Jutro Rada Ministrów ma zająć się wielką reformą kodeksu karnego. Co w niej takiego wielkiego?
Minister sprawiedliwości przedstawił obszerną, pierwszą kompleksową od 1997 r., czyli od uchwalenia kodeksu karnego, jego nowelizację. I znowu, podobnie jak przy wprowadzaniu nowego modelu procesu karnego, przewiduje ona nowy kształt struktury kar orzekanych za przestępstwa. I tak: jest to kolejny element wielkiej reformy wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, jaki realizujemy od 2009 r., kiedy to Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego rozpoczęła prace nad modelową zmianą procedury karnej.
Jak rozumiem, powodem tej zmiany jest diagnoza rzeczywistości? Co takiego się dzieje, że minister sprawiedliwości ryzykuje, wprowadzając tak duże zmiany?
Minister sprawiedliwości uważa obecną praktykę orzeczniczą w zakresie karania za przestępstwa za niewłaściwą. Na tę ocenę składa się dezaprobata dla zbyt częstego orzekania probacji, popularnie określanych karami pozbawienia wolności w zawiasach, które są stosowane wielokrotnie wobec tego samego sprawcy, a następnie, w wyniku zarządzenia ich wykonania, powodują przeludnienie więzień i wielotysięczną kolejkę do odbycia kary w zakładzie karnym.
Tylko że od dawna wszyscy domagają się surowszego prawa karnego, podniesienia kar za przestępstwa, surowszej represji. O jakiej reformie w tych warunkach możemy mówić?
To pytanie trafia w sedno. Największym problemem jest odpowiedź na pytanie, jaki powinien być cel reformy prawa karnego. Spada przestępczość – najprawdopodobniej w związku ze zmianami populacyjnymi, ale relatywnie zwiększa się powrotność do przestępstwa. Czy to są warunki, w których należy pracować nad zaostrzeniem prawa karnego? Myślę, że nie. Ale prawdą jest to, że w debacie publicznej króluje populizm penalny, budowanie kapitału politycznego na idei walki z przestępczością.
Naszym zdaniem zaś największym problemem jest społeczne przekonanie o tym, że sprawcy zbyt często odchodzą „wolni”, bowiem orzeczono wobec nich „jedynie” zawiasy, a z drugiej strony, że ta praktyka ostatecznie prowadzi do przeludnienia więzień. Są dwa sposoby rozwiązania tej zapaści. Pierwszy, który akceptuje częste orzekanie kar z zawieszeniem ich wykonania, a w przypadku ponownego popełnienia przestępstwa lub innego naruszenia prawa przez skazanego zezwala na łagodzenie kary – choćby poprzez zmianę warunków odbywania kary pozbawienia wolności na system dozoru elektronicznego, zamianę jej na karę ograniczenia wolności czy redukcję kary – którą zarządza się do wykonania.
Ale to zupełnie nie państwa pomysł...
Nie. Zdajemy sobie sprawę, że mimo obiektywnych okoliczności, które pozwalają na tonowanie ostrza represji prawnokarnej, tego rodzaju projekt nie ma szans, a w ocenie ministra sprawiedliwości – nie jest właściwy. Drugim sposobem wyjścia z klinczu jest likwidacja możliwości częstego i szerokiego orzekania kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania i zaproponowanie w to miejsce zmodyfikowanej kary ograniczenia wolności i grzywny. Przy grzywnie zbuduje się motywatory do jej uiszczenia, takie jak szybsze zatarcie skazania czy ujawnienie niezapłaconej grzywny w rejestrze dłużników i BIG. Proponujemy również orzekanie kar mieszanych – krótkoterminowej, kilkumiesięcznej kary pozbawienia wolności i kary ograniczenia wolności, wykonywanych kolejno. Jednocześnie jednak proponujemy modyfikacje przy zarządzaniu wykonania kary poprzednio zawieszonej, tak by można było zamieniać ją na inną karę rodzajową lub zmniejszać zakres jej wykonania, w zależności od długości prawidłowo odbywanej próby.
To zmiany w duchu liberalizacji.
Myślę, że można oceniać je różnie. W perspektywie oczekiwania na orzekanie kary pozbawienia wolności rzeczywiście sądy, w przypadku drobnej i średniej przestępczości, zostają postawione przez projektodawcę przed wyborem orzekania bezwzględnej kary pozbawienia wolności (wyjątkowo – „w zawiasach”) albo kary wolnościowej, choć dolegliwej i odczuwalnej od razu dla sprawcy. Dość powiedzieć, że do istoty kary ograniczenia wolności wszedł areszt domowy wykonywany do 12 godzin dziennie w systemie dozoru elektronicznego. Myślę, że znajdzie się grupa prawników, i to bardzo oddanych sprawom prawa karnego, którzy ocenią to jako zwiększenie surowości represji karnej. Tym bardziej że w przypadku zbrodni, takich jak zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem czy handel ludźmi, projekt przewiduje zwiększenie zagrożenia z 15 do 20 lat kary pozbawienia wolności.
A co zamierza pan odpowiedzieć tym krytykom?
Wie pani co, ja uważam, że między przestępstwem a karą istnieje relacja etyczna, nie tylko logiczna. Że dopiero w tej perspektywie sprawiedliwość naprawcza, nadzwyczajne złagodzenie czy warunkowe umorzenie postępowania nabiera prawidłowej treści; tej „miłosiernej” twarzy, uwzględniającej istniejące jednak w człowieku, który popełnił przestępstwo, dobro. Uważam jednocześnie, że potrzeba ukarania, wyrażana społecznie, jest nośnikiem osądu moralnego, którego ustawodawca nie może zlekceważyć, gdyż wówczas nie może liczyć na autorytet wymiaru sprawiedliwości. Sądzę, że w tej perspektywie kary wolnościowe – ale realne, zamiast nagminnie orzekanych zawiasów – lepiej wychodzą naprzeciw tej potrzebie.