Konieczne są standardy ustalania alimentów – twierdzą sędziowie rodzinni. Proponują więc resortowi sprawiedliwości wprowadzenie rozwiązań niemieckich.
ikona lupy />
Tabela alimentacyjna w Niemczech / Dziennik Gazeta Prawna
Dziś zasady ustalania alimentów na dzieci nie są klarownie uregulowane. Zgodnie z art. 135 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zakres świadczeń alimentacyjnych zależy od:
● usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego,
● zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego, a także
● zakresu osobistych starań o utrzymanie lub wychowanie dziecka.
„Mimo rozbudowanego w tej kwestii orzecznictwa Sądu Najwyższego oraz utrwalonych poglądów w doktrynie w całym kraju można zaobserwować bardzo dużą rozpiętość zasądzanych alimentów” – stwierdza Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce w swoim stanowisku skierowanym do Ministerstwa Sprawiedliwości. Jak wyjaśnia, przyznawane kwoty zależą od wysokości stopy życiowej w danym miejscu, od doświadczenia zawodowego i życiowego sędziego, a także od orzecznictwa sądów odwoławczych w danym okręgu.
Sędziowie podkreślają przy tym, że sprawy o alimenty są coraz bardziej zawiłe i wymagają żmudnego i długotrwałego postępowania dowodowego. Spór o ostateczną wysokość tych świadczeń przekłada się zaś na relacje między rodzicami i dziećmi.
Proste a skuteczne
Rozwiązać ten problem – w ocenie środowiska – może regulacja podobna do tej funkcjonującej za naszą zachodnią granicą. Tam sądy rodzinne korzystają z tabeli alimentacyjnej (patrz: grafika), a znajomość kryteriów zasądzania świadczeń na dzieci jest powszechna.
„Warto skorzystać z tego doświadczenia poprzez stworzenie norm prawnych odsyłających sądy orzekające w sprawach o alimenty do tabeli, w której wskazana będzie wysokość alimentów na dziecko w zależności od wysokości otrzymywanych dochodów netto osoby zobowiązanej i w zależności od wieku dziecka” – czytamy w stanowisku.
Zgodnie z propozycją sędziów tego typu sprawy powinny być rozpoznawane w toku postępowania nakazowego lub upominawczego. Dopiero ewentualny środek odwoławczy od nakazu zapłaty prowadziłby do skierowania sprawy na rozprawę. Powinno być więc szybciej. Ta wizja podoba się kierownictwu resortu sprawiedliwości.
– Wstępne stanowisko ministerstwa jest pozytywne. Dzięki tabeli wiadomo by było, w jakiej wysokości zasądzane mają być alimenty w typowych sytuacjach: bez konieczności wszczynania długotrwałych i nieprzyjemnych procesów alimentacyjnych – mówi Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. – To odciążyłoby sądy i usprawniło ich funkcjonowanie, na czym nam zależy – dodaje.
Zastrzega jednak, że resort dopiero analizuje te propozycje. Ostateczna decyzja, czy tabela alimentacyjna zacznie funkcjonować w Polsce, jeszcze nie zapadła.
– Zakładam jednak, że gdyby alimenty miały być ustalane na podstawie tabeli, czynności te mogliby przejąć referendarze. Wtedy sędziowie rodzinni mieliby więcej czasu, by zająć się sprawami naprawdę trudnymi – dodaje minister Piebiak.
O propozycji pochlebnie wypowiadają się prawnicy, którzy prowadzili sprawy o alimenty na gruncie prawa niemieckiego.
– Klarowne zasady na pewno wpłyną na efektywność sądów. Zmniejszą też liczbę pozwów o zmianę alimentów. Już z tych powodów pomysł należy ocenić pozytywnie – mówi adwokat dr Magdalena Matusiak-Frącczak.
– Ważne jest jednak, by na etapie prac legislacyjnych zadbać o szczegóły, tak by zmiana nie doprowadziła do ukrywania dochodów przez osoby zobowiązane do płacenia alimentów – podkreśla.
Różne potrzeby
Są jednak i przeciwnicy takiej standaryzacji świadczeń.
– Moi klienci często zadają pytanie, czy w Polsce wzorem państw zachodnich funkcjonują określone zasady lub tabele służące ustalaniu wysokości alimentów na dziecko – przyznaje adwokat Filip Pełny.
W jego ocenie jednak to, że sztywnych norm nie ma, a sądy indywidualnie ustalają potrzeby i koszty utrzymania małoletniego, jest dobrym rozwiązaniem.
– Życie pisze różne scenariusze i często zdarza się, że dwoje dzieci w tym samym wieku i mieszkających w tym samym mieście, np. ze względu na różną sytuację zdrowotną, wymagać będzie zupełnie różnych nakładów ponoszonych przez rodziców – akcentuje prawnik.
Zwraca też uwagę na kwestie zamożności.
– Często mamy do czynienia z rodzicami bardzo zamożnymi. Dlaczego ich dziecko miałoby otrzymywać alimenty w wysokości pozwalającej na zaspokojenie jedynie podstawowych potrzeb, skoro możliwości zarobkowe ich rodziców pozwalają na ich większą partycypację? – pyta mecenas Pełny. Dlatego w jego ocenie jeśli tabela alimentacyjna miałaby funkcjonować, to raczej jako rodzaj zalecenia bądź sposób wyznaczenia minimalnych kwot alimentów.
Można miarkować
Sędziowie rodzinni mają jednak inny pomysł.
– W przypadku bardzo dobrej sytuacji majątkowej osoby zobowiązanej alimenty będą mogły być proporcjonalnie powiększone – wskazuje sędzia Ewa Ważny, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce.
– Wyższa wysokość alimentów byłaby możliwa także w razie usprawiedliwionych kosztów utrzymania dziecka związanych ze złą sytuacją zdrowotną lub z innych uzasadnionych przyczyn – przekonuje.
Kwoty z tabeli miałyby być miarkowane, również gdyby osoba zobowiązana do płacenia była chora, w podeszłym wieku czy miałaby więcej dzieci na utrzymaniu. Ale w planowanych rozwiązaniach miałby znaleźć się również bat na rodziców, którzy nie chcą ujawnić swoich dochodów albo wcale nie pracują. Sąd w takich przypadkach byłby uprawniony do zasądzenia alimentów w oparciu o średnie dochody proponowane w ofertach powiatowych urzędów pracy według miejsca zamieszkania osoby zobowiązanej (w wyuczonym zawodzie lub bez kwalifikacji, jeżeli zawodu nie posiada). „Obecnie przy zasądzaniu alimentów sądy na bieżąco korzystają z ofert pracy nadsyłanych przez urzędy pracy z całej Polski i w tym zakresie współpraca jest bardzo dobra” – podkreślają sędziowie.