Po podwyższeniu progów kilkadziesiąt tysięcy publicznych zleceń zniknęło z Biuletynu Zamówień Publicznych. Co nie znaczy, że ich nie ma
/>
Ubiegłoroczna nowelizacja przepisów podwyższyła do 30 tys. euro próg, do którego nikt nie musi organizować przetargów. Efekt – z oficjalnego publikatora, jakim jest Biuletyn Zamówień Publicznych (BZP), zniknęło ok. 32 tys. ogłoszeń. W rzeczywistości prawdopodobnie jeszcze więcej, gdyż prognozy pokazują, że rynek zamówień publicznych w Polsce rośnie.
Kontrakty poniżej wspomnianego progu są zawierane z pominięciem ustawy – Prawo zamówień publicznych (t. j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm.). Nieliczna grupa zamawiających (np. duże miasta) stworzyła własne regulaminy zamówień podprogowych. W większości panuje jednak wolnoamerykanka.
– Wystarczy wejść na kilka stron, by przekonać się, że ogłoszenia o zamówieniach udzielanych z pominięciem ustawy, jeśli w ogóle są publikowane, to w zadziwiających miejscach i w całkowicie dowolny sposób. Ostatnio spotkałem się np. z serwisem zakupowym wyodrębnionym całkowicie ze strony zamawiającego i kryjącym się pod jakimś egzotycznym adresem – opisuje Artur Wawryło, ekspert z Centrum Obsługi Zamówień Publicznych.
Jak mówi, ogłoszenia są też publikowane w sposób zupełnie dowolny.
– Na jednej stronie mowa o konkursie ofert, na innej o postępowaniu poniżej progów. To wszystko sprawia, że profesjonalne wyszukiwarki biznesowe zwyczajnie nie widzą takich ogłoszeń. Jeśli do tego dołoży się krótki czas na przygotowanie oferty, to okaże się, że jedynie firmy, które zostaną bezpośrednio poinformowane przez zamawiających, wiedzą o zamówieniu – dodaje.
Podobnie krytyczny jest dr Maciej Lubiszewski, kierownik studiów podyplomowych Prawa Zamówień Publicznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Jak mówi, od początku uprzedzał, że nowelizacja nie przyniesie niczego dobrego.
– Pozwoliłem sobie nawet na swego rodzaju interwencję obywatelską, wysyłając do sejmowej komisji list, w którym zwracałem uwagę, że nie przeprowadzono żadnych analiz, które uzasadniałyby aż tak znaczne podwyższenie progu – mówi.
Ale dodaje, że problem tkwi nawet nie w samej wysokości progu. – Chodzi o to, by zamówienia te były udzielane w sposób przejrzysty, a przede wszystkim, żeby były widoczne dla zainteresowanych. Dzisiaj bez wątpienia nie są. Tymczasem znam zamawiających, którzy po zmianie przepisów całkowicie przestaIi podlegać przepisom o zamówieniach publicznych – komentuje.
Wiedzą nieliczni
Bez stosowania ustawy można wydać nawet 155 tys. zł brutto, a to niebagatelna kwota. W ten sposób z pola widzenia zniknęły chociażby budzące wiele kontrowersji przetargi na limuzyny dla włodarzy miast. Często pojawiał się zarzut, że specyfikacja jest pisana pod z góry ustalony model. Teraz już nie trzeba pisać jakiejkolwiek specyfikacji. – W większości przypadków zamówienia niepodlegające ustawie udzielane są w Polsce w procedurach zamkniętych, kierowanych do wyselekcjonowanych przez zamawiającego wykonawców, bez publikacji ogłoszenia. Dostęp do informacji o tych zamówieniach został zatem znacznie ograniczony – potwierdza Grzegorz Czaban, ekspert z firmy szkoleniowo-doradczej Apexnet.
Nawet gdy zamawiającemu zależy na poszerzeniu grona wykonawców, nie jest to proste. Teoretycznie w Biuletynie Zamówień Publicznych można opublikować również ogłoszenia nieobowiązkowe. Tyle że ich wzór jest dokładnie taki sam, jak obowiązkowych. Trzeba więc chociażby wskazać tryb udzielania zamówienia. Czy to oznacza, że publikując zamówienie nieobowiązkowe, zamawiający sam skazuje się na stosowanie ustawy p.z.p.? Dyskusja na ten temat toczy się właśnie na forum udostępnianym na stronach Urzędu Zamówień Publicznych. Co ciekawe, podczas prac sejmowych nad nowelizacją pojawił się pomysł, by ogłoszenia o zamówieniach podprogowych były ogłaszane w BZP. Zgłosił go poseł Adam Szejnfeld (PO), współautor projektu. Ostatecznie poprawka mająca wzmocnić jawność najtańszych zamówień została sformułowana przez posła Adama Abramowicza (PiS). I komisja sejmowa jej nie przyjęła.
– Podwyższaniu wysokości progu towarzyszyła argumentacja, że sprzyja to przedsiębiorcom. To prawda, ale w wielu przypadkach jedynie tym, którzy są w dobrych układach z lokalnymi zamawiającymi. Pozostali zazwyczaj nie będą nawet wiedzieć, że było udzielane jakiekolwiek zamówienie – zauważa dr Maciej Lubiszewski.
Firmy z UE
Problem z ogłoszeniami dotyczy też tzw. usług niepriorytetowych poniżej progów unijnych (134 tys. euro dla administracji centralnej, 207 tys. euro dla samorządów), które co prawda muszą być publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej, ale na dowolnych zasadach. Tak samo jak przy zamówieniach związanych z pracami badawczymi i naukowymi, a także przy organizacji wydarzeń kulturalnych.
Zwróciło na to uwagę niedawno Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, przypominając zalecenia Komisji Europejskiej dotyczące zamówień współfinansowanych ze środków unijnych. „Szczególnie istotne dla zapewnienia realizacji zasad traktatowych jest upublicznienie informacji o zamówieniu umożliwiające otwarcie na konkurencję, rozumianą w kategoriach całego rynku wewnętrznego. Oznacza to, że jeżeli dane zamówienie może mieć znaczenie dla potencjalnych oferentów z innych państw członkowskich, informacja o zamówieniu powinna być wystarczająco dostępna dla tych podmiotów” – napisało w piśmie rozesłanym do instytucji pośredniczych Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.