Urzędnicy różnie interpretują przepisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości. To, co uchodzi w Gdańsku czy Katowicach, w Warszawie może być podstawą do cofnięcia zezwolenia na sprzedaż alkoholu
/>
W marcu 2014 r. łódzka Inspekcja Handlowa przeprowadziła kontrolę w spółce +H2O produkującej m.in. wina i cydry. Firma miała zezwolenie na hurtową sprzedaż alkoholu o zawartości powyżej 4,5 proc., natomiast cydry – według informacji na etykiecie – miały w zależności od rodzaju 3,5 lub 4,5 proc. alkoholu. W związku z tym inspekcja stwierdziła naruszenie przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1356 ze zm.), polegające na sprzedaży alkoholu bez wymaganego zezwolenia.
A to oznacza, że sklepy i restauracje, które kupowały cydr tego producenta, również łamały ustawę antyalkoholową. Zgodnie bowiem z art. 18 ust. 7 pkt 3 ustawy warunkiem prowadzenia sprzedaży alkoholu jest zaopatrywanie się u podmiotów posiadających odpowiednie zezwolenia. Dlatego łódzka inspekcja handlowa rozesłała do urzędów miast, w których działają odbiorcy feralnego cydru, zawiadomienia o dokonywanych przez nich zakupach wraz z informacją, że jest to przesłanka do cofnięcia im zezwolenia na sprzedaż alkoholu.
Woltaż z etykiety
Kłopot w tym, że inspekcja handlowa w trakcie kontroli u producenta oparła się na informacji o zawartości alkoholu przedstawionej na etykiecie, podczas gdy według producenta rzeczywista zawartość była wyższa. Potwierdziły to badania wykonane przez Główny Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych: cydr, który według etykiety miał mieć 4,5 proc. alkoholu, w rzeczywistości miał 4,9. A na sprzedaż hurtową takich mocniejszych alkoholi spółka pozwolenie miała.
– Co więcej, natychmiast po kontroli uzyskaliśmy też zezwolenie na hurtową sprzedaż alkoholu do 4,5 proc. – mówi Andrzej Pawelec, prezes +H2O.
Warto przy tym zaznaczyć, że pozwolenie, którego brakowało spółce – na sprzedaż hurtową alkoholu do 4,5 proc. – zezwala na działanie „jak hurtownia”: sprzedawanie alkoholu detalistom (sklepom czy restauracjom).
– Zawsze natomiast mogliśmy sprzedawać wszystkie rodzaje alkoholu, w tym cydr, hurtowniom – podkreśla prezes spółki.
To oznacza, że jeśli sklep lub restauracja kupił feralny cydr w hurtowni, nie naruszył żadnych przepisów. Jednak jeśli zaopatrzył się bezpośrednio u producenta, to teraz sam może stracić zezwolenie na sprzedaż alkoholu.
Zawiadomienia IH trafiły już do Warszawy, Gdańska, Katowic i Zamościa. W Gdańsku po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego zostało wszczęte postępowanie w sprawie cofnięcia zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych, ale zakończyło się umorzeniem. W Katowicach wszczęto sześć postępowań, ale także wszystkie zostały umorzone. Podobnie w Zamościu. Bezwzględna okazała się Warszawa.
Surowe prawo
W sporządzonej przez stołeczny ratusz opinii prawnej zawraca się uwagę na to, że ustawa antyalkoholowa odnosi się do rzeczywistej zawartości alkoholu, a tej inspekcja handlowa nie badała. Jest to tym bardziej istotne, że zarówno polskie, jak i unijne przepisy dopuszczają odchylenia w oznaczeniach zawartości alkoholu. W przypadku cydru tolerancja wynosi +/- jeden procent. A więc cydr, który miał na etykiecie 4,5 proc., w rzeczywistości mógł tak samo mieć 3,5, jak i 5,5 proc. Pomimo tego w kilku dzielnicach (w Warszawie pełnią one częściowo funkcje gmin) sklepom i restauracjom cofnięto zezwolenia na sprzedaż alkoholu. W przypadku sklepu na Ursynowie sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a ten decyzję urzędników uchylił. W Śródmieściu odebrano koncesję właścicielowi pięciu restauracji: decyzja jest nieprawomocna, bowiem on też odwołał się do SKO. Jeśli organ podtrzyma decyzję urzędników, to restaurator co prawda będzie się mógł jeszcze odwołać do wojewódzkiego sądu administracyjnego, ale zezwolenia już mieć nie będzie. Restaurator Artur Jarczyński obawia się, że będzie musiał zamknąć lokale i zwolnić ok. 250 pracowników.
Zdaniem Karola Steca z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji trudno jednak mówić o tym, że przedsiębiorcy zaopatrujący się u +H2O świadomie i z premedytacją łamali przepisy.
– Zaopatrywali się przecież u firmy znanej im od lat, której nie mogli podejrzewać o brak wymaganych zezwoleń. Karę powinien ponieść producent, natomiast naruszenie przepisów przez odbiorców jest znikome. Nie powinno skutkować tak drastyczną karą, jak odebranie zezwolenia na sprzedaż alkoholu, bo w przypadku restauracji może to oznaczać jej koniec – uważa prawnik.