Adwokaci powinni mieć nie tylko możliwość odwoływania się do Boga przy składaniu ślubowania, ale także prawo odmowy obrony osób, które uważają za winne, i których reprezentowanie jest sprzeczne z ich sumieniem - uważa prof. Lech Morawski.
Emilia Świętochowska: Pod petycją o umożliwienie prawnikom wypowiadania formuły „Tak mi dopomóż Bóg” przy składaniu ślubowania podpisało się już prawie 900 adwokatów, radców prawnych, notariuszy, komorników i aplikantów. Czy poparłby pan taką inicjatywę?
Prof. Lech Morawski, kierownik Katedry Teorii Prawa i Państwa UMK w Toruniu, członek Trybunału Stanu: Oczywiście, że tak. To naturalne, że każdy przysięga na wartości dla niego najważniejsze, tym bardziej, że dla człowieka niewierzącego nie ma żadnego znaczenia, że do treści ślubowania można dodać inwokację do Boga. Natomiast dla osoby wierzącej nadaje to przysiędze dodatkowy wymiar, gdyż dowodzi, że zobowiązuje się ona wykonywania swojego zawodu nie tylko w imię konstytucji i państwa, ale także w imię Boga. Sprzeniewierzenie się obowiązkom zawodowym oznaczałoby wówczas naruszenie zarówno prawa, jak i podstawowych zasad religijnych. Jeśli możliwość odwołania się do Boga budzi jakikolwiek sprzeciw, to bardzo mnie to dziwi. Gdybyśmy przecież chcieli koniecznie nie dopuścić, aby prawnicy mogli przyznawać się publicznie do swojej wiary, to musielibyśmy być konsekwentni i zmienić ślubowania posłów, sędziów i innych funkcjonariuszy publicznych, których przysięgi wypowiadane przy obejmowaniu urzędu przewidują klauzulę „Tak mi dopomóż Bóg”.
EŚ: Prof. Andrzej Zoll stwierdził niedawno, że przepis zawierający obowiązującą treść ślubowania adwokackiego jest wręcz dyskryminacyjną regulacją.
LM: Zgadzam się z tym. Odwołanie się w przysiędze do Boga w przypadku osób wierzących jest naturalne, jeśli nie konieczne. A skoro sędziom taka formuła nie szkodzi, to tym bardziej adwokatom nie powinna. Ja zresztą sam wypowiedziałem słowa „Tak mi dopomóż Bóg”, kiedy składałem ślubowanie na sędziego Trybunału Stanu. U nas często przyjmuje się taką staroświecką, prowincjonalną, liberalną wizję państwa, zgodnie z którą wszystkie instytucje i decyzje muszą być bezstronne, a prawo ma być
neutralne względem różnych światopoglądów religijnych. W ten sposób próbuje się sztucznie odciąć ludzi od ich kultury i osobistych przekonań. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale bardziej nowoczesne jest dziś podkreślanie naszych związków z tradycją i wartościami etycznymi, gdyż umacniają one więź z państwem czy samorządem zawodowym. Dzięki nim prawnicy traktują swoją pracę nie tylko jako służbę publiczną i działanie na rzecz dobra wspólnego, ale również jako formę wywiązywania się z obowiązków wobec Boga. Ponieważ uwzględnienie przekonań religijnych w treści ślubowania adwokackiego może się przyczynić do umocnienia ich odpowiedzialności za interes publiczny, państwu powinno zależeć na tym, aby zapewnić prawnikom taką możliwość. Z drugiej strony nie należy zmuszać adwokatów wierzących, aby zachowywali się jak ludzie niewierzący. Jeśli prawo zmusza do robienia czegoś niezgodnego z sumieniem, tak jak obecnie, nie jest to dobra droga.
EŚ: Skoro adwokat nie może odłożyć na bok swoich przekonań religijnych, to czy powinien mieć też prawo do odmowy obrony osoby, którą uważa za winną, jeśli domaga się tego jego sumienie?
LM: Moim zdaniem powinien mieć takie prawo. Przecież prawnik decydujący się na bronienie klienta, który w jego opinii jest winny, nie będzie dobrze wykonywał swoich obowiązków. Jeśli ma przekonanie, że ten przestępca nie zasługuje na jak najlepszą obronę, to nie powinien się jej ogóle podejmować. Nawet w przypadku obrony z urzędu nie można zmusić adwokata do reprezentowania kogoś wbrew sumieniu, gdyż trudno uwierzyć, że będzie on wtedy działał z należytą starannością. Prawo powinno tak sterować ludzkimi motywami, żeby każda osoba mogła w nim znaleźć możliwość zachowywania się w sposób, który uważa za uczciwy i zgodny z sumieniem. W żadnym razie nie powinno natomiast wymagać postępowania sprzecznego z najbardziej cenionymi wartościami.
EŚ: Czy zgoda na adwokacką klauzulę sumienia nie prowadziłaby jednak do utrudnienia dostępu do wymiaru sprawiedliwości?
LM: Dostęp do pomocy prawnej utrudniają bardzo wysokie koszty usług prawniczych oraz zamknięcie korporacji zawodowych, a nie prawnicy, którzy odmawiają zajmowania się niektórymi sprawami, bo nie pozwala im na to sumienie. W skali masowej przypadków tak moralnie kontrowersyjnych jak sprawa Trynkiewicza jest niewiele. Większość adwokatów zajmuje się jednak sprawami niebudzącymi żadnych dylematów, czy należy je przyjąć, czy nie.
Rozmawiała Emilia Świętochowska