Mundurowi coraz częściej, zamiast wlepić mandat, wolą odebrać kierowcy prawo jazdy. Nie zraża ich to, że sądy zwykle nie przyznają im racji i zwracają dokumenty właścicielom.
Przypadki zatrzymania prawa jazdy na podstawie prawa o ruchu drogowym / Dziennik Gazeta Prawna
Tylko w ubiegłym roku policyjna drogówka odebrała kierowcom łamiącym przepisy ponad 55,4 tys. dokumentów. Największa część – prawie 46,7 tys. zarekwirowanych licencji – była efektem jazdy na podwójnym gazie lub pod wpływem środków odurzających.
Na drugim miejscu, z rekordowym wynikiem 14,3 tys. odebranych uprawnień, znalazły się prawa jazdy zatrzymane w ramach tzw. spodziewanego zakazu. Co więcej, policja jest na najlepszej drodze, by podtrzymać obecny trend. W I kw. 2016 r. ukaranych zostało w ten sposób ok. 3 tys. zmotoryzowanych.
Czym jest spodziewany zakaz? Jak tłumaczą funkcjonariusze, chodzi o odbieranie prawa jazdy w trybie art. 135 ust. 1 pkt 2 ustawy – Prawo o ruchu drogowym. Zgodnie z nim policjant może zatrzymać prawo jazdy za pokwitowaniem w razie „uzasadnionego podejrzenia, że kierowca popełnił przestępstwo lub wykroczenie, za które może byc´ orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów”. Innymi słowy policjant może zabrać dokument, gdy uzna, że istnieje możliwość, że sąd rozpatrujący później sprawę podtrzyma decyzję o czasowym zatrzymaniu prawa jazdy.
Chodzi o sytuacje takie jak niezatrzymanie się do kontroli drogowej lub spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. – Wówczas policjant decyduje o wymiarze kary, począwszy od pouczenia poprzez nałożenie grzywny w postaci mandatu lub zatrzymania prawa jazdy i skierowania wniosku o ukaranie do sądu – mówi sierż. sztab. Antoni Rzeczkowski z Komendy Głównej Policji (KGP).
Z czego wynika tak duży wzrost wniosków kierowanych przez funkcjonariuszy do sądów? Oficjalnie policja nie wie, jak to wytłumaczyć. – Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie przez podejmującego interwencję i trudno jest wyciągnąć wiarygodne wnioski z tego zestawienia – przekonuje Rzeczkowski.
Wszystko wskazuje na to, że diametralny skok statystyk, począwszy od 2014 r., nie jest przypadkowy. Właśnie wtedy ówczesny komendant główny Marek Działoszyński rozesłał do podwładnych zarządzenie, w którym zalecał surowsze karanie kierowców. „(...) Polecam wdrożyć rozwiązania skutkujące stosowaniem postępowania zwyczajnego w każdym przypadku, kiedy nasuwać się będą uzasadnione wątpliwości, czy grzywna nakładana w postępowaniu mandatowym będzie współmierna do rodzaju i charakteru naruszenia, a w szczególności w przypadku, kiedy w stosunku do sprawcy tego naruszenia będzie istniała możliwość orzeczenia środka karnego w postaci zakazu prowadzenia pojazdów” – rekomendował szef policji. Dane po I kw. 2016 r. pozwalają sądzić, że priorytety policji w tym względzie się nie zmieniły.
Problem w tym, że sądy rzadko, otrzymując wniosek od policji o odebranie prawa jazdy, podtrzymują tę decyzję. KGP i sądy, z którymi rozmawialiśmy, nie były w stanie podać nam najświeższych danych. W 2014 r., gdy rozpoczęła się „drogowa krucjata” policjantów, komenda informowała, że sąd przyznawał funkcjonariuszom rację w 31 proc. przypadków. Sytuacja się jednak zmienia. Jak podaje w tym roku PortalNaukiJazdy.pl, sądy przychylają się do wniosków policji w 5–18 proc. przypadków.
– Albo policjanci nie potrafią stosować prawa, albo mamy do czynienia z jego nadużywaniem – uważa Maciej Wroński z organizacji Transport i Logistyka Polska. – W każdej komendzie wojewódzkiej i powiatowej są zespoły specjalistów i policjanci wyznaczeni do roli oskarżyciela publicznego przed sądami. Istnieje więc możliwość śledzenia linii orzeczniczej sądów i wyciągania właściwych wniosków – dodaje.
Sankcja, która z początku wydawała się atrakcyjna z punktu widzenia walki z piratami drogowymi, okazuje się zbyt opresyjna. Nie brak wątpliwych przykładów opisywanych np. w lokalnej prasie. Głośno było m.in. o przypadku mieszkańca Opola, który wyjeżdżając z drogi podporządkowanej, zderzył się z busem. Sytuacja, jakich wiele, kierowca przyznał się do winy. Ale zamiast ukarać go mandatem, policjanci odebrali mu prawo jazdy. Sąd Rejonowy w Kluczborku nakazał zwrócić dokument. Jak stwierdził, uczestnicy kolizji nie byli nietrzeźwi, nikt nie odniósł obrażeń ciała, a skutkami zdarzenia były jedynie niewielkie uszkodzenia obu samochodów.
Od momentu odebrania prawa jazdy przez policjanta kierowca może, na podstawie wydanego mu pokwitowania, poruszać się samochodem jeszcze przez 7 dni. W tym czasie policjant wyśle wniosek do sądu, który ma dwa tygodnie na wydanie decyzji. Jeśli nie przyzna racji, prawo jazdy można odebrać jeszcze w sądzie.
Rok 2014 to początek „drogowej krucjaty” policjantów