Przed powołaną wczoraj na stanowisko prezesa Urzędu Zamówień Publicznych Małgorzatą Stręciwilk wiele wyzwań. Najważniejszym jest odbudowa roli i znaczenia instytucji, którą będzie kierować.
Już półtora roku temu UZP powinien mieć prezesa. We wrześniu 2014 r. komisja konkursowa rekomendowała ówczesnemu premierowi Donaldowi Tuskowi powołanie Małgorzaty Stręciwilk. Z niewyjaśnionych względów jego następczyni, premier Ewa Kopacz zdecydowała jednak, że urząd nie musi mieć prezesa. Jak odpowiadał na interpelację w sprawie przedłużającego się wakatu Michał Deskur, ówczesny wiceszef KPRM, „osoba pełniąca obowiązki zapewnia ciągłość zadań na tym stanowisku”.
Obecny rząd nie podziela tej opinii. W grudniu 2015 r. rozpisano konkurs na stanowisko prezesa UZP, którego wyniki poznaliśmy dwa tygodnie temu. Komisja konkursowa rekomendowała trzy osoby, w tym po raz kolejny Małgorzatę Stręciwilk. I to właśnie ona została wczoraj przez premier Beatę Szydło nominowana na szefa UZP.
Małgorzata Stręciwilk od lat jest związana z systemem zamówień publicznych. Gdy spory przetargowe rozstrzygały jeszcze zespoły arbitrów, pełniła funkcję dyrektora wydziału odwołań w UZP. Później pracowała w firmie doradczej, a następnie została członkiem Krajowej Izby Odwoławczej. Od tych, którzy z nią współpracowali, można usłyszeć, że to osoba stanowcza, ale niekonfliktowa; potrafiąca zarządzać i radząca sobie z trudnymi sytuacjami. To ważne, gdyż UZP chyba nigdy jeszcze nie był w tak trudnej sytuacji, jak teraz. A chodzi o nadzorcę rynku, którego wartość w 2014 r. wyniosła w sumie 230 mld zł.
Dlatego też najważniejszym zadaniem dla nowej prezes będzie przywrócenie znaczenia UZP i przynależnych mu kompetencji. Tylko jedną, i pewnie nie najważniejszą, jest zgłaszanie projektów przepisów dotyczących zamówień publicznych. Jak pokazują prace nad nowelizacją ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2164), kompetencje te zostały przejęte przez Ministerstwo Rozwoju.
Z tym zresztą wiążą się kolejne wyzwania – prawidłowe wdrożenie nowych przepisów unijnych, a w dalszej kolejności przygotowanie całego rynku na rewolucję, jaką bez wątpienia będzie pełna informatyzacja procedur zamówieniowych.