Przedsiębiorcy, którzy nieświadomie stali się użytkownikami serwisu Lege-Artis.edu.pl, nie powinni płacić. Prowadzący go Krzysztof Habiak w przeszłości przegrał już wiele procesów w podobnych sprawach.

O serwisie zrobiło się głośno po tym, jak wielu przedsiębiorców dostało wezwania do zapłaty za przystąpienie do „ekskluzywnego internetowego serwisu prawno-edukacyjnego”. W jaki sposób stali się jego użytkownikami? Przypadkiem. Na adres e-mail dostali link, a gdy kliknęli na niego, zostali odesłani do regulaminu. Ten nieprzypadkowo zaczynał się od zastrzeżeń dotyczących cookies. Przyzwyczajeni do takich ostrzeżeń, nie czytali ich, tylko automatycznie kliknęli na przycisk „Przeczytałem i akceptuję regulamin”. Tymczasem poniżej widniała informacja o zawarciu odpłatnej umowy. Kliknięcie na przycisk zdaniem właściciela serwisu oznaczało przyjęcie oferty i zaakceptowanie umowy.
Przedsiębiorcy nie tylko są teraz wzywani do zapłaty, ale też ich dane zostały umieszczone w serwisie Oszusci.org. Wielu zastanawia się, czy nie machnąć ręką i nie zapłacić dla świętego spokoju. Nie powinni jednak tego robić. Nawet jeśli Krzysztof Habiak skieruje przeciwko nim sprawę do sądu, to prawdopodobnie z nim wygrają. Na to przynajmniej wskazuje dotychczasowe orzecznictwo.
Serwis Lege-Artis.edu.pl nie jest bowiem pierwszym przedsięwzięciem Habiaka. W ubiegłym roku zakładał niemal hurtowo katalogi z wizytówkami przedsiębiorców, takie jak Kbiz.pl, Baza-Ofert.net czy hurtownie2013.pl. Od firm, które nieświadomie z nich skorzystały, również żądał pieniędzy.
– Kilkadziesiąt spraw złożonych przez niego w Elektronicznym Postępowaniu Upominawczym zakończyło się umorzeniami: po naszych sprzeciwach nie uzupełnił pozwów – mówi Michał Janowski, radca prawny z sopockiej Kancelarii Radców Prawnych Kwantum, który reprezentował kilkudziesięciu przedsiębiorców.
– Kilka pierwszych spraw złożonych przez niego do tradycyjnych sądów zostało przez nas wygranych. W jednym przypadku wniósł apelację, ale i ją przegrał – dodaje prawnik.
Interesujące jest uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 14 listopada 2013 r. (sygn. akt X Ga 348/13). „O połączeniu obu skutków, czyli związania oferenta ofertą, jak i jej przyjęcia przez oblata [stronę, której złożono ofertę – red.], można mówić tylko wtedy, gdy z uwagi na wypełnienie wymogów art. 661 par. 2 kodeksu cywilnego oblat będzie miał świadomość, iż jego czynność, czyli kliknięcie, powoduje zawarcie umowy wraz ze znajomością praw i obowiązków z niej wynikających, a przede wszystkim powstanie po jego stronie zobowiązania finansowego” – napisał sąd w tym uzasadnieniu.
„Z faktu kliknięcia przez pozwaną ikony oświadczenia o zapoznaniu się i akceptacji regulaminu, jak i wydania polecenia »wyślij formularz rejestracyjny« nie można wywieść, iż wolą pozwanej było zawarcie odpłatnej umowy o świadczenie usług. W tym przypadku doszło do naruszenia obowiązku powiadomienia pozwanej o skutkach prawnych potwierdzenia, czyli m.in. że z kliknięciem tym wiązać się będzie jednoczesne zawarcie umowy, jak także obowiązek uiszczania comiesięcznych opłat stanowiących równowartość 500 funtów brytyjskich” – zaznaczył sąd.
– Po tych przegranych twórca portalu zapewne ograniczy się do wywierania presji na zapłatę. Gdyby ponownie skierował sprawy do sądu, uczulam osoby, które nie odbierają regularnie poczty: zwalczanie nieodebranych w terminie nakazów zapłaty jest kłopotliwe – ostrzega Michał Janowski.