Ministerstwo Sprawiedliwości znów poszukuje sędziów do pracy. Tym razem mieliby oni oceniać, czy Polsce udaje się przestrzegać praw człowieka.
Zamiast orzekania / Dziennik Gazeta Prawna
Sędziowie mają być delegowani do departamentu współpracy międzynarodowej i praw człowieka MS. Ich zadaniem miałoby być przygotowywanie opinii w sprawach z zakresu prawa cywilnego bądź karnego dotyczących postępowań przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Tak więc sędziowie, w imieniu resortu, mają de facto oceniać, czy polskie sądy działają prawidłowo i czy państwo polskie przestrzega praw człowieka. Eksperci mają wątpliwości, czy taka praktyka da się pogodzić z konstytucyjną zasadą trójpodziału władz.
Kontrowersyjne delegacje
Delegacje sędziów do MS nie pierwszy raz wywołują kontrowersje. Od lat bowiem mówi się, że pracuje ich w resorcie zbyt wielu, że się tam marnują, że delegacje trwają zbyt długo, a cierpi na tym wymiar sprawiedliwości. Pojawiają się też pytania o zakres czynności wykonywanych w resorcie przez sędziów.
– To budzi pewne wątpliwości – przyznaje prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu Humanistyczno-Społecznego SWPS.
Podkreśla, że nie można być jednocześnie sędzią i adwokatem. Profesor przypomina, że sędziego obowiązuje zasada niezawisłości. A to oznacza, że czynności, których nie da się z nią pogodzić, sędzia po prostu nie powinien wykonywać. Zasada ta, tak jak nie przestaje mieć zastosowania do sędziów w stanie spoczynku, tak i zachowuje swoją aktualność wobec sędziów delegowanych do resortu. Tymczasem sędzia w MS jest podporządkowany hierarchicznie nie tylko ministrowi sprawiedliwości, ale także szefowi departamentu, w którym pełni czynności. To oznacza, że musi wykonywać zadania przez niego zlecone. Tym razem będzie to sporządzanie opinii w sprawach toczących się przed ETPC, w których stroną jest Polska. A przecież to oczywiste, że żadna strona nie chce przegrać sporu przed sądem.
– Zapewne jest takie oczekiwanie ze strony resortu, aby opinia zmierzała w stronę oddalenia skargi złożonej przez obywatela – mówi Łukasz Piebiak, przewodniczący zespołu ds. ustroju sądów Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Mimo to nie potępia on praktyki resortu.
– Pamiętajmy, że opinie pisane przez sędziów nie są w żaden sposób wiążące dla MS, tak jak opinia adwokata czy radcy prawnego nie wiąże jego klienta. O tym, jaki będzie kształt stanowiska naszego państwa w danej sprawie, ostatecznie decyduje rząd – zaznacza.
Tłumaczy, że z praktycznego punktu widzenia udział sędziego w takim procesie jest nie do przecenienia.
– Tylko sędzia zna od podszewki mechanizmy rządzące w sądownictwie. Kto, jak nie on, lepiej oceni, np. czy w danej sprawie rzeczywiście nie dało się uniknąć przewlekłości, czy też kto ewentualną przewlekłość rzeczywiście spowodował – pyta Łukasz Piebiak.
Kontrowersyjne regulacje
Jak podkreśla Patrycja Loose, rzecznik prasowy MS, konieczność wykonywania tego typu zadań przez sędziów wynika wprost z przepisów prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 133 ze zm. – dalej u.s.p.). Zgodnie bowiem z art. 37f par. 2 tej ustawy to właśnie sędziowie delegowani do resortu powinni wykonywać – w zakresie spraw dotyczących działalności sądów – czynności związane z reprezentowaniem Rzeczpospolitej Polskiej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
– Opinie są sporządzane na podstawie akt sprawy, o które referenci proszą prezesów poszczególnych sądów. Są sytuacje, kiedy akta sprawy bada się na miejscu, w sądzie. W praktyce sędziowie wykonują pracę wizytatorów: w opinii powinna znaleźć się informacja, czy w ocenie MS doszło w konkretnej sprawie do naruszenia przepisów Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności – tłumaczy Patrycja Loose.
Ponadto resort przypomina, że sędzia delegowany do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości nie wykonuje obowiązków orzeczniczych. To oczywiście efekt wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2009 r. (sygn. akt K 57/07). Wówczas TK uznał, że przepisy u.s.p., pozwalające na łączenie przez sędziów funkcji orzeczniczych z wykonywaniem czynności administracyjnych w resorcie, są niezgodne z ustawą zasadniczą. TK nie zakwestionował jednak samej instytucji delegowania sędziów do MS.
– Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że przyznanie Ministrowi Sprawiedliwości kompetencji do delegowania sędziów za ich zgodą do wykonywania czynności administracyjnych nie narusza tego aspektu zasady podziału władz, który akcentuje ich separację – przekonuje Patrycja Loose.
Jednak zdaniem Jerzego Stępnia, byłego prezesa TK, orzeczenie trybunału nie zamyka dyskusji dotyczącej delegowania sędziów do resortu.
– Argument, że na to zezwolił kiedyś Trybunał Konstytucyjny, mnie nie przekonuje. Trybunał jest od badania konstytucyjności, a nie od ustalania, czy coś jest racjonalne, czy nie, czy coś jest dobre dla wymiaru sprawiedliwości, czy też nie. Sędziowie z wieloletnim stażem powinni natomiast wiedzieć, co służy wymiarowi sprawiedliwości i pozycji sędziów, a co tę pozycję osłabia – kwituje.