O wymiarze sprawiedliwości piszę już ładnych parę lat. Niejedno już widziałam, niejeden pomysł ministra sprawiedliwości wprawił mnie w osłupienie. A jednak to nie wielkie nowelizacje przepisów, czy wiekopomne resortowe reformy, zrobiły na mnie największe wrażenie. Co tam likwidacja sądów, co tam ograniczanie niezawisłości sędziowskiej. Wszystkie te działania przebiło to jedno zdanie Cezarego Grabarczyka. Padło ono dziś na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości. I tak właściwie to nie wiem, jak je ocenić. Z jednej bowiem strony podziwiam Pana Ministra za szczerość. Z drugiej jednak trudno mi się pogodzić z tym, że mówi to konstytucyjny organ władzy i to nie w prywatnej rozmowie, lecz na forum publicznym. Co gorsza, odbiorcami tych słów nie są zwykli zjadacze chleba. Kieruje on je bowiem do posłów, a więc przedstawicieli władzy ustawodawczej. Tej, która konstytucję uchwalała. I nikt z nich nie protestuje.
Poraża mnie ten brak poszanowania najważniejszego aktu prawnego w Polsce. No bo jak inaczej odczytać słowa ministra sprawiedliwości i brak reakcji na nie? A może przedstawiciele dwóch władz – ustawodawczej i wykonawczej – najzwyczajniej, po ludzku, zapomnieli o tym, co zapisano w ustawie zasadniczej? A może nie doczytali, komu przydaje ona atrybut niezależności? Spieszę więc z pomocą: w ustawie zasadniczej jest mowa o niezależności sądów! O prokuratorach nie ma tam ani słowa.
Nie śmiem posądzać Pana Ministra o brak prawdomówności. A skoro tak, to obraz wymiaru sprawiedliwości, który odmalował w tym krótkim zdaniu, jest wyjątkowo smutny. Mam jednak nadzieję, że skoro Pan Minister sam zdefiniował (być może nawet nieświadomie) jeden z jego problemów, to teraz poczyni kroki, aby przywrócić stan zgodny z konstytucją. Panie Ministrze, trzymam kciuki!