Walka z szantażem klauzulami może odbić się konsumentom czkawką. Proponowane zmiany w prawie spowodują, że przedsiębiorcy naruszający ich prawa staną się niemal bezkarni.
Walka z szantażem klauzulami może odbić się konsumentom czkawką. Proponowane zmiany w prawie spowodują, że przedsiębiorcy naruszający ich prawa staną się niemal bezkarni.
/>
Chodzi o przygotowany przez resort sprawiedliwości projekt założeń do projektu nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego. Proponuje się w nim m.in. ograniczenie kręgu podmiotów mających prawo do wnoszenia do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) powództw o uznanie postanowienia wzorca za niedozwolone. Obecnie mogą to czynić m.in. wszystkie stowarzyszenia, które mają w statucie wpisaną ochronę konsumentów. Po zmianach prawo do tego będą miały jedynie te organizacje, które uzyskają wpis do rejestru prowadzonego przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Aby go dostać, stowarzyszenie będzie musiało mieć minimum tysiąc członków i działać co najmniej od dwóch lat.
Zmiany te mają zahamować proceder potocznie nazywany szantażem klauzulami. Chodzi o działalność stowarzyszeń, które pod pozorem ochrony konsumentów zarabiają na przedsiębiorcach, którzy – często nieświadomie – zamieszczają w swoich regulaminach niedozwolone postanowienia. Profesjonalny pełnomocnik reprezentujący stowarzyszenie masowo składa pozwy o uznanie postanowień wzorców umownych za niedozwolone. W międzyczasie wysyła do pozwanych pisma z wezwaniem do zapłaty kosztów zastępstwa procesowego z zapewnieniem, że po uiszczeniu odpowiedniej kwoty odstąpi od powództwa.
Jednak zdaniem ekspertów proponowane rozwiązanie może być niezgodne z unijną dyrektywą 93/13/EWG w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich.
– Regulacja unijna nie wprowadza w zakresie organizacji konsumenckich żadnych ograniczeń. Co więcej, z jej treści wynika, że inicjatywę w zakresie kontroli abstrakcyjnej klauzul abuzywnych może posiadać pojedyncza osoba – zauważa dr Włodzimierz Hibner, prezes Fundacji Granma i powiatowy rzecznik konsumentów w Nowym Tomyślu.
Jego zdaniem proponowane w projekcie kryteria pozwalające uzyskać wpis do rejestru są zbyt restrykcyjne. – Mogą dawać pole do spekulacji, że prawdziwą intencją jest pozbawienie sprawowania kontroli przez mniejsze organizacje, a pozostawienie jedynie najsilniejszych – uważa.
W projekcie proponuje się również, aby osoby fizyczne nie miały prawa do składania pozwów do SOKiK.
– Idąc tym tokiem rozumowania, powinniśmy również uniemożliwić wnoszenie pozwów w sprawach pracowniczych pojedynczym pracownikom, a w sprawach gospodarczych pojedynczym przedsiębiorcom. To nie jest dobry kierunek zmian – krytykuje Tomasz Lustyk, warszawski adwokat prowadzący własną kancelarię. Jego zdaniem za tą propozycją stoi bowiem nie troska o interesy konsumentów, a próba odkorkowania SOKiK, który nie radzi sobie z wpływem spraw.
Podobnie ocenia sytuację Włodzimierz Hibner.
– Ministerstwo Sprawiedliwości przyjęło błędną optykę problemu. Jeżeli SOKiK nie radzi sobie z liczbą spraw, to należy albo zwiększyć liczbę sędziów, albo też utworzyć oddziały zamiejscowe – podnosi.
Zdaniem Tomasza Lustyka to, co proponuje resort, doprowadzi do tego, że postanowienia naruszające prawa i interesy konsumentów będą usuwane znacznie mniej efektywnie niż dotychczas.
– Zależność jest prosta – im mniej podmiotów będzie mogło wnosić pozwy do SOKiK, tym mniejsze prawdopodobieństwo wyłuskania regulaminów niezgodnych z prawem i ich eliminacji – zauważa.
Dlatego też komentatorzy oceniają, że projektodawca przedłożył interesy przedsiębiorców, którzy skarżą się na to, że są nękani pozwami o uznanie postanowień wzorca za niedozwolone, nad ochronę konsumentów. Tymczasem – zdaniem ekspertów – przedsiębiorcy ci zazwyczaj są sami sobie winni.
– Większość z nich idzie na skróty i ściąga już istniejące w obrocie gospodarczym nielegalnie zapisy regulaminów. Łatwiej ciągle coś w Polsce ukraść, niż zapłacić niewielkie kwoty prawnikom za profesjonalne przygotowanie regulaminu – zauważa dr Hibner.
I pyta, dlaczego władza wykonawcza ma forsować regulacje, które będą promować cwaniactwo i brak szacunku do prawa? – Nieznajomość prawa szkodzi. A przecież od przedsiębiorcy ustawodawca wymaga więcej, bo jest uznany w przepisach konsumenckich za profesjonalistę i to on jest silniejszą stroną w relacjach sprzedawca–konsument – zauważa Włodzimierz Hibner.
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama