Musimy się na coś zdecydować: albo chcemy szybkich rozstrzygnięć, albo prowadzenia rozbudowanych procesów. Czy sędziowie mają szybko orzekać na podstawie przedstawionych przez strony dowodów, czy też pełnić swoistą funkcję opiekuńczą i starać się mozolnie ustalić fakty.
Reklama
Sądy w Polsce są od dawna krytykowane za nieefektywność i trwające zbyt długo procesy. W prasie toczą się regularnie debaty na temat przyczyn takiego stanu rzeczy i sposobów na polepszenie sytuacji. Wylano w tych kwestiach morze atramentu, sporządzono wiele opracowań, statystyk i raportów. Wydaje się czasami, że padły już wszystkie możliwe argumenty. Jednak chciałabym ponownie zabrać głos w tej sprawie. Nie będę się jednak powoływała na naukowe opracowania, lecz opowiem o pewnym doświadczeniu, z którego można moim zdaniem wyciągnąć ciekawe wnioski na temat naszego wymiaru sprawiedliwości i jednej (choć niejedynej) z przyczyn tego, dlaczego procesy nie trwają krócej.
Sprawa państwa X
Reklama
Jakiś czas temu, będąc w Monachium, poszłam do miejscowego sądu rejonowego. Jako sędzia karny chciałam zobaczyć, jak pracuje się naszym niemieckim kolegom i jak wygląda u nich rozprawa. Wybrałam sprawę, o której wiedziałam, że może być ciekawa i będzie na niej dziennikarz z poczytnej gazety.
Była to sprawa o usiłowanie zgwałcenia, z użyciem gróźb pozbawienia życia. Oskarżonym był mąż, a pokrzywdzoną żona – pan i pani X. Oboje byli imigrantami nieznającymi niemieckiego, więc rozprawa była tłumaczona. Dopóki wyjaśnienia składał oskarżony, słuchałam z umiarkowanym zainteresowaniem, gdyż przebieg postępowania nie wydawał się być szczególnie odmienny niż w Polsce. Gdy jednak przyszła kolej na zeznania pokrzywdzonej, zamieniłam się cała w słuch, nie mogąc uwierzyć w to, co się działo na sali. Początkowo pani X opisała przebieg samego przestępstwa i jej zeznania nie wzbudziły kontrowersji. Jednak gdy zaczęła odpowiadać na pytania stron, sędzia zaczęła się lekko irytować. Pokrzywdzona najwyraźniej przedstawiła dwie kwestie inaczej, niż zrobiła to w trakcie zeznań na policji.
– Proszę mi wytłumaczyć, dlaczego mówiła pani policjantom, że taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy, a dziś zeznaje pani, że mąż dopuszczał się takich czynów kilkakrotnie w przeszłości? – zapytała sędzia. Pokrzywdzona nie potrafiła tego wytłumaczyć, wskazując, że zapewne policjant pomylił się, spisując jej zeznania.
– Dlaczego w takim razie powiedziała pani na policji, że mąż nigdy przedtem nie używał wobec pani przemocy, a dziś mówi pani, że bił i znęcał się nad panią – pytała dalej sędzia. Pokrzywdzona stwierdziła, że tego też nie wie i widocznie została źle zrozumiana przez policjanta.
Sędzia nie była tym jednak usatysfakcjonowana stwierdzając, że w przesłuchaniu brał udział tłumacz przysięgły, a pani X nie kwestionowała wcześniej tego, co zeznała na policji. Pokrzywdzona stwierdziła, że nie wie, jak to sie stało. „No tak” – pomyślałam – „szykuje się długi proces w tej sprawie”. Niemiecka sędzia była jednak innego zdania. Zarządziła przerwę i poprosiła prokuratora oraz obrońcę o udanie się z nią do pokoju. Po co?
Na odpowiedź nie czekałam długo. Po kilkunastu minutach wszyscy wrócili na salę, prokurator oświadczył, że cofa akt oskarżenia. Sędzia ogłosiła, że pani X była jedynym bezpośrednim świadkiem tego zdarzenia. Pozostali świadkowie to policjanci, którzy przybyli na miejsce już po zdarzeniu i znają je tylko ze sprzecznych relacji stron. Policjanci ci nie będą już przesłuchiwani. Niewiarygodny jest bowiem główny świadek, więc prokurator cofa oskarżenie, a sąd umarza postępowanie. Na koniec sędzia ostrzegła oskarżonego, by miał się na przyszłość na baczności, gdyż jej zdaniem „coś mogło być na rzeczy”.
Prokurator nie oskarża?
Trudno opisać, z jakim zaskoczeniem tego słuchałam. Pytałam potem niemieckich kolegów sędziów, czy taki sposób zakończenia sprawy jest u nich czymś normalnym – i uzyskałam odpowiedź twierdzącą. Moje doświadczenia z polskiego sądu są tymczasem diametralnie różne: jak to, prokurator odstąpił od oskarżenia? W całej mojej karierze nie widziałam takiego przypadku, ani nawet o takim nie słyszałam. Co więcej, także w sprawach, w których postępowanie przed sądem wykazywało ewidentny brak dowodów przeciwko oskarżonemu, nasi prokuratorzy nie tylko nie odstępują od oskarżenia, lecz nawet nie wnoszą na ogół w mowie końcowej o uniewinnienie.
I jak to? Nie przesłuchano pozostałych świadków? Sąd umorzył tak po prostu postępowanie? Gdyby tak postąpił sędzia w naszym kraju, jego postanowienie, w razie zaskarżenia, byłoby z góry skazane na uchylenie. Polskie przepisy nie przewidują cofnięcia przez oskarżyciela publicznego aktu oskarżenia, które wiązałoby sąd i dawało automatycznie podstawę do umorzenia postępowania.
W opisanej sprawie polski sąd odwoławczy wskazałby zapewne na zaniechania sądu I instancji i polecił wykonać jeszcze wiele czynności. Z dużym prawdopodobieństwem pośród zaleceń byłoby przesłuchanie jednak wskazanych w akcie oskarżenia świadków celem ustalenia, w jakim stanie była pokrzywdzona po zdarzeniu, czy była zdenerwowana itp. Być może zalecono by dodatkowo przesłuchanie policjanta, który sporządzał kwestionowany przez pokrzywdzoną protokół i tłumacza, który brał udział w tej czynności. Te dwie ostatnie osoby – na okoliczność, czy pokrzywdzona zeznawała tak, jak jest to napisane w protokole. Niewykluczone, że sąd I instacji zostałby też zobowiązany do przesłuchania sąsiadów oskarżonego, bo może coś słyszeli, oraz ponownego przesłuchania pani X, tym razem z udziałem psychologa. Sprawa ciągnęłaby się jeszcze miesiącami, albo i latami, i może jeszcze raz przeszłaby przez różne instancje.
Dylemat pozostaje
Komentarz: Barbara Zawisza, wiceprezes i rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi-Północ
Oczywiście można powiedzieć, że nasze sądy są bardziej sprawiedliwe. Nie da się wykluczyć, że oskarżony w opisanym przeze mnie procesie był jednak winny, a nie poniósł kary. Może dopuścił się zarzucanego mu czynu, a pani X, z jakichś względów, skłamała tylko na okoliczność jego wcześniejszych zachowań. Może była zła na męża i chciała mu dodać niepopełnionych uczynków, żeby dostał wyższą karę? A może odwrotnie – z jakichś względów nie powiedziała całej prawdy na policji.
Mówiąc z pewnym uogólnieniem i mając na myśli przeciętny, statystyczny proces, stwierdzić należy, że w podobnej sytuacji w Polsce sprawa ciągnęłaby się dłużej, a strony, w tym prokurator, składałyby jeszcze wnioski dowodowe. Byłaby oczywiście możliwość, że w trakcie postępowania wyjdą na jaw jakieś nowe okoliczności, sąd ustali prawdę materialną i wyda wyrok skazujący na podstawie obszernego materiału dowodowego. Tylko musimy się na coś zdecydować. Albo chcemy szybkich rozstrzygnięć, albo prowadzenia rozbudowanych procesów – tyle że wówczas trzeba liczyć się z tym, że sądy pracują wolniej. Czy sąd ma szybko orzekać na podstawie przedstawionych przez strony dowodów, czy też pełnić swoistą funkcję opiekuńczą, szukać w podobnych sytuacjach nowych dowodów i starać się mozolnie ustalić faktyczny przebieg wydarzeń?
W omawianej sprawie w Niemczech sąd i prokurator najwidoczniej doszli do przekonania, że nie da się prowadzić postępowania, skoro sama pokrzywdzona nie współpracuje należycie z wymiarem sprawiedliwości. W naszym kraju praktyka w takich sprawach jest na ogół inna. Oczywiście nie ma chyba osoby, która kwestionowałaby, że konieczne jest zbieranie dowodów przestępstw. W jakim jednak stopniu oczekujemy takiej aktywności na etapie postępowania przed sądem?
W 2015 r. wejdzie w życie nowelizacja procedury karnej, w myśl której sąd ma być bardziej arbitrem niż aktywnym uczestnikiem procesu. Sama zmiana przepisów jednak nie wystarczy, o ile nie będziemy mieli świadomości, czego tak naprawdę oczekujemy od sądu.
Prokurator odstąpił od oskarżenia? W całej karierze nie widziałam takiego przypadku
Komentarze(18)
Pokaż:
Zawsze można w takich sytuacjach skorzystać z art 5 kc i po problemie.
- szybko i tanio nie będzie dokładnie
- szybko i dokładnie nie będzie tanio
- tanio i dokładnie nie będzie szybko
Niestety od dawna z wypowiedzi odpowiedzialnych politycznie za sądownictwo wynika, że chcieliby żeby sądy nie kosztowały za drogo, sądziły szybko i dokładnie - a tak się nie da. I niech ktoś mi nie wyskakuje z tekstem, że polskie sądy kosztują najwięcej w Europie, bo to nie zmienia faktu, że tych pieniędzy jest nadal za mało, żeby mieć sądy szybkie i dokładne, jak to panom politykom się marzy.
Zafundowaliśmy sobie ustawe zasadniczą przerzucającą na sądy (a więc najdroższe ogniwo aparatu sprawiedliwości) orzekanie we wszystkich możliwych typach spraw od sprawy o przysłowiową pietruszkę po wielomilionowe kontrakty. Efektem jest 11 milionów spraw w sądach. W żadnym cywilizowanym państwie sądy nie zajmują się wszystkimi kategoriami spraw, część z nich jest rozstrzygana przez organy quasi sądowe, podobne do naszych niesławnych kolegiów ds wykroczeń.
Słuszna racja, po co nam sądy takie które nie rozumieją swojej pracy!
To rozumiem, że jak przeciwko TObie ktoś wytoczy powództwo, które będzie do bani, w szczególności nie będzie przygotowane dowodowo, to Ty będziesz zachwycony, jak sąd w swym dążeniu do dociekaniu prawdy pouczy powoda jakie wnioski dowodowe ma poskładać i co wykazać żeby wygrał proces, a Ty go przerżniesz bo taka była prawda, którą Twoim zdaniem sąd ma dociekać.
Nie przejmuj sie, jednak, bo Twoje rozumienie funkcjonowania - jak to się szumnie nazywa - systemu stosowania prawa nie odbiega od przeciętnej naszego niewyedukowanego społeczeństwa, którego znaczna część mysli, że dla podpisania pisma wystarcza wydrukowanie pod nim swojego imienia i nazwiska.
W postępowaniu elektronicznym nie powinno być niższych opłat niż w innych postępowaniach nakazowych i upominawczych. I tak z tego medium korzystają prawie wyłącznie bogaci powodowie.
Stawki adwokackie/radcowskie powinien kształtować rynek, a nie rozporządzenie ministerialne, a co za tym idzie uległyby radykalnemu obniżeniu w prostych sprawach (takich jak roszczenia z weksla, czy z pisemnej, prostej umowy). W postępowaniu elektronicznym wynagrodzenie adwokata/radcy powinno być ograniczone od góry.
W przypadkach odkrycia w procesie, że powód dochodzi roszczenia, które mu się nie należy, powinien być pociągany do dodatkowej opłaty sądowej.
Czy choćby te w/wym. propozycje nie zmniejszyłyby o kilka procent ilości spraw?
Co do kwestii "dogłębnie", czy "szybko". Oczywiście, że rzetelnie - tzn. z zachowaniem pewnego minimum równych zasad ("dogłębnie" jest złym terminem). Bo najszybciej to można załatwić sprawę losowaniem, kto ma wygrać. I wiele spraw obecnie to przypomina, gdyż powód liczy na niedoręczenie przesyłki, wiedząc, że potem pozwany już mu się nie wywinie, jeśli nie będzie miał szczęścia znaleźć inteligentnego i uczciwego adwokata/radcę, a sam nie radzi sobie z procedurą prawną.
I nie ma tam spraw ws. opodatkowania samochodów z "kartką" , ani trybunału konstytucyjnego , który przez kilkadziesiąt lat nie zorientował się , że okradanie obywateli , "na wycięcie krzaka" we własnym ogrodzie , jest nie tylko niekonstytucyjne , ale że to zwykły kryminał .
Itd. , itp .