Z jednej strony konieczna jest szybka implementacja dyrektyw, z drugiej zaś przemyślana reforma całego systemu zamówień publicznych - mówi w wywiadzie dla DGP Marek Kowalski, członek Rady Dialogu Społecznego, ekspert Konfederacji Lewiatan.
/>
Pierwszą decyzją powołanej przez prezydenta Rady Dialogu Społecznego było ustanowienie zespołów tematycznych, w tym jednego nadzwyczajnego – ds. zamówień publicznych, którego został pan przewodniczącym. Czy to oznacza, że właśnie zamówienia publiczne są dla rady priorytetem?
Tak. Uznaliśmy, że w tej chwili to jeden z najistotniejszych problemów dla Polski. Z jednej strony coraz bardziej realne staje się wstrzymanie funduszy europejskich, jeśli nie zdążymy wdrożyć unijnych dyrektyw dotyczących zamówień publicznych. Czasu zostało już niewiele, bo termin upływa w kwietniu 2016 r. Z drugiej strony zaś już czas pomyśleć nad systemowymi rozwiązaniami, gdyż praktyka pokazuje, że obecne przepisy zwyczajnie się nie sprawdzają. Już choćby ze względu na sam charakter rady na pewno chcielibyśmy, by kładły większy nacisk na aspekty społeczne, co – mimo już dokonanych zmian w prawie – wciąż nie jest zauważane przez organizatorów przetargów.
Poprzedni rząd na przedostatnim swym posiedzeniu przyjął projekt nowej ustawy – Prawo zamówień publicznych, która ma zarówno implementować unijne dyrektywy, jak i zmieniać system. Może warto, by nowy rząd nad nim pracował?
Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Ten projekt wzbudzał olbrzymie kontrowersje już od swej pierwszej wersji. Ostateczna, przyjęta przez poprzedni rząd, nadal je budzi. Trudno zliczyć, jak wiele krytycznych uwag organizacje, i to nie tylko te skupiające przedsiębiorców, zgłosiły do tego projektu. Nie wyobrażam sobie, by w tak krótkim czasie, jaki nam pozostał na wdrożenie nowych dyrektyw, można było przeprowadzić sensowną dyskusję nad tym projektem. Na wprowadzenie systemowych zmian, związany z tym proces legislacyjny, sensowne konsultacje społeczne potrzeba minimum roku. Tymczasem my musimy implementować dyrektywy w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
Jakie jest inne rozwiązanie?
Od dawna środowiska eksperckie mówią o konieczności szybkiej implementacji tego, co jest niezbędne, tak aby Polska wypełniła unijne zobowiązania. Potem zaś, już z większym spokojem, należy pomyśleć o reformie całego systemu. Mam nadzieję, że takie właśnie rozwiązanie przyjmie nowy rząd.
No właśnie, ostatecznie o wszystkim zdecyduje rząd, a później parlament. Jaką więc rolę może w tym odegrać Rada Dialogu Społecznego?
Konsultacyjną. Porównałbym nasze prace do prac w komisji sejmowej. Zgodnie z regułami w trakcie prac legislacyjnych możemy opiniować każdy projekt. Niemniej jednak, nie zamierzamy czekać na już gotowy dokument – chcielibyśmy podpowiadać pewne rozwiązania już na wczesnych etapach jego tworzenia. Chodzi raczej o kierunek, w jakim powinny iść zmiany w prawie zamówień publicznych, niż o konkretne rozwiązania, choć i takich sugestii nie wykluczałbym. Liczymy na dialog. Co istotne – sądzimy, że prace nad szybką implementacją, jak i zmianami systemowymi, powinny toczyć się równocześnie. Nie ma już bowiem czasu do stracenia.
Wiem, że za wcześnie, by mówić o konkretnych propozycjach, ale może macie już jakieś sugestie, co powinno zostać uwzględnione w nowym prawie?
Na pewno wspomniane już kwestie społeczne, tak aby publiczne przetargi przestały być postrzegane jedynie jako sposób na najtańsze – nie mylić z najefektywniejszymi – zakupy. Na aspekt społeczny kładą zresztą też nacisk nowe dyrektywy, więc siłą rzeczy musi on być uwzględniony.
Poza tym warto też zastanowić się nad zmianami administracyjnymi, choćby w funkcjonowaniu Urzędu Zamówień Publicznych. Mam na myśli choćby podległość prezesa tej instytucji. Z jednej strony podlega on premierowi, z drugiej jednak nie jest członkiem rządu. To zaś powoduje problemy komunikacyjne. Widać to było doskonale przez ostatnie dwa lata pracy poprzedniego rządu, podczas których trudno mówić o opiece czy nadzorze nad UZP.
Co pan proponuje?
Na tym etapie nie chciałbym niczego przesądzać. Należy jednak zacząć od kilku pytań. Być może warto rozważyć powrót do kadencyjności prezesa UZP? A może dużo głębszą reformę? Czy UZP w ogóle musi być odrębną instytucją? A może włączyć go w struktury innej, przykładowo Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów? Co z Krajową Izbą Odwoławczą i jej umiejscowieniem? Powtarzam – to jedynie pytania, ale myślę, że czas zacząć je zadawać i szukać na nie odpowiedzi.
Proponuje pan dogłębną reformę systemu, która na pewno wzbudzi dużo kontrowersji i będzie wymagać wiele czasu na wypracowanie kompromisu.
Dlatego uważam, że najpierw powinniśmy się skupić na szybkiej implementacji, a równolegle, choć już bez presji czasu, pracować nad dużą reformą. Sądzę również, że dyskusja na temat kierunku zmian powinna się toczyć przed przygotowaniem konkretnego projektu ustawy – on powinien być efektem tych dyskusji. Oczywiście będzie to wymagało czasu, realnie patrząc, duża reforma pewnie mogłaby wchodzić w życie dopiero w 2017 r. Warto jednak ten czas poświęcić, tak by nowy system zamówień publicznych nie powielał błędów dotychczasowego.