Portal, na którym internauci znieważają przedsiębiorcę, powinien na jego wezwanie zablokować wpisy. I to niezwłocznie
Jak firma może bronić dobrego imienia / Dziennik Gazeta Prawna
Internet od lat służy jako forum wymiany informacji. Powstały wyspecjalizowane serwisy pozwalające np. na ocenę lekarzy czy rzemieślników. Portal GoWork.pl adresowany jest do pracowników i wśród swych funkcjonalności oferuje także możliwość zamieszczania komentarzy o pracodawcach.
Problem pojawia się, gdy komentarze te naruszają cudze dobra osobiste. Niestety, sądy wciąż mają problem z wypracowaniem jednolitego orzecznictwa. Opublikowane niedawno uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego (SO) we Wrocławiu, które dotyczy wspomnianego portalu, próbuje znaleźć równowagę między wolnością słowa a ochroną dóbr osobistych.

Bez zbędnej zwłoki

Pozew wytoczył przedsiębiorca, który przez kilka miesięcy znajdował na portalu komentarze obrażające jego samego i jego rodzinę. Zgodnie z regulaminem serwisu wysyłał zgłoszenia, w których domagał się ich usunięcia. Serwis reagował, ale zdaniem przedsiębiorcy zbyt wolno. Czasem zajmowało to kilka dni, czasem kilkanaście. Tymczasem wpisów było coraz więcej i bywały dni, w których przedsiębiorca wysyłał nawet do 100 reklamacji. W końcu oddał sprawę do sądu. Zażądał usunięcia wpisów i zapłaty zadośćuczynienia.
SO we Wrocławiu uznał, że serwis nie dopełnił swych obowiązków (sygn. akt I C 988/13). Zgodził się z argumentacją prawnika portalu, który powoływał się na zwolnienie z odpowiedzialności na podstawie art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1422). Przypomniał jednak, że przepis ten nakazuje niezwłoczne blokowanie bezprawnych treści po uzyskaniu wiarygodnej wiadomości. „Z materiału dowodowego wynika, że okres rozpatrywania reklamacji wynosił od 4 do nawet 12 dni. Nie można uznać, że moderacja wpisów objętych reklamacją wymagała aż tak długiego czasu. Nie chodziło bowiem o weryfikację tych wpisów pod kątem prawdziwości, lecz były to – w zdecydowanej większości – po prostu obraźliwe komentarze zawierające liczne wulgaryzmy, ich niezgodność z regulaminem była oczywista” – uzasadnił wyrok sędzia Sławomir Urbaniak, przewodniczący składu.
Jednocześnie w uzasadnieniu podkreślono, że „obowiązkiem pozwanego było zatrudnienie odpowiedniej liczby pracowników, którzy byliby w stanie niezwłocznie reagować na pojawiające się informacje o istnieniu bezprawnych wpisów” – zaznaczył sędzia.
Przedstawiciele portalu nie chcą komentować wyroku.

Kontrola prewencyjna

Dominika Bychawska-Siniarska z Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zgadza się z takim podejściem.
– Pamiętajmy, że wolność słowa to również odpowiedzialność. Zwłaszcza w przypadku portali komercyjnych, które przecież działają w celach zarobkowych – zauważa.
Jednocześnie sąd podkreślił w tej sprawie, że portal nie ma obowiązku prewencyjnego monitoringu wpisów ani wymagania od użytkowników wcześniejszej rejestracji. To wcale nie takie oczywiste, gdyż zarówno w polskim, jak i europejskim orzecznictwie zdarza się inne podejście. Olbrzymie kontrowersje wzbudził ubiegłoroczny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie estońskiego portalu Delfi (sprawa nr 64569/09). Zgodnie z nim portal powinien moderować wpisy na forum i wymagać rejestracji użytkowników.
– Mam nadzieję, że Wielka Izba uchyli to orzeczenie, gdyż idzie ono zdecydowanie zbyt daleko – uważa Dominika Bychawska-Siniarska.
Najdalej idącym żądaniem w opisywanym procesie było usunięcie z portalu całego profilu skarżącego przedsiębiorcy. „Wykraczałoby to poza zakres usprawiedliwionej ingerencji w działalność usługodawców. To użytkownicy zakładają sami profil pracodawcy, by móc między sobą wymieniać informacje co do potencjalnych i byłych pracodawców. Użytkownicy wypowiadający się na forum (...) korzystają z zagwarantowanej konstytucyjnie (art. 54 konstytucji) wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji” – podkreślił jednak sąd.
„Profil powoda nie został założony przez niego i nie służy jego interesom, np. reklamie, lecz interesowi publicznemu” – dodał.