wieści o ewentualnym ich finale.
- organizacjami pozarządowymi, żeby usłyszeć ich perspektywę,
- kobietami doświadczającymi przemocy, klientkami tych organizacji,
- studentami prawa czyli osobami, które w przyszłości natkną się na to zjawisko w swojej pracy zawodowej, jako sędziowie, prokuratorzy, obrońcy albo pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych.