Głosowanie w komisji poprzedziła bardzo burzliwa dyskusja. Posłowie PiS domagali się przerwy i skierowania konwencji do kolejnej ekspertyzy, tym razem lingwistycznej. Powoływali się na opinię jednego z prawników, która wykazała, że konwencja jest źle przetłumaczona na język polski.
Wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak-Far zapewnił, że choć tego typu dokumentów nie tłumaczy się dosłownie, treść tłumaczenia konwencji na pewno nie wprowadza posłów w błąd.
Wniosek Roberta Kropiwnickiego (PO) o zakończenie dyskusji i przejście do głosowania wywołał stanowczy sprzeciw posłów przeciwnych konwencji. Zbigniew Girzyński (niezrz.) nie pozwolił odebrać sobie głosu. Podniósł się gwar, który nie umilkł nawet po tym, gdy przewodniczący posiedzeniu połączonych komisji Robert Tyszkiewicz (PO) zarządził przejście do głosowania.
Podczas gdy posłowie popierający konwencję głosowali, jej przeciwnicy głośno protestowali, domagając się umożliwienia dyskusji nad projektem. Tyszkiewicz zarządził przerwę, po której zgodził się na reasumpcję głosowania i przedstawienie uzasadnienia poprawek, choć były już one prezentowane na poprzednim posiedzeniu komisji - w październiku ub.r. Ostatecznie w głosowaniu obie poprawki zostały odrzucone.
We wtorek premier Ewa Kopacz mówiła, że jeśli komisja w czwartek skończy pracę, jest szansa, że w piątek odbędzie się głosowanie nad projektem ustawy ratyfikacyjnej w Sejmie. Poinformowała, że podczas głosowania w Sejmie nad tą ustawą w klubie PO nie będzie dyscypliny partyjnej. Zapewniła jednak, że "konwencja głosami PO przejdzie".
Po środowym posiedzeniu klubu PO z udziałem Ewy Kopacz szef klubu Rafał Grupiński zadeklarował poparcie Platformy dla ustawy dotyczącej ratyfikacji konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. "Na dzisiejszym spotkaniu nie było żadnego głosu przeciwnego poparciu tej konwencji. Myślę, że w piątek powinniśmy to zgodnie, jeśli chodzi o nasz klub przegłosować" - zaznaczył.
Uchwalenie przez Sejm ustawy nie będzie oznaczało ratyfikowania konwencji, ale upoważni do tego prezydenta.
Polska podpisała konwencję w grudniu 2012 r. W kwietniu ub. roku Rada Ministrów podjęła uchwałę ws. przedłożenia jej do ratyfikacji i przyjęła projekt odpowiedniej ustawy.
Pod koniec sierpnia odbyło się pierwsze czytanie projektu w Sejmie; podczas drugiego czytania, we wrześniu, zgłoszono poprawki, co spowodowało, że projekt został ponownie skierowany do komisji. Posiedzenie, na którym komisje miały je rozpatrzyć, było kilkakrotnie odwoływane. Na ostatnim, które odbyło się 21 października, posłowie uznali, że projekt wymaga jeszcze opinii konstytucjonalistów.
Argumenty o niezgodności konwencji z konstytucją oraz o tym, że stanowi ona zagrożenie dla polskiej tradycji i rodziny, były formułowane w trakcie prac parlamentarnych, a także wcześniej - od początku dyskusji nad zasadnością ratyfikacji.
Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
O ratyfikowanie konwencji od dawna apelują organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Konwencję krytykują natomiast m.in. organizacje prawicowe i prezydium Episkopatu Polski.