Wymogi przedstawiania pytań prawnych Trybunałowi Konstytucyjnemu i zagadnień prawnych Sądowi Najwyższemu są ściśle określone. Ale sądy i tak piszą je, licząc, że uda się zdobyć pomoc w rozstrzygnięciu sprawy.
Pytania prawne i zagadnienia prawne w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Każdego roku kilkadziesiąt sądów (powszechnych i administracyjnych) przedstawia Trybunałowi Konstytucyjnemu pytania prawne, podważając konstytucyjność przepisów. Nie na wszystkie trybunał odpowiada, gdyż pytające sądy często chcą wiedzieć więcej, niż jest im to potrzebne do rozstrzygnięcia konkretnej sprawy. W dodatku często na wysłaniu pytania ich aktywność się kończy, ponieważ na rozprawie nawet nie pojawiają się ich przedstawiciele. A to nie pozwala trybunałowi rozwiać wątpliwości co do zgłoszonych zastrzeżeń wobec prawa.
Faktem jest, że pytające sądy nie mają obowiązku udziału w postępowaniu, ale niedługo może się to zmienić. Projekt nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zobowiązuje bowiem sądy do stawiennictwa na rozprawie.
– Trybunał ceni pytania prawne sądów, ponieważ są na wysokim poziomie. Ubolewamy jednak nad tym, że ich przedstawiciele nie przychodzą na rozprawy – przyznaje Wojciech Hermeliński, sędzia TK.
Wskazuje jednak, że wprowadzenie obowiązku stawiennictwa sędziów z sądów pytających na rozprawie przed TK nie budzi ich entuzjazmu.
– Przeciwnicy takiej regulacji argumentują, że nie można w ten sposób dyscyplinować sądów i na siłę sprowadzać do trybunału – dodaje.

Lista obecności

Zgodnie z obowiązującym art. 27 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Dz.U. z 1997 r. nr 102, poz. 643 z późn. zm.), uczestnikami postępowania przed TK są co do zasady:

podmiot składający wniosek lub skargę konstytucyjną,organ, który wydał akt objęty wnioskiem lub skargą,prokurator generalny.

Sąd, który przedstawił pytanie, jest zaś uczestnikiem, jeżeli zgłosił udział w postępowaniu wszczętym na skutek swojego pytania i wyznaczył spośród swych sędziów przedstawiciela.
Tego warunku – zgłoszenia udziału – nie zawiera już art. 57 nowej ustawy o TK, która w lipcu ub.r. rozpoczęła drogę legislacyjną, zainicjowaną przez prezydenta. Obecnie, po pierwszym czytaniu, trwają nad nią prace w komisjach.
– Dyskutujemy nad przepisem dotyczącym obowiązkowego stawiennictwa przedstawicieli sądów pytających. Taka regulacja może sprawić, że sądy z większą refleksją będą podchodziły do występowania z pytaniem do TK. Będą mieć bowiem świadomość, że wiąże się to z koniecznością pojawienia się na sali rozpraw w al. Szucha. A to oznacza starcie się z poglądami przedstawicieli prokuratora generalnego, Sejmu, czy rzecznika praw obywatelskich co do stanowiska wyrażonego w pytaniu – wskazuje poseł Witold Pahl (PO), który często reprezentuje Sejm przed TK.
Dodaje, że to nie tylko korzystnie wpłynęłoby na jakość pytań kierowanych do TK, ale i na wizerunek samych sądów.
– Takie rozwiązanie mogłoby je pobudzić, by częściej starały się rozstrzygnąć sprawę we własnym zakresie w miarę możliwości – podnosi poseł Pahl.
Zdarza się też, że sam TK zaprasza sąd pytający na rozprawę, choć ten wcale nie musi z takiego zaproszenia skorzystać.
– Warto zastanowić się zatem nad możliwością wprowadzenia uregulowania, zgodnie z którym, w wyjątkowych wypadkach, taki obowiązek będzie istniał, ale bez żadnych sankcji dla sądu pytającego – uważa sędzia Wojciech Hermeliński.

Poszerzenie wiedzy

Prawnicy przyznają, że sądy trochę nadużywają instytucji pytań prawnych i korzystają z niej, choć problem mogłyby rozwiązać we własnym zakresie.
– Dość często to sądy administracyjne stawiają trybunałowi pytania, z którymi same mogłyby sobie poradzić. I świadomość tego zdradzają nawet w treści uzasadnienia pytania – wskazuje sędzia Hermeliński.
– Nie czyniłbym jednak z tego zarzutu. Jeżeli sąd występuje do TK z pytaniem, to fakt ten świadczy o jego pracowitości. Musi bowiem opisać problem prawny, następnie złożyć pismo do TK, a czasem – kiedy się na to zdecyduje – przybyć na rozprawę i stawić czoło pytaniom sędziów konstytucyjnych – mówi prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Ustawa o TK wyraźnie wskazuje, że w pytaniu prawnym sąd musi wykazać, w jakim zakresie odpowiedź trybunału może miec´ wpływ na rozstrzygnięcie toczącej się sprawy.
– To właśnie brak spełnienia tego warunku jest głównym problemem z pytaniami prawnymi – zauważa sędzia Hermeliński.
Podobnie to widzi jeden z reprezentantów Sejmu na rozprawach przed sądem konstytucyjnym.
– Z trybunału pytania prawne kierowane są do Sejmu w celu zajęcia stanowiska odnośnie do zakwestionowanych przepisów. Często sprowadza się ono jednak do wniosku o umorzenie postępowania, ponieważ rozstrzygnięcie nie ma wpływu na postępowanie sądowe. Często też wykazujemy, że w wyniku odpowiedniej interpretacji przepisów sąd mógłby we własnym zakresie rozstrzygnąć sprawę – mówi poseł Pahl.
Taki przypadek, kiedy to TK nie mógł rozstrzygnąć o konstytucyjności przepisu i wydał postanowienie umarzające, dotyczył choćby pytania prawnego Sądu Okręgowego w Świdnicy (sygn. akt P 85/08). Obron´ca podejrzanej o popełnienie przestępstwa wystąpił o umożliwienie mu dostępu do akt postępowania przygotowawczego. Prokuratura dwukrotnie mu odmówiła. Obrońca – błędnie pouczony przez prokuraturę – złożył kolejne zażalenie do sądu rejonowego, który uznał się za niewłaściwy i przekazał sprawę świdnickiemu SO. Ten z kolei nabrał wątpliwości co do konstytucyjności przepisu (art. 159 k.p.k.). Problem jednak w tym, że w takim przypadku – zgodnie z przepisami – na zarządzenie prokuratora zażalenie przysługuje jedynie do prokuratora bezpośrednio przełożonego. Sąd zaś uznał, że aby kontrola takiej odmowy miała charakter realny oraz respektowała zasadę równości broni, powinna byc´ sprawowana przez sąd.
– W tym pytaniu sąd wykazał dobrą wolę. To była ciekawa sprawa, choć TK nie mógł merytorycznie jej rozstrzygnąć. Pytanie zostało bowiem wniesione w ramach rozpoznania nieprzysługującego z mocy prawa środka odwoławczego – wspomina sędzia Hermeliński.

Poważne wątpliwości

Z podobnymi problemami boryka się Sąd Najwyższy w związku z licznymi zagadnieniami prawnymi spływającymi od sądów powszechnych. Zgodnie bowiem z art. 390 kodeksu postępowania cywilnego, jeżeli przy rozpoznawaniu apelacji powstanie zagadnienie prawne budzące poważne wątpliwości, sąd może przedstawic´ je do rozstrzygnięcia SN (w sprawach karnych na mocy art. 441 k.p.k.).
– Aby SN mógł jednak podjąć uchwałę, w danej sprawie musi zachodzić zasadniczy problem z wykładnią ustawy. A zatem nie chodzi tu o jakikolwiek problem – podkreśla prof. Piotr Hofmański, sędzia Sądu Najwyższego.
Wyjaśnia, że zasadniczy problem zachodzi, gdy normalnymi metodami wykładni w żaden sposób nie można zinterpretować normy, która w danym przepisie jest zakodowana. Jeżeli więc sąd nie zada sobie trudu interpretacyjnego, to musi się liczyć z tym, że SN odmówi podjęcia uchwały.
– Regułą jest bowiem, że interpretacji przepisów dokonują sądy, które prawo stosują w konkretnej sprawie – tłumaczy prof. Hofmański.
I przyznaje, że sądy trochę nadużywają tej ścieżki. Jednak – jego zdaniem – nie dlatego, że wymaga to pracy, której nie chcą podjąć, a raczej dlatego, że nie do końca rozumieją granicę między poważnymi wątpliwościami, a wątpliwościami które mogą i powinny same rozstrzygnąć.
– Określenie zawarte w tym przepisie jest nieostre. A to powoduje, że sędziowie mogą mieć problem z wykładnią i chcą niejako uzyskać poradę od SN – mówi prof. Chmaj.
– Poza tym boją się uchylenia wyroku. Żyjemy w czasach, w których rządzi statystyka. Zbyt duża liczba uchyleń orzeczeń może zatem zaważyć na awansie sędziego. Jeżeli więc sprawa jest wątpliwa, to sądy przedstawiają zagadnienia SN. W przypadku bowiem, gdy ten podejmie uchwałę, mają pewność, jak orzec – zauważa prof. Chmaj.
Sędziowie nieraz zadają pytanie prawne, choć mogliby rozwiązać problem we własnym zakresie