Nie darzymy komorników szacunkiem. Bo wciąż nie rozumiemy, czym naprawdę się zajmują. O stosunku społeczeństwa do osób należących do tego zawodu opowiada prof. zw. dr hab. Andrzej Marciniak, kierownik Katedry Postępowania Cywilnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Autor komentarzy do ustawy o komornikach sądowych i egzekucji oraz kodeksu postępowania cywilnego.
Komornicy nie mają ostatnio dobrej prasy. Ale czy kiedykolwiek ją mieli? Czy kiedykolwiek darzyliśmy ich szacunkiem jak sędziów czy notariuszy?
Już w okresie międzywojennym komornicy nie cieszyli się ani najlepszą opinią, ani społecznym uznaniem. Podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest charakter ich zawodu, konieczność podejmowania czynności egzekucyjnych i stosowania środków przymusu. W okresie międzywojennym skarżono się przede wszystkim na niezadowalający poziom wykształcenia i przygotowania zawodowego komorników. Ówczesne przepisy stawiały niskie wymagania kandydatom, o prawniczym wykształceniu nie wspominając. Komornik musiał mieć średnie wykształcenie i fizyczną zdolność do pokonania w ciągu jednego dnia pieszo 30 km. Na stanowisko komornika sądowego byli zazwyczaj awansowani sekretarze sądowi z kilkuletnim doświadczeniem w pracy kancelaryjnej. Bardzo często nie radzili sobie oni z egzekucją wyroków, co prowadziło do przewlekłości postępowań. Stąd ostra krytyka ich działalności przez wierzycieli. W rezultacie w II RP pojawili się „prywatni egzekutorzy”, którzy przeprowadzali egzekucje w sposób szczególnie bezwzględny. I byli oni często utożsamiani z komornikami sądowymi.
A sami komornicy nie mieli sobie nic do zarzucenia?
Oczywiście, że wśród nich również były osoby dopuszczające się nadużyć czy łamania prawa. Ale wracając jeszcze do kwestii negatywnego postrzegania komorników w II RP, to wpływ na to miała też trudna sytuacja ekonomiczna społeczeństwa, zwłaszcza w czasie Wielkiego Kryzysu. Wówczas egzekucje komornicze były postrzegane jako wyjątkowo niesprawiedliwe. I krzywdzące.
Niejednokrotnie zresztą prowadziły do zupełnej degradacji ekonomicznej dłużników.
Czy po wojnie postrzeganie komorników się zmieniło?
W PRL nastąpiła istotna zmiana. W warunkach uspołecznienia gospodarki egzekucja sądowa przestała odgrywać większą rolę. Przestała w zasadzie funkcjonować egzekucja z nieruchomości, komornicy nie prowadzili też eksmisji. Uprawnienia komornika w tym zakresie dotyczyły tylko opróżnienia pomieszczenia, które nie było lokalem podlegającym przepisom prawa lokalowego, czyli np. pokoju w hotelu czy pensjonacie, co nie miało prawie żadnego znaczenia praktycznego. Natomiast eksmisja z pomieszczenia podlegającego przepisom prawa lokalowego mogła być przeprowadzona tylko w trybie administracyjnym. W PRL działalność egzekucyjna komorników przestała budzić jakiekolwiek emocje społeczne.
To czym wówczas zajmowali się komornicy?
Głównie egzekucją alimentów i należności sądowych, czyli grzywien, kar pieniężnych i kosztów sądowych, prowadzoną najczęściej z wynagrodzenia za pracę. Taka działalność egzekucyjna komorników zyskała społeczną akceptację.
Dziś ponownie są na cenzurowanym. A gdy myślimy o komorniku, to przed oczami mamy bohatera filmu Feliksa Falka. Z pierwszej części filmu, gdy z chęcią podejmuje się każdej sprawy, gdy bezwzględnie dokonuje zajęcia majątku i cieszy się z tego, że ma władzę nad ludźmi.
Rok 1989 zmienił wszystko. Wraz z rozwojem gospodarki wolnorynkowej, sektora bankowego i rynku kredytowego pojawiła się potrzeba szybkiego i efektywnego prowadzenia egzekucji sądowej. Już w 1991 r. pojawiły się pierwsze egzekucje z nieruchomości, do których zresztą nikt – ani komornicy, ani wierzyciele, ani tym bardziej dłużnicy – nie byli właściwie przygotowani. Brakowało wiedzy prawniczej i doświadczenia. Do kompetencji komorników przekazano egzekucję opróżnienia pomieszczeń. W efekcie nastąpił znaczący wzrost spraw egzekucyjnych. Pojawiły się zasadnicze problemy dotyczące skuteczności i efektywności egzekucji sądowej, które zawsze są podłożem negatywnej oceny egzekucji sądowej oraz komorników sądowych. W kołach gospodarczych mówiono o ich nieudolności, wadliwości prowadzonych przez nich egzekucji czy zbyt daleko idącym uprzywilejowaniu dłużnika w postępowaniu egzekucyjnym. Z kolei media koncentrowały się na drastycznych obrazach egzekucji opróżniania lokali mieszkalnych. Wszystko to złożyło się na powstanie i utrwalenie w społecznym odbiorze negatywnej oceny komorników i niechęci do całego środowiska. Sytuacja w tym zakresie uległa w ostatnich 18 latach zasadniczej zmianie. Przewidziane w ustawie o komornikach sądowych i egzekucji z 1997 r. wymagania kwalifikacyjne dla osób powoływanych na stanowisko komornika w postaci ukończenia wyższych studiów prawniczych spowodowały, że obecnie około 70 proc. komorników legitymuje się wyższym wykształceniem prawniczym.
Czy w okresie, w którym nastąpiła ta wolnorynkowa eksplozja i pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na komorników, ich liczba w jakiś znaczący sposób się zwiększyła?
W pierwszych latach po wolnorynkowej eksplozji liczba komorników pozostawała zasadniczo na tym samym poziomie, co powodowało wzrost liczby spraw egzekucyjnych przypadających na jedną osobę. Wśród tych spraw pojawiły się sprawy jakościowo nowe i trudniejsze, które wcześniej nie były praktykowane (np. egzekucja z nieruchomości). Natomiast na przestrzeni ostatnich 20 lat liczba komorników wzrosła z ok. 600 do ok. 1400.
Jaki wpływ na środowisko komornicze miały deregulacja i szersze otwarcie zawodu komornika?
Trudno dostrzec wpływ zwiększenia liczby komorników na pogorszenie ich obrazu. Można jednak spodziewać się powstania pewnych problemów w przyszłości, bo w świetle przepisów ustawy deregulacyjnej komornikiem może zostać każdy, kto spełnia ustawowe przesłanki formalne, nawet przy negatywnej opinii organów samorządu komorniczego. Przyjmując takie rozwiązanie, należało zwiększyć uprawnienia nadzorcze prezesów sądów rejonowych nad komornikami sądowymi. Tymczasem ustawa deregulacyjna uprawnienia te rozluźniła. O ile przed wejściem w życie tej ustawy prezes sądu obowiązany był do kontroli kancelarii komorniczej nie rzadziej niż raz w roku, obecnie obowiązany jest do kontroli nie rzadziej niż co cztery lata. To kuriozalne rozwiązanie. Ale to nie wszystko. Niedopuszczalne jest stosowanie jednolitych zasad dostępu do zawodów prawniczych. Proszę zauważyć, że adwokat i radca prawny działają w imieniu własnym, natomiast komornik działa w imieniu państwa, które wyposażyło go w prawo stosowania środków przymusu. W związku z tym dostęp do zawodu komornika musi podlegać szczególnej reglamentacji prawnej, a wykonywanie tego zawodu musi podlegać szczególnie silnemu nadzorowi państwowemu.
Czy do bycia komornikiem trzeba mieć jakieś szczególne predyspozycje psychiczne? Czy Pana zdaniem pod względem obciążeń emocjonalnych rola komornika jest trudniejsza niż sędziego, adwokata, nie mówiąc o radcy prawnym czy notariuszu?
Wszystkie zawody prawnicze są zawodami trudnymi, wymagającymi nie tylko odpowiedniego wykształcenia, ale także dużej odpowiedzialności i wrażliwości społecznej. Zawód komornika jest pod tym względem szczególny. Wymaga dużego opanowania i odporności psychicznej, zwłaszcza w kontaktach z dłużnikami. Znane są liczne wypadki utrudniania komornikowi wykonywania czynności egzekucyjnych i zmuszania go do zaniechania takich czynności, także przez zniewagi i czynne napaści.
Zasygnalizowaliśmy pewien paradoks dotyczący komorników. Z jednej strony mamy obraz bezwzględnego komornika, który ostatnią kołdrę dłużnikowi wydrze, z drugiej skuteczność egzekucji komorniczych jest niewielka. Dla dłużników komornik jest więc bezwzględny, dla wierzycieli nieudolny. Na ile to sami komornicy są tacy, a na ile bezwzględne lub nieskuteczne są przepisy, które muszą oni stosować?
Wydarcie ostatniej kołdry dłużnikowi jest niedopuszczalne, bo spod egzekucji wyłączone są m.in. przedmioty urządzenia domowego, pościel, bielizna oraz ubrania codzienne. Mocno przesadzone jest też zawołanie o puszczeniu dłużnika w skarpetkach. Niestety, nieodłączną cechą egzekucji jest przymus. Jego stosowanie – oczywiście zgodnie z przepisami prawa – z punktu widzenia wierzycieli, autorytetu państwa i wymiaru sprawiedliwości jest czymś w pełni uzasadnionym, nawet koniecznym. Ale oznacza ingerencję w zagwarantowaną także w konstytucji sferę podstawowych praw i wolności człowieka i obywatela. Przede wszystkim prawa do nietykalności i wolności osobistej, nienaruszalności mieszkania oraz prawa własności.
A z czego w takim razie wynika niska skuteczność komorników, która w ostatnich latach wynosi ok. 20–25 proc.?
Przyczyny tego stanu rzeczy są złożone. Zasadniczym czynnikiem decydującym o skuteczności egzekucji jest stan majątkowy dłużnika. Nawet najdoskonalszy system prawa i najlepiej działający komornicy nie pomogą, jeżeli dłużnik nie posiada majątku. Poza tym do nieskuteczności egzekucji przyczyniają się sami wierzyciele, lekceważąc stan majątkowy i wypłacalność dłużników przy zawieraniu umów. Dotyczy to w szczególności powszechnie zawieranych umów o świadczenie usług telekomunikacyjnych, dostarczanie energii i gazu. Chodzi o to, że firmy nie pytają odbiorcy o majątek, dochody czy źródło utrzymania. Choć może trudno w to uwierzyć, ale duża część należności dochodzonych sądownie pozbawiona jest odpowiednich zabezpieczeń rzeczowych (np. hipoteką, zastawem) lub osobistych (np. poręczeniem, gwarancją bankową, ubezpieczeniem kredytu). Co więcej, ten zarzut można postawić również bankom, a więc instytucjom wyspecjalizowanym w udzielaniu kredytów i pożyczek.
A same przepisy?
Nie jest to zasadnicza przyczyna. Regulacje normujące postępowanie egzekucyjne powielają w zasadzie rozwiązania przyjęte w przepisach k.p.c. z 1932 r., które nie odpowiadają w pełni współczesności. Choć trzeba przyznać, że dokonane w ostatnich latach nowelizacje doprowadziły do uchylenia wielu przepisów niewytrzymujących próby czasu. Nie zawsze jednak nowo wprowadzane przepisy spełniły pokładane w nich nadzieje. Brak pewnej koordynacji działalności legislacyjnej, pośpiech w tworzeniu nowych przepisów, któremu towarzyszy brak należytej refleksji, zmienianie prawa często pod wpływem jednostkowych wydarzeń, demagogicznych haseł i społecznych emocji, powoduje powstanie wielu przepisów pozostających w oderwaniu od związanych z nimi problemów ekonomicznych, społecznych i proceduralnych. Wszystko to powoduje, że nowo wprowadzone przepisy są nieczytelne i budzą wiele wątpliwości w praktyce egzekucyjnej. Kolejne zmiany ustawowe w tym zakresie sprowadzają się do eliminacji popełnionych wcześniej błędów, dostrzeżonych dopiero w praktyce stosowania prawa.
Czy tolerancja dla naginania prawa, jego łamania albo nie do końca etycznych zachowań komorników lub opacznie pojmowana solidarność korporacyjna są w tym środowisku duże?
Nie dostrzegam zjawiska tolerancji dla tego rodzaju zachowań. Z danych, którymi dysponuję, wynika, że każdego roku wszczyna się od 30 do 79 postępowań dyscyplinarnych wobec komorników, z czego 1/3 na wniosek organów samorządu komorniczego. Ktoś mógłby oczywiście zapytać, dlaczego nie wszystkie postępowania inicjowane są przez korporację. Dlatego trzeba pamiętać, że zasadniczo nadzór nad komornikami sprawowany jest przez sądy i ministra sprawiedliwości za pośrednictwem prezesów sądów powszechnych. Liczba postępowań dyscyplinarnych wszczynanych na wniosek organów samorządu komorniczego wynika więc poniekąd ze struktury tego nadzoru.
Nas interesuje nie tyle liczba dyscyplinarek, ile ich rezultat.
W latach 2006–2013 komisja dyscyplinarna działająca przy Krajowej Radzie Komorniczej wydaliła ze służby 10 komorników sądowych i skreśliła z listy 1 asesora komorniczego. Wymierzono też wiele innych kar dyscyplinarnych przewidzianych ustawą przy przewinieniach mniejszej wagi. Łącznie wydanych zostało ok. 200 orzeczeń skazujących. Generalnie zdecydowana większość komorników działa zgodnie z przepisami prawa i zasadami etyki zawodowej. Zdarzają się niestety wypadki zachowań naruszających powagę i godność urzędu, rażąco naruszających prawo, często w sposób nagminny i uporczywy, co oczywiście rzuca niewłaściwe światło na wszystkich komorników sądowych.
Od jakiegoś czasu komornicy prowadzą kampanię, w której przekonują, że ich zawód polega na oddawaniu, a nie zabieraniu. Na razie częściej komornik postrzegany jest jednak nie jako ten, kto odzyskuje, tylko jako ten, kto zabiera. Czy słusznie?
Takie postrzeganie komornika sądowego świadczy niestety o braku znajomości jego ustawowych zadań oraz o braku elementarnej wiedzy na temat znaczenia i funkcji egzekucji sądowej. Pomija się przy tym zupełnie społeczno-socjalne i gospodarcze znaczenie egzekucji. Ona ma przede wszystkim istotne znaczenie dla wierzyciela, gdyż zapewnia mu należne środki, niezbędne zwłaszcza do utrzymania się, jak np. alimenty, a w sprawach gospodarczych czy też handlowych – środki niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej. A więc do utrzymania zdolności kredytowej czy płynności finansowej. Egzekucja sądowa w sprawach gospodarczych ma zatem kluczowe znaczenie dla właściwego funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że egzekucja jest aktualna tylko w wypadku braku dobrowolnego spełnienia świadczenia przez dłużnika. Nie jest dla dłużnika nieuchronnością, jak kara w postępowaniu karnym. Dłużnik może zawsze jej uniknąć, zwracając dług, który zaciągnął.
Nagłośnione przez media przypadki, jak ten, w których komornik zajmuje traktor należący do sąsiada dłużnika, na pewno nie przyczyniają się do przychylniejszego patrzenia na komorników. Pamiętam, że jeszcze w 2012 r., gdy pisałem o problemach podczas egzaminu komorniczego, jeden ze zdających bał się, że nie zda i nie spełni się jego marzenie. Zastanawiam się, czy dziś są jeszcze młodzi prawnicy, dla których zawód komornika jest marzeniem życia, czy też młodzi ludzie wybierają ten zawód tylko jeśli nie uda im się zostać sędzią bądź adwokatem?
O wyborze przez młodych ludzi zawodu komornika decydują różne względy, im tylko wiadome. Sądzę, że są to zarówno względy rodzinne (wewnętrzna potrzeba kontynuacji tradycji zawodowych rodziców i dziadków), jak i względy finansowe, utrwalone społecznym przekonaniem o bardzo wysokich zarobkach komorników, ale także fascynacja zawodem komornika sądowego. Wielu studentów, z którymi miałem do czynienia, decyduje się na zawód komornika sądowego już z chwilą wyboru studiów prawniczych albo w ich trakcie. Nie traktują tego zawodu jako gorszego od zawodu sędziego, adwokata czy radcy prawnego.
Już w II RP komornicy nie cieszyli się uznaniem. Ówczesne przepisy stawiały im niskie wymagania – kandydat musiał mieć średnie wykształcenie i fizyczną zdolność do pokonania w ciągu jednego dnia pieszo 30 kilometrów