Regulacje związane z udzielaniem zezwoleń bezzasadnie obciążają przedsiębiorców – twierdzi w swoim raporcie Forum Obywatelskiego Rozwoju
Think tank w najnowszej analizie wskazuje na trzy kluczowe problemy, które dotykają sprzedających alkohol.
– Newralgiczne kwestie to uzależnianie uzyskania zezwolenia na sprzedaż detaliczną m.in. od lokalizacji punktu sprzedaży napojów alkoholowych, wygasanie zezwolenia wraz z każdorazową zmianą lokalizacji oraz fakt, że ustawodawca uniemożliwia zwrot nadpłaconej kwoty za korzystanie z zezwolenia w przypadku jego wygaśnięcia lub cofnięcia – mówi Monika Kozieł z FOR-owskiego zespołu UlepszPrawo.pl.
Zgodnie ze statystykami prowadzonymi przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) w 2013 r. obowiązywały 317 792 zezwolenia na sprzedaż alkoholu. Dla przedsiębiorcy koszt jego uzyskania to ponad 3000 zł. Kłopot stanowi nadmierna biurokratyzacja postępowania: niezbędne jest wydanie trzech decyzji administracyjnych (oddzielnie na sprzedaż napojów o zawartości do 4,5 proc. alkoholu oraz piwa, o zawartości powyżej 4,5 proc. do 18 proc. alkoholu z wyjątkiem piwa, a także o zawartości powyżej 18 proc. alkoholu).
I w zamian za to – jak podkreśla FOR – przedsiębiorca nie otrzymuje żadnych gwarancji stabilności w prowadzeniu biznesu. A jak wynika z niedawno opublikowanego raportu KPMG, małe sklepy mają coraz większe problemy ze sprzedażą alkoholu. W 2008 r. odpowiadały za 67 proc. wolumenu sprzedaży, podczas gdy w 2013 r. już za zaledwie 60 proc. w przypadku piwa oraz 52 proc. w przypadku napojów spirytusowych.
– Kwestie związane z wymogami w zakresie lokalizacji punktów sprzedaży alkoholu zostały przekazane do wyłącznej kompetencji samorządów lokalnych. Zgodnie z art. 12 ust. 2 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1356 ze zm.) zasady usytuowania na terenie gminy miejsc sprzedaży i podawania napojów alkoholowych są ustalane w drodze uchwały rady gminy. Te najczęściej stosują kryterium odległości – wyjaśnia Mikołaj Zdyb, radca prawny w kancelarii prawnej D. Dobkowski stowarzyszonej z KPMG w Polsce.
Oznacza to, że samorząd podejmuje decyzję, w jakiej odległości od np. szkoły lub cmentarza może znajdować się sklep, w którym sprzedawany jest alkohol.
– Może okazać się, iż z tego powodu, np. w razie zmiany uchwały lokalnych polityków co do odległości albo decyzji o stworzeniu nowego budynku podlegającego tego typu ochronie, przedsiębiorcy zostanie cofnięte zezwolenie, a on nie będzie mógł uzyskać zwrotu wniesionej opłaty – wskazuje Monika Kozieł.
Dlatego też FOR postuluje, aby znieść prawo do ochrony pewnych obiektów poprzez wymóg zachowania minimalnej odległości od nich.
– Zważywszy, że ustawa nie nakłada na gminy obowiązku ustanawiania stref ochronnych, a jedynie daje im taką możliwość, ich likwidacja na poziomie ustawowym wiązałaby się z odebraniem gminom takiego prawa. To dosyć daleko idący postulat – twierdzi jednak Mikołaj Zdyb.
Propozycja Forum Obywatelskiego Rozwoju zbulwersowała Krzysztofa Brzózkę, dyrektora PARPA.
– Obywatelski rozwój? Przede wszystkim trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, kogo wspieramy. Czy zależy nam na lobbystach z wielkich koncernów, czy też na interesie społecznym. Jeżeli wyżej stawiamy to drugie, strefy ochronne są niezbędne – stwierdza kategorycznie dyrektor Brzózka.