Nie ma szans na dostosowanie prezydenckiego projektu do wymogów ustawy zasadniczej. To tworzenie sztucznego gorsetu – twierdzą konstytucjonaliści.
Nie ma szans na dostosowanie prezydenckiego projektu do wymogów ustawy zasadniczej. To tworzenie sztucznego gorsetu – twierdzą konstytucjonaliści.
Przerobienie asesora sądowego na sędziego grodzkiego lub próba zmiany konstytucji zamiast majstrowania przy prezydenckim projekcie zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych. To pomysły konstytucjonalistów na rozwiązanie problemu legislacyjnego, przed jakim prezydent postawił parlament. Co istotne – problemu, którego sam zdaje się nie zauważać.
Legislacyjna łamigłówka
Omawiany projekt jest już po pierwszym czytaniu w Sejmie. Teraz ma zostać oceniony przez Biuro Analiz Sejmowych oraz zewnętrznych ekspertów. Później trafi do podkomisji. Zdaniem ekspertów posłowie będą musieli rozwiązać trudną łamigłówkę; niektórzy twierdzą nawet, że rozwiązać jej się nie da.
Na to, że prezydencki projekt zawiera przepisy, których nie da się pogodzić z konstytucją, zwracali już uwagę m.in. I prezes Sądu Najwyższego i prokurator generalny.
Zarzucają oni, że prezydencki akt powołania asesora będzie wymagał kontrasygnaty premiera. A to budzi obawy, czy ze względu na udział władzy wykonawczej w tej procedurze Trybunał Konstytucyjny znów nie uzna, że asesor nie jest niezależny. Kancelaria prezydenta zapytana o te wątpliwości nie widzi jednak problemu. „Problem kontrasygnaty był przedmiotem analizy w trakcie prac poprzedzających wniesienie projektu ustawy do Sejmu, prowadzonych z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa, w skład której z mocy prawa wchodzą I prezes Sądu Najwyższego oraz prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego. KRS pozytywnie zaopiniowała projekt, uznając zawarte w nim rozwiązania za właściwe” – zauważa Kancelaria Prezydenta.
Ponadto podnosi, że funkcje asesora sądowego nie będą wykraczały poza funkcje sędziów. Tak więc skoro prezydent może – bez kontrasygnaty premiera – powoływać sędziów, to powołując asesorów, nie będzie wykraczał poza przysługujące mu już dziś na mocy konstytucji uprawnienie. Kancelaria zaznacza jednak, że kwestia ta będzie przedmiotem szczegółowej analizy konstytucyjnoprawnej w trakcie prac legislacyjnych.
Taka rozszerzająca wykładnia konstytucji nie podoba się ekspertom.
– To relatywizowanie. A przecież nie powinno się w ten sposób postępować z ustawą zasadniczą. Jej art. 144 ust. 3 zawiera zamknięty katalog wydawanych przez prezydenta aktów prawnych niewymagających dla swej ważności podpisu prezesa Rady Ministrów. Jest wśród nich powoływanie sędziów, ale nie ma powoływania asesorów – zwraca uwagę dr Zbigniew Gromek, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dlatego też jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana konstytucji i dopisanie w jej pkt. 17 art. 144 ust. 3 słów „i asesorów”.
– To nie jest niemożliwe. Przecież parlament zmieniał konstytucję już dwukrotnie. Raz, aby można było stosować w Polsce europejski nakaz aresztowania, a drugi raz w celu uniemożliwienia sprawowania mandatu posła osobom prawomocnie skazanym za przestępstwo – wylicza dr Gromek.
Kłopotliwa kadencyjność
Okazuje się jednak, że aby dopasować proponowaną instytucję asesora sądowego do wszystkich wymogów konstytucyjnych, należałoby znowelizować więcej niż jeden przepis ustawy zasadniczej.
– Trzeba by było zmienić te przepisy konstytucji, które stanowią, jakie osoby sprawują w naszym kraju w sądach wymiar sprawiedliwości. Jest w nich bowiem mowa o sędziach i – w ograniczonym zakresie – obywatelach. Ale ani słowa o asesorach – zwraca uwagę dr Gromek.
Ponadto, jak podnosi prokurator generalny, nie da się pogodzić kadencyjności asesorów (mieliby być powoływani na pięć lat) z art. 179 konstytucji, który stanowi, że sędziowie są powoływani na czas nieoznaczony.
Jednak zdaniem Kancelarii Prezydenta również i ta wątpliwość jest nieuzasadniona: „TK wskazał, że niezawisłość nie musi oznaczać dożywotniego powołania albo powołania do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego, ale musi oznaczać pewien stopień stabilizacji i w zatrudnieniu, i w wykonywaniu funkcji sędziowskich (wyrok TK z 2007 r., sygn. akt SK 7/06)”. Co więcej, Kancelaria Prezydenta przypomina, że wydając to orzeczenie trybunał powołał się na orzecznictwo strasburskie.
„Akcentuje ono właśnie to, że jeżeli sędziowie lub osoby sprawujące władzę sądowniczą nie są powoływane dożywotnio, to powoływane mogą być na określony czas. Muszą one korzystać z pewnej stabilności i nie być uzależnione od żadnej władzy. TK, odnosząc się do kwestii okresu sprawowania urzędu, wskazał, że próbując bliżej określić pewien minimalny okres, który dawałby poczucie stabilizacji zawodowej, Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał 3 lata za wystarczające” – czytamy w odpowiedzi udzielonej DGP. Dlatego zdaniem prezydenckich prawników trudno uznać przyjęcie przez ustawodawcę zwykłego zasady kadencyjności asesora za niekonstytucyjne.
Jak jednak wynika z opinii Andrzeja Seremeta, prezydent, stosując w tej kwestii taką argumentację, jest niekonsekwentny. Gdyby bowiem przyjąć – tak, jak chce tego głowa państwa – że powoływanie asesorów mieści się w ramach prerogatywy, zgodnie z którą prezydent może powoływać sędziów bez kontrasygnaty premiera (bo „zadania asesora mieszczą się w zakresie funkcji, jaką jest sprawowanie przez sędziego wymiaru sprawiedliwości”), to wówczas zasadny byłby zarzut, że prerogatywa ta jest ściśle związana z treścią art. 179 konstytucji. A to – zdaniem PG – oznaczałoby, że prezydent nie jest w jej ramach uprawniony do powoływania sędziów inaczej niż na czas nieoznaczony.
Sędzia grodzki
Te wszystkie kłopoty z prezydenckim projektem sprawiają, że część ekspertów uważa, iż należy w ogóle zrezygnować z pomysłu reaktywowania asesury.
– Wydaje się, że lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie instytucji sędziego grodzkiego. Ten orzekałby w pierwszej instancji w sprawach wykroczeniowych i innych, enumeratywnie wyliczonych w ustawie. Takiego sędziego prezydent mógłby powoływać tak samo jak każdego innego, tj. bez kontrasygnaty premiera – mówi dr Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z UW.
Dzięki temu uniknęlibyśmy zarzutu niekonstytucyjności.
– Sędzia grodzki posiadałby wszelkie gwarancje niezawisłości przynależne sędziemu. Na początku orzekałby w zakresie takich spraw, jak wykroczenia, sprawy rozpoznawane w postępowaniu uproszczonym czy o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego. Później, w ramach awansu poziomego, mógłby być powoływany na stanowisko sędziego w innym wydziale sądu rejonowego, a następnie mógłby starać się o awans do sądu wyższego rzędu – proponuje dr Zaleśny.
Etap legislacyjny
Projekt w komisji sprawiedliwości i praw człowieka
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama