Ustawę poparli w większości posłowie koalicji rządowej, SLD oraz Twój Ruch. Przeciwko ustawie głosowali politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Prace nad uchwaleniem ustawy trwały od wielu miesięcy. Dokument budzi sprzeciw zarówno wśród opozycji, jak i organizacji pozarządowych. Głównym zarzutem wobec konwencji jest promowanie - poprzez jej zapisy - środowisk homoseksualnych oraz ideologii gender.
Przeciwko ratyfikacji konwencji wypowiedział się między innymi episkopat. "Konwencja nie promuje zwalczania realnych przyczyn przemocy, którymi są: alkoholizm, coraz szersze upowszechnianie brutalnej przemocy i pornografii w dostępnej kulturze masowej. Jej założenia wynikają ze skrajnej, neomarksistowskiej ideologii gender" - napisali w oświadczeniu biskupi.
Autorzy konwencji twierdzą, że jest to pierwszy w Europie dokument, który wprowadza rozwiązania mające chronić kobiety przed wszystkimi formami przemocy i dyskryminacji. Dokument oparty na założeniu, że przemoc nierozłącznie wiąże się z płciową nierównością i by z nią walczyć, najpierw trzeba poradzić sobie z dyskryminacją i stereotypami.