Sędzia Rafał Puchalski z Sądu Rejonowego w Jarosławiu: Podstawowa pensja sędziego w dzisiejszych realiach nie może być niższa niż 15 tys. zł netto. Ale tzw. dodatki funkcyjne, które są niewątpliwie źródłem patologii w środowisku, powinny być zniesione.
Ewa Maria Radlińska: Wyniki badań są brutalne. Prestiż zawodu sędziego w ostatnich latach spada na łeb i szyję. Jeszcze w 2011 r. (według badań CBOS) sędziów przeganiali tylko profesorowie, lekarze i nauczyciele, ale już pod koniec ub r. wyższe od sędziów notowania w społeczeństwie mają pielęgniarki, tokarze, murarze i rolnicy. Jest pan wkurzony na taki stan rzeczy?
Rafał Puchalski, sędzia z Sądu Rejonowego w Jarosławiu, prezes Oddziału w Przemyślu Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia: Wydaje mi się jednak, że ranking "poważania" nie jest właściwą formą badań prestiżu zawodu sędziego w zestawieniu z innymi profesjami. Uczestnik udzielając odpowiedzi na pytania, formułuje je na zasadzie skojarzeń. Nic więc dziwnego, że np. pielęgniarka kojarzy się z opieką, murarz z bezpieczeństwem w postaci domu, strażak z ratunkiem, a rolnik kojarzy się z pokarmem. W takiej konfiguracji sędzia to przedstawiciel zakorzenionego od wielu pokoleń bezdusznego aparatu państwa i jego władzy. Kojarzy się obywatelom często z poczuciem krzywdy u strony postępowania. Sędzia nie jest partnerem do rozmowy czy współpracy, lecz przedstawicielem władzy, a nasze społeczeństwo nadal dzieli się na dwie grupy, tzw. oni i my. Nie bez znaczenia również pozostaje fakt penalnego skojarzenia sądów, czyli organu, który wymierza karę.
EMR: Gdybym była sędzią, trochę by mnie jednak ten spadkowy trend zmartwił.
RP: I jest mi zwyczajnie smutno, że jako naród nadal tkwimy w minionej epoce i sąd traktujemy jako zło.
EMR: Ale może sędziowie sami sobie zgotowali ten los?
RP: Odpowiedzi na to pytanie może paść wiele. Spójrzmy choćby na powszechną modę na podważanie orzeczeń sądów, też tych prawomocnych. Tabloidy nawet pojedyncze drobne wpadki sędziów uwypuklają do rangi katastrofy państwa. Politycy bezkarnie ośmielają się nazywać orzeczenia „kuriozalnymi”, ponieważ akurat w danym momencie społeczeństwo domaga się krwi. Ale nikt później nie przeprosi za swoją błędną wypowiedź czy ocenę, a wydźwięk pozostaje jednoznaczny. Rozważania na ten temat mogłyby być bardzo szerokie.
EMR: Pomińmy jednak to, co złego świat robi sędziom, a skupmy się na tym, jak bardzo do takich statystyk przyłożyli się sami sędziowie. Jak to więc z tym jest?
RP: Również sami sędziowie nie pozostają bez winy. Zamykają się w wieży z kości słoniowej za tzw. etosem. A to nie służy poprawie wizerunku. Sędzia powinien sam chcieć wyjaśniać istotę wydanego orzeczenia i to głównie mediom w formie dla nich zrozumiałej. Uważam również, że sporo błędów kryje się w sferze postępowań dyscyplinarnych sędziów. Czarna owca powinna być bowiem natychmiast eliminowana z tego elitarnego środowiska i sami sędziowie powinni ogłaszać to publicznie. Na koniec nie można zapomnieć o sferze finansowej. Wprawdzie moja ocena może zabrzmieć kontrowersyjnie, ale wynik badania niestety w znacznym stopniu wiąże się ze statusem materialnym. Jest to oparte w myśl zasady: jak cię widzą tak cię piszą. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że pracownicy fizyczni, tacy specjaliści jak np. murarze, osiągają dochody dwukrotnie wyższe niż sędziowie. Trudno jest zatem oczekiwać poważania w środowisku, które dowiadując się o wysokości uposażeń sędziowskich, ocenia to prosto: skoro ja mam w pracy 2 tys. zł plus fuchy za 8 - 10 tys. zł, to ten sędzia nie pracowałby przecież za 7 tys. zł. Pewnie więc bierze łapówki. To smutna konstatacja, ale jestem pewien, że nie pozbawiona podstaw.
EMR: No to co zrobić, żeby sędziowie rozbili bank i byli numerem jeden - czy to w ogóle możliwe?
RP: Jest to możliwe, chociaż jest to proces wieloletni. Na początku należałoby podjąć działania wzmacniające powszechny szacunek dla orzeczeń sądowych. Wypowiedzi polityków o wyrokach też powinny być bardziej przemyślane i wyważone. Myślę, że z pewnością na miejscu byłoby stwierdzenie czołowego polityka, że jego zdaniem wyrok mógłby być inny, ale widocznie dowody w sprawie, które zna sąd, a nie on, wskazywały na odmienny pogląd. Politycy musieliby zatem nauczyć się zabierać głos merytorycznie, a nie w formie: nie znam się, ale jednak się wypowiem. Poza tym media powinny szerzej i częściej pisać o sprawach sądowych pozytywnie, o sędziach kompetentnych i mądrych, a nie tylko o tzw. czarnych owcach, czy kontrowersyjnych rozstrzygnięciach. To właśnie media powinny umieć wskazać społeczeństwu, że sąd zawsze musi stosować prawo stanowione przez sejm, chociaż emocje zachęcają nas do spełnienia innych oczekiwań wobec treści wyroku.
EMR: A co sędziowie powinni zrobić dla poprawy wizerunku sędziów?
RP: Powinni wyjść do obywatela czy mediów i wyjaśnić w prostym i zrozumiałym języku zawiłości podstawy prawnej wyroku. Konieczne byłoby powołanie rzeczników prasowych w każdym sądzie, którzy na bieżąco informowaliby lokalne media o wszystkich sprawach oraz wyjaśniali, dlaczego sąd w danej kategorii sprawy musi wydać określone rozstrzygnięcie. Bardzo często strona nawet nie wie, że to parlament w określony sposób ukształtował jej status, a sąd po prostu nie ma wyjścia i musi iść jedną drogą. Sądy muszą zatem wyjść do obywatela i uświadamiać mu, że są jedyną instytucją broniącą go przed przymusem państwa. Że chronią ludzi przed władzą.
EMR: A co z tymi pieniędzmi?
RP: Podniesienie uposażeń sędziów do poziomu minimum równorzędnych władz, czyli posłów, członków rządu, jest koniecznym elementem kształtowania prestiżu tego zawodu. Sędziowie nie wymagają już dodatków typu: przejazdy, czy budżety reprezentacyjne. Podstawowa pensja w dzisiejszych realiach nie może być jednak - moim zdaniem - niższa niż 15 tys. zł netto, ponieważ nigdy nie dojdziemy do etapu, w którym najlepsi prawnicy z zawodów radcowskich czy adwokackich masowo garnęliby się do zawodu sędziego. Oczywiście zgodzę się z tym, że wszelkie "karierowiczowskie" dodatki powinny być zniesione, a sędziowie powinni wówczas ponosić odpowiedzialność za uchybienia w jeszcze większym stopniu niż obecnie. Tzw. dodatki funkcyjne są niewątpliwie źródłem patologii w środowisku sędziowskim i powinny być zniesione, albowiem każdy z nas jest sędzią Rzeczypospolitej Polskiej i status każdego sędziego powinien być jednakowy.
Rozmawiała Ewa Maria Radlińska