Często słyszę, że mamy najwyższą przestępczość w Europie. A to nieprawda. Jesteśmy pod tym względem w dolnej granicy stanów średnich. I tak jest od lat. Także jeżeli chodzi o zabójstwa
ikona lupy />
prof. Irena Rzeplińska kryminolog, wicedyrektor Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk / DGP
Co pani na to, żebyśmy porozmawiały o mitach?
Chętnie.
Tych, które narosły wokół przestępczości.
Jeszcze lepiej. Kryminologia pasjonuje mnie m.in. dlatego, że badania dotyczące czynów zabronionych bardzo często obalają popularne przekonania związane z przestępczością.
Na przykład?
Po pierwsze, społeczeństwo jest przekonane, że przestępczość wzrasta.
A tak nie jest?
Nie. Przestępczość, gdy obserwujemy ją w dłuższych trendach – nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach europejskich – ma tendencję falującą. W dziesięcioletnich, dwudziestoletnich falach wzrasta i spada. Mówimy tutaj oczywiście o poziomie przestępczości mierzonym danymi, które zbierane są w ramach policyjnych statystyk.
A jak jest obecnie?
W ciągu ostatnich 15 lat obserwujemy spadek przestępczości. Taką górkę mieliśmy w 2003 roku. Wówczas policja zarejestrowała blisko 1,5 mln czynów zabronionych. 10 lat później, w 2013 r., było to pół miliona przestępstw mniej. Wróciliśmy tym samym do poziomu z 1998 r.
Czy spadek przestępczości nie wynika jednak z tego, że wiele przestępnych zachowań nie trafia do policyjnych statystyk?
Częściowo na pewno tak. Ale tak się dzieje w każdym roku. Trudniej wykrywalna jest przestępczość w internecie. Mam świadomość, że informacje na temat czynów zabronionych popełnianych w sieci nie zawsze docierają do organów ścigania. Nie rozmawiamy jednak o tzw. ciemnej liczbie przestępstw, bo jej rozmiary możemy tylko, z dużym przybliżeniem, szacować.
I to mnie niepokoi.
Żyjemy w obawie przed przestępczością, ale bardzo często sami się do niej dokładamy. Przykładowo, jeżeli kupujemy perfumy, które kosztują o połowę taniej niż w drogerii, to czy nie powinna się nam zapalić czerwona lampka?
Powinna.
No właśnie. Jednak nie reagujemy. A często nawet świadomie nabywamy podrobiony produkt. Dobrą miarą tego, na ile przestępczość jest poważna, jest liczba zarejestrowanych zabójstw. A ta w Polsce spada. Obecnie liczba stwierdzonych zabójstw jest zbliżona do tej z końca lat 80. i z początku lat 90. ubiegłego wieku. W Polsce od lat dominuje przestępczość drobna i średnia.
Czyli nie mamy się czego obawiać.
Odpowiadając, chciałabym się odwołać do wyników Polskiego Badania Przestępczości wydanego w 2014 r. przez Komendę Główną Policji. Takim klasycznym pytaniem, mierzącym lęk przed przestępczością, na które odpowiada respondent, jest: „Czy spacerując po zmroku w swojej okolicy, czujesz się bezpiecznie?”. Obecnie trzy czwarte mówi, że tak. Z kolei 10 lat temu odpowiadała tak połowa ankietowanych. Pytanie zatem, czy faktycznie się boimy.
A jak pod tym względem wypadamy na tle innych państw europejskich?
Często słyszę, że mamy najwyższą przestępczość w Europie. A to nieprawda. Jesteśmy pod tym względem w dolnej granicy stanów średnich. I tak jest od lat. Także jeżeli chodzi o zabójstwa.
Rozumiem, że to nie koniec mitów?
Oczywiście, że nie. Mam wymieniać dalej?
Bardzo proszę.
W społeczeństwie pokutuje fałszywy pogląd, że jeżeli rośnie bezrobocie, to zapewne wzrasta też przestępczość. A to kolejna bzdura. Całkiem współczesne polskie badania potwierdzają, że nie istnieje taka prosta korelacja między bezrobociem a przestępczością. Powiem więcej, regiony w Polsce o najwyższym współczynniku przestępczości to jednocześnie obszary, w których poziom biedy, mierzony odsetkiem gospodarstw znajdujących się poniżej granicy ubóstwa, jest jednym z najniższych. Powiedziałabym raczej, że więcej czynów zabronionych odnotowuje się tam, gdzie jest bogato.
Ale są to chyba inne typy przestępstw?
Wie pani, żeby kraść, trzeba mieć co. Pamiętam, że w latach 80. ubiegłego wieku złodzieje włamujący się do mieszkań zabierali wszystko. Od telewizorów, sprzętu radiowego, po mięso z lodówki, obrusy i ręczniki. Ponieważ każdą z tych rzeczy, które wymieniłam, można było sprzedać. A dzisiaj gdzie pani sprzeda telewizor, już o ręczniku nie wspomnę. Na tym przykładzie doskonale też widać, jak zmieniają się możliwości popełniania czynów zabronionych. Żyjemy w społeczeństwie bezgotówkowym, w związku z czym obecnie spotykamy się raczej z oszustwami związanymi z podrabianiem czy bezprawnym wykorzystywaniem kart bankomatowych.
A co ze sprawcami tych czynów? Zwykło uważać się, że są nimi głównie osoby, które wychowały się w rodzinach patologicznych lub pochodzą z bandyckich środowisk.
Nie do końca aż z bandyckich. Tylko cześć sprawców wywodzi się z patologicznych środowisk. Wielu z nich to ludzie bez kryminalnej przeszłości. Jeżeli przeanalizujemy natomiast badania dotyczące dalszych losów osób, które jako nieletni dopuściły się czynów karalnych, to dojdziemy do wniosku, że ci, którzy stają się dorosłymi przestępcami, wkraczają w dorosłe życie z niskim kapitałem społecznym. Ich zaplecze rodzinne było patologiczne, ojciec nadużywał alkoholu. Dobrze zorganizowana polityka społeczna wobec takich rodzin może je należycie społecznie dokapitalizować. Nie oznacza to, że uchronimy wszystkich przed postępującą degradacją społeczną i moralną. Chcę podkreślić, że przestępczość jest obecna w społeczeństwie od zawsze. I to nie jest tak, że da się ją na dobre zlikwidować. Można natomiast obserwować, kontrolować i próbować stosować środki, które ją zminimalizują.
Chciała pani powiedzieć: surowe środki.
Nie. Chciałam powiedzieć: odpowiednie. Musimy raz na zawsze obalić mit słabego – bądź jak to woli – zbyt łagodnego podejścia do przestępczości. Współczesne społeczeństwa mają do dyspozycji trzy typy reakcji wobec sprawcy czynu zabronionego: bezwzględną karę pozbawienia wolności, wolność kontrolowaną w różnych formach i kary majątkowe. A cały czas przypominam, że w Polsce dominuje przestępczość drobna i średnia. Dlatego kara pozbawienia wolności – jako najsurowsza – musi być zarezerwowana dla najpoważniejszych czynów, a dominować powinny kary wolnościowe.
Panuje jednak przekonanie, że polskie społeczeństwo jest biedne i generalnie nie płaci kar. Dlatego chociażby grzywna nie ma szans na zdobycie u nas takiej popularności, jaką cieszy się na Zachodzie.
W polskim prawie karnym istnieje zasada, że nie wymierza się kary majątkowej, jeżeli istnieje duże prawdopodobieństwo, że skazywany nie będzie w stanie jej pokryć. Dlatego osobom biednym sąd grzywny generalnie nie zasądza. Chociaż moim zdaniem obecny system wymiaru kar majątkowych pozwala na orzeczenie grzywny w takim rozmiarze, żeby skazany był w stanie ją zapłacić, nawet jeżeli nie jest osobą zamożną. Tu przecież nie chodzi o to, żeby była ona rujnująca. Rzecz w tym, żeby ukarany ją odczuł.
W społeczeństwie pokutuje jednak pogląd, że dopiero kara więzienia stanowi dotkliwą odpłatę za popełnione przestępstwo. I nie mam tutaj na myśli jedynie najcięższych zbrodni.
Duży wpływ na taki stan mają niestety media, które często z przyczyn komercyjnych (nakład, liczba widzów, słuchaczy, internautów) prezentują wykrzywiony obraz przestępczości. Bardzo często czytam, że w danej sprawie sąd orzekł „jedynie” karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. W domyśle: „co to za wyrok?!” i „dlaczego sprawca został potraktowany tak łaskawie?!”. I na tej podstawie kształtuje się ocena społeczeństwa, które twierdzi później, że sądy w ogóle są zbyt łagodne. A to nieprawda. Jeżeli popatrzymy na politykę karną sądów, to moim zdaniem jest ona odpowiednia.
A politycy? Oni przecież wielokrotnie na tych najbardziej jaskrawych przypadkach próbują zbić kapitał wyborczy.
Z polityzacją prawa karnego mamy do czynienia od zawsze. W ustrojach totalitarnych prawo karne było wykorzystywane do regulacji życia społecznego i dyscyplinowania obywateli. Służyło też do walki z przeciwnikami politycznymi. Natomiast w demokracji sposób reakcji prawnokarnej wobec sprawców przestępstw to nośne zagadnienie często wykorzystywane w kampaniach wyborczych. Z ust polityków słyszymy wówczas z reguły, że „trzeba wreszcie odpowiedzieć na zagrożenie przestępczością”. A jedyną słuszną reakcją w takiej sytuacji jest zaostrzenie polityki prawnokarnej. I tak od 25 lat, przy okazji każdej kampanii wyborczej temat powraca. A to wprowadza opinię publiczną w błąd i zaburza obraz przestępczości.
Punitywność w czystej postaci.
Niestety. Proszę zauważyć, że nie mówi się o wdrożeniu odpowiedniej polityki karnej. Wprowadzeniu wachlarza adekwatnych sankcji. Taka retoryka by mi odpowiadała. Niestety w rzeczywistości jest inaczej. Wielu polityków prezentuje takie proste myślenie, że tylko surowe sankcje mogą przynieść efekty. Jakby tak było, to w czasach kiedy jeszcze obowiązywała w Polsce kara śmierci, przestępczość w ogóle nie powinna być problemem. A przecież była. Doświadczenie i badania kryminologiczne pokazują, że surowość kary nie jest czynnikiem, który całkowicie zniechęcałby sprawców do popełniania czynów zabronionych. A jeżeli już, to tylko w niewielkim stopniu.
Czyli obecnie wyznacznikiem polityki kryminalnej jest panika moralna i penalny populizm?
Przypadek Mariusza T. był kazusem z pogranicza tych dwóch zjawisk. Jeżeli chodzi o populizm penalny, to on w ograniczonym zakresie jest ciągle obecny. I od czasu do czasu będzie na pewno wybuchał. Jednak nie przeceniałabym jego obecnej roli w kształtowaniu polityki karnej.
A czy opinie przedstawicieli środowisk naukowych mają wpływ na tę politykę?
Często jesteśmy pytani o zdanie, co nie oznacza oczywiście, że jesteśmy wysłuchiwani. Sporządzamy opinie, protestujemy, jednak nie zawsze przynosi to zamierzony efekt. Relacje między władzą wykonawczą i ustawodawczą a środowiskiem naukowym bywają napięte. Szczególnie w takiej materii, jaką jest przestępczość i reakcja wobec sprawców czynów zabronionych. A przecież naukowcy nie ze względu na swoje pięknoduchostwo optują za takimi, a nie innymi rozwiązaniami, ale przede wszystkim w oparciu o znajomość materii. Jesteśmy po prostu realistami.
Wracając do mitów. Jeszcze jakieś przykłady?
Na koniec chciałabym wspomnieć jeszcze o jednym. A mianowicie o micie sanatoryjnych warunków panujących w zakładach karnych. Podczas wielu towarzyskich spotkań temat wypływa. Słyszę wówczas, że osadzonym żyje się w więzieniach komfortowo. Mają przecież telewizory, komputery, biblioteki i dostęp do internetu. Czego chcieć więcej. Zastanawiam się wówczas, czy osoby, które wygłaszają takie twierdzenia, mają pełną świadomość istoty kary bezwzględnego pozbawienia wolności. Czy mają świadomość istoty tego, czym jest wolność osobista? Człowiek jest wówczas zamykany i już o sobie nie decyduje. Nie widzą tego, że dla wielu skazanych to kara hańbiąca, a dla większości z nich to droga donikąd, po otwarciu się więziennej bramy.
Ale przecież za niewinność ci ludzie w więzieniach nie siedzą. Kara to kara. Musi doskwierać.
Zgadzam się. Jednak nie oznacza to wcale, że osoby, które popełniły przestępstwo, powinny siedzieć w jakiś pieczarach, żyjąc o chlebie i wodzie. Proszę też na to spojrzeć z drugiej strony – czy ktokolwiek z nas chciałby, aby jego dziecko, gdy popełni przestępstwo, zostało osadzone w takiej jaskini? To po pierwsze. Po drugie, musimy mieć świadomość, że ci skazani po odbyciu kary do nas wrócą. Dlatego wypadałoby zastanowić się co nam – jako społeczeństwu – opłaca się bardziej. Odpowiedź wydaje się oczywista. Powinno zależeć nam na tym, aby człowiek, który wyjdzie na wolność, był przygotowany do życia poza murami zakładu karnego. Przykładowo skończył szkołę, zdobył zawód, jeżeli nie udało mu się to wcześniej. Bo wyjdzie na wolność i co? Znowu popadnie w konflikt z prawem lub będzie na garnuszku opieki społecznej? Trzeba jeszcze zwrócić uwagę, na to, kto tak naprawdę przebywa w więzieniach. Są to w dużej mierze ludzie młodzi. Przestępczość jest domeną osób do 30. roku życia. Dlatego tym bardziej powinno zależeć nam, aby z zakładów karnych wychodzili ludzie, którzy umieją żyć w społeczeństwie bez kolizji z prawem karnym.
W społeczeństwie pokutuje pogląd, że jeżeli rośnie bezrobocie, to zapewne wzrasta też przestępczość. A to bzdura

Przestępczość jest domeną osób do 30. roku życia. Dlatego tym bardziej powinno zależeć nam, aby z zakładów karnych wychodzili ludzie, którzy umieją żyć w społeczeństwie bez kolizji z prawem karnym