Dariusz Konik W Polsce jednym z podstawowych społecznych problemów jest powszechne przekonanie, że nasze działania nie mają żadnego znaczenia

Nowa ustawa o petycjach (Dz.U. z 2014 r. poz. 1195) wejdzie w życie 6 września 2015 r. Czy obywatele będą mogli składać takie pisma przez internet skutecznie i bez przeszkód?

Na razie trudno powiedzieć, w jaki sposób urzędy będą interpretować zapisy mówiące o tym, czym jest petycja i czy będą uznawać te wysyłane przez internet. Zgodnie z art. 4 ust. 5 ustawy petycja składana za pomocą środków komunikacji elektronicznej może być opatrzona bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym za pomocą ważnego kwalifikowanego certyfikatu oraz powinna zawierać adres poczty elektronicznej podmiotu, który ją wnosi. Może więc mieć podpis elektroniczny, ale nie musi. Potwierdza to art. 7 ustawy, który stanowi, że petycja może zostać nierozpatrzona, jeśli nie wskazuje nadawcy, miejsca zamieszkania, adresata oraz przedmiotu petycji. Nie ma tu mowy o posiadaniu przez nią podpisu elektronicznego. Wydaje się, że nie ma podstaw prawnych do odrzucenia takiego pisma wysłanego e-mailem w formie zwykłego tekstu. Nie wiemy jednak, jak przepisy te będą funkcjonować w praktyce.

Czy to jedyny mankament ustawy?

Niestety, wątpliwości budzi też kwestia zbierania podpisów. Zastanawiające jest, że ustawa w ogóle o nich nie wspomina. W rezultacie nie wiadomo, czy zbieranie głosów ma jakiekolwiek znaczenie, czy w ogóle warto to robić, a jeśli już ktoś się na to zdecyduje, to czy może to robić przez internet, czy tylko na ulicy. Czy adresat przy rozpatrywaniu petycji weźmie pod uwagę znaczną liczbę podpisów i uwzględni je na korzyść autora inicjatywy? To dylematy, które pozostają nierozstrzygnięte.

Czego pana zdaniem w nowych regulacjach zabrakło?

Ustawa powinna zawierać zapisy ułatwiające pisanie petycji przez obywateli oraz monitorowanie ich aktualnego położenia. Każdy urząd publiczny czy ministerstwo powinny obowiązkowo publikować w jednym miejscu wszystkie informacje kontaktowe, a w szczególności adresy e-mail do kierownictwa i sekretariatów. Tymczasem na stronie resortów nierzadko podawany jest tylko jeden ogólny adres e-mailowy dla całej instytucji. Tak jest np. na stronach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Czasami można mieć wrażenie, że urzędnicy, zwłaszcza z poziomu centralnego, chowają się przed obywatelami, czego wyrazem jest właśnie brak łatwo dostępnych informacji kontaktowych. Ponadto autor pisma powinien mieć na bieżąco informacje o tym, co dzieje się z jego petycją. Po przesłaniu dokumentu adresat powinien niezwłocznie potwierdzić otrzymanie go oraz poinformować, że jeśli jest właściwym organem do rozpatrzenia petycji, to sprawa zostanie przekazana do odpowiedniego departamentu. Jeśli nie, to powinien poinformować o przekazaniu jej właściwemu adresatowi. Niestety, tego typu przyjaznych rozwiązań dla obywateli zabrakło.

Czy nowe przepisy gwarantują, że władze poważnie podejdą do złożonej petycji?

Takiej gwarancji niestety nie ma. Nasze prawo nie promuje podejmowania społecznych inicjatyw i postawy aktywnego obywatela. W naszym kraju jednym z podstawowych społecznych problemów jest powszechne przekonanie, że nasze działania nie mają żadnego znaczenia. Stale mamy wątpliwości, czy nasz głos w wyborach coś zmieni. Brak poczucia realnego oddziaływania na sytuację w kraju mogłyby zmienić odpowiednie przepisy korzystne dla autorów petycji. Warto byłoby np. rozważyć zapis mówiący o tym, że petycja, która zdobędzie odpowiednie wsparcie np. 10 proc. mieszkańców danego regionu, będzie nagradzana obowiązkiem zorganizowania przez jej adresata spotkania z autorem petycji. Dobrym pomysłem jest też umożliwienie posłowi lub senatorowi zaprezentowania petycji danego obywatela na forum komisji sejmowej, która zajmuje się daną tematyką. Celowe byłoby też stworzenie specjalnej komisji zajmującej się rozpatrywaniem wszystkich inicjatyw społecznych, które zyskały określoną liczbę głosów i zostały skierowane do rządu lub Sejmu. Takie gremium mogłoby zarekomendować przekazanie petycji do odpowiedniej komisji, w której nastąpi merytoryczna dyskusja na ten temat.

Dariusz Konik, politolog, założyciel portalu z petycjami Zmieńmy.to, który jako jedyny w Polsce spełnia już wymagania nowej ustawy o petycjach